13.11 2023
Tydzień Baby: Wizyta teściowej, co zwierzęta lubi
Ukrywać nie będę, wrażenia dobrego nie zrobiliście – z satysfakcją przyjaciółka baby oceniła. – Co się nasłuchałam o takich wariatach na punkcie zwierząt! Pies wasz rozpuszczony jest, no a co z tym kotem wyprawiacie…
Satysfakcja owa stąd się brała, że przyjaciółka uprzedzała, że teściowa jej gorsza niż w kawałach bywa. A baba w obronę nieznanej dotąd kobiety zawsze szła. No i teraz okazję poznać miała, gdy obie panie w okolice baby na grzyby się wybrały, co ich nie znalazły wcale.
Wizyta miło bardzo się zaczęła. Teściowa ciasto własnej roboty przyniosła i że zwierzęta lubi, powiedziała na konie za oknem patrząc. Na te słowa zaraz Lea, Rudolf i Vincente się stawili, czyli pies i dwa koty.
– Ojej, odejdź! – teściowa od bokserki, co ją czule powitać chciała się opędzała i wyjaśniła, że zwierzęta to ona w telewizji oglądać lubi, bo te na żywo zarazki roznoszą.
– Pozwalacie jej tak na kanapie leżeć? – oburzone zdziwienie wykazała, gdy do kawy zasiedli. Nie zdążyła baba wytłumaczyć, że to kanapowy pies jest właśnie, gdy kot na kanapę wciskać się zaczął. Plecami drogę sobie utorował i w pozycji takiej zasnął, niesmak jeszcze większy na twarzy teściowej wywołując.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
– Mama się nie denerwuje, Lea czysta jest, ona z nimi w łóżku nawet śpi – przyjaciółka niby uspokajała, ale na babę z rozbawieniem wielkim zerkała, że tak ją w oczach teściowej pogrąża. – Rudolf zresztą też tam ostatnio się wkradł.
Stwory chyba przez sen czuły, że coś jest nie tak, bo szybko się zerwały i w swoją stronę pognały. Tyle, że Lea z kawałkiem ciasta teściowej w pysku.
– Zostaw to, bo się jeszcze otrujesz! – dziad w pogoń ruszył, a teściowa pobladła najpierw, a potem czerwona na twarzy zrobiła się całkiem. Na niewiele się tłumaczenia baby zdały, że ciasto pyszne jest, ale czekolada na nim psom zaszkodzić może. Atmosfera siadła całkiem, a babie żaden pomysł do głowy nie przychodził jak ją rozładować. Na szczęście mama baby się pojawiła, więc przedstawianie się odbyło i rozmowa o tym, że grzybów nie ma.
– Aparatu słuchowego szukam – mama wyjaśniła. – Pewna byłam, że na biurku leżał.
– Zaraz znajdę, pewnie Rudolf znowu go ma – baba z ulgą stwierdziła, że w stronę kuchni udać się może, gdzie już ze dwa razy kota przyłapała aparatem jak małą myszką się bawiącego.
Do drzwi dojść jednak nie zdążyła, gdy zdumiony głos teściowej ją zatrzymał:
– Naprawdę? Macie kota, który nie słyszy?