17.05 2021
Tydzień Baby – Lekcja przyrody
– To naprawdę szpinak jest? Jak to zrobiłaś? Ile paczek rozmrozić musiałaś? – ośmiolatek, co z babcią z wizytą do baby przyjechał zdumiał się na widok trzech koszy, wypełnionych zielonymi liśćmi.
No to lekcję pierwszą miał, że stan zamrożenia nie jest naturalnym stanem występowania szpinaku w przyrodzie. Ale przyznać trzeba, że z zainteresowaniem słuchał, choć niedowierzająco przez chwilę dłuższą głową kręcił.
Baba też zdumienie swoje związane ze szpinakiem miała. Że z tych trzech koszy to dwa woreczki raptem do mrożenia jej wyszły. Nie licząc obiadu, a zwłaszcza dwóch dziada dokładek.
Wizyta przyjaciółki dużo radości babie sprawiła. Znakiem takim była, że jakieś życie normalne się zaczyna, że ludzie spotykać w realu się już będą, że na wakacje pojechać się da. Blisko rok się nie widziały. A spotkanie ostatnie, co też lekcją życia wiejskiego dla wnuczka być miało, bolesnym bardzo dla baby się okazało. Chłopiec konia pogłaskał, i kurę też, z psami i kotami się pobawił. Tak mu się podobało, że podziękować przyszedł z bukietem pięknych, ukwieconych gałązek. Babcia aż pokraśniała z dumy, a baba pobladła, bo to gałązki brzoskwini były, co pierwszy raz owocować miała. Pocieszała się potem, że dziecko nauczyło się czegoś przynajmniej, że z tych kwiatów to owoce są.
– Nie wyobrażasz sobie nawet, jak Maciuś przez ten rok spoważniał! A ile zainteresowań ma. Dzięki tobie trochę tak przyrodą się interesuje, a ja go gotować nauczyłam. Może master chefem będzie kiedyś? – babcia się rozmarzyła, ale zaraz dodała, że raczej pewnie ornitologiem, bo ptaki lubi bardzo, stale w Internecie je ogląda.
No to baba atrakcję wyjątkową do pokazania miała. Codziennie, późnym popołudniem za jej ogródkiem bażant piękny się przechadza samotnie, bo bażancica pewnie w pobliskich krzakach gniazdo ma.
– Chodźcie ze mną do ogródka, coś fajnego pokażę – baba spacerowiczów w stronę bażanta skierować zamierzała.
– Ta ja was zaraz dogonię – Maciuś w kwitnącą magnolię się zapatrzył. – Bo te kwiaty to dla mamy zerwać mogę chyba – bardziej stwierdził niż zapytał.
– Nie! – babcia i baba zaprotestowały równocześnie.
– Arbuzy z nich wyrosną? – rozczarowany malec się zdumiał. Ale jak bażanta zobaczył, zaraz o rozczarowaniu zapomniał.
– Jaki piękny – westchnął tylko.
A baba przygotowaną do lekcji była, bo jak już z bażantem zaprzyjaźniła się prawie, to i poczytała o nim.
– Bażant tak sam tu chodzi, bo bażancica na jajach już siedzi – chłopcu i przyjaciółce wyjaśniła. – Jest ich około dwunastu, a czasami nawet osiemnaście. Wyobrażacie sobie tyle ślicznych piskląt?
Maciuś nie odpowiedział, bo w telefon już zerkał.
– Grasz w coś? – babcia się zaniepokoiła.
– Nie, o bażantach czytam – chłopiec odpowiedział.
– To posłuchaj lepiej, ciocia ci właśnie o nich opowiada – przyjaciółka lekko wnuka skarciła, ale na babę łypnęła, czy aby na pewno słyszy, jak to mały miłośnik ptaków się rozwija.
– No tak, ale ciocia nie mówi jak się je piecze…