02.10 2023
Tydzień Baby: Wykopki, wizyty u weterynarzy i groźba tajfunów
Odrobaczyć je pani teraz musi – w sklepie baba od prawdziwego hodowcy kur usłyszała, nazwę leku podał jej jeszcze.
– W Internecie go kupię? – baba zapytała.
– Nie, lek to jest, weterynaryjny – uprzejmy pan poinformował.
Weterynarz jednak telefonu od baby nie odebrał, SMS-a przysłał jedynie, żeby napisać o co chodzi, to się odezwie. Ale nie odezwał się wcale, po tym jak baba wiadomość wysłała, że o receptę dla kur się rozchodzi.
– Może kurom recept się nie wystawia, że jaja sobie z niego robisz, pomyślał – dziad diagnozę postawił.
Po wiedzę kolejną więc baba do sklepu się udała. Kierunek ów słusznym się okazał, bo dowiedziała się, że środek ów w przychodni weterynaryjnej się nabywa.
– Nie u nas, my tylko kotki i pieski leczymy – młody weterynarz w pierwszej przychodni poinformował, ale w trzeciej baba dostała i teraz obserwuje bacznie czy aby wszystkie kury wodę piją.
Na tym jednak wizyty u weterynarzy się nie skończyły. Dnia następnego, akurat gdy maszyna do wykopywania ziemniaków wjechała, baba odkryła, że kot Rudolf mało, że rano pod sypialnią jej jak co dzień nie czekał, to na śniadanie nie przyszedł nawet. Śpiącego na krześle w jadalni go znalazła. Na szyneczkę co mu dać próbowała nie spojrzał, a na babę żałośnie łypnął jedynie.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Zaraz więc w koci transporter go wpakowała i do weterynarza się udała. Tego od psów i kotów. Pani, co za nią w kolejce z pieskiem mniejszym od Rudolfa była, o pokazanie kotka poprosiła.
– Myślałam, że rasowy może – z zawodem pewnym oceniła i o przepuszczenie w kolejce poprosiła, że na lunch z koleżankami się spóźni.
– Nie mogę, wykopki mam, też się spieszę – baba grzecznie odmówiła.
– A, to pani ze wsi – i jakby dla potwierdzenia słów tych weterynarz wyszedł i do baby się zwrócił:
– Mówiłem wczoraj, że kurami się nie zajmujemy…
Ale kotkiem świetnie się zajął. Trzy zastrzyki mu zaaplikował, takie, że jak do domu wrócili w Rudolfa nowy duch wstąpił. Zjadł wszystko, co w miseczkach było i za babą na zbieranie ziemniaków się udał. Koniec prac to prawie był, kot radośnie biegał, a baba złowrogie spojrzenia dziada i bratanków czuła.
– To mówisz, że Rudolf zachorował tak nagle – z niedowierzaniem przyjaciółka bratanka stwierdziła.
Na dowód więc baba odparła, że serię zastrzyków dostać jeszcze musi.
Po kolejnym, w drodze powrotnej kot darł się tak w samochodzie, że baba radiem zagłuszyć go próbowała. Na zapowiedź wiadomości trafiła akurat. „Już za chwilę: Tajfuny na polskim niebie, ostrzeżenia dla kierowców w Wielkopolsce i na Pomorzu, Marsz Miliona Serc…” – usłyszała. I groza ją przejęła. Radio natychmiast wyłączyła, bo pewna nie była czy ono przypadkiem tajfunów nie ściąga, a niebo coraz czarniejsze się stawało…
Spocona do domu dojechała.
– Z tarasu ściągaj wszystko, tajfuny będą – do dziada zawołała, a ów po głowie się postukał.
– W radio mówili, że już na polskim niebie są – baba przekonywała.
– Też w telewizji słyszałem – dziad nadspodziewanie spokojnie odparł. I dodał: – To samoloty bojowe są…