23.05 2023
Tydzień Baby: O naprawdę trudnych akcjach ratunkowych
Łzy baba ukradkiem ocierała, gdy wieś całą objechała, a po Rudolfie śladu nie było. Że może zabłądził i do ludzi dobrych trafił, nadzieję taką miała jedynie, bo to bardzo miły kot był. Mama baby całkiem apetyt straciła, podobnie jak bokserka Lea, nawet dziad przygaszony taki po domu chodził.
Gdy trzecia doba nieobecności pupila minęła, a wraz z nią na powrót owego nadzieja, baba w nocy z Leą wyszła i żałosny koci płacz usłyszała. Zaraz obydwie za głosem ruszyły, a Lea bezbłędnie pod drzewo na którym Rudolf siedział trafiła. Wysoko bardzo siedział. Że z żadnej drabiny dosięgnąć się go nie da, dziad wezwany na pomoc ocenił.
Baba na to, że kotka tak nie zostawi, że straż pożarną wezwać należy. Zły to pomysł był, bo wybrane przez Rudolfa drzewo wśród wielu innych stało, wóz żaden by nie dojechał. Sąsiad zaprzyjaźniony na szczęście drabinę taką miał jak strażacy, co się na części wysuwa. No to dziad z bratankiem sprzęt przynieśli. Pierwszy próbę dziad podjął, ale kota z drabiny wysokiej bardzo dosięgnąć nie był w stanie. Bratanek dopiero, co ze dwa metry ma dał radę i wrzeszczącego coraz bardziej kociaka na ziemię sprowadził. I bohaterem domu został.
Baba też w akcjach ratowniczych uczestniczyła. Najpierw hałas do pokoju największego ją zwabił. Koty po meblach biegały, a nad nimi ptaszek przerażony latał. Za karki baba obydwa złapała i z pomieszczenia wyrzuciła. Okna pootwierała, a w nie gdzieś tak po kwadransie ptaszek trafił.
A po godzinach paru dumny Rudolf do domu wbiegł z kolejnym rozpaczliwie kwilącym ptakiem w pysku. Za nim Vincente, z nadzieją, że też się załapie, a na końcu Lea.
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Zaraz baba Vincenta chwyciła i z psem razem wyprowadziła. Katia w tym czasie Rudolfa złapała i babie przekazała, po czym przerażonego ptaszka zza fotela wyjęła. Przez parę minut na dłoni jej siedział zanim szczęśliwie odleciał.
Mysz baba jeszcze uratowała, ale za to nikt jej nie podziękował. Vincente z ową na tarasie się pojawił. Dzięki baby interwencji gryzoń ocalał, tyle, że do domu uciekł, o co pretensje teraz są.
O wszystkich tych mrożących krew w żyłach wydarzeniach baba na urodzinach koleżanki opowiadała. Kuzynki owej z zainteresowaniem wielkim słuchały, a jubilatka, że baba wiejska taka się stała, orzekła. No to i baba dopiec gospodyni trochę postanowiła.
– Coś mało gości w tym roku masz – w kuchni gdzie po placki poszły zagaiła.
– Przeciwnie, dwie imprezy zrobić musiałam – z dumą koleżanka odparła. – Wczoraj już gości miałam, ale to było takie przyjęcie bardziej elitarne…