25.09 2023
Tydzień Baby: Jesienne problemy z winem w tle
Babo, co tam do piwnicy wrzucałaś? – dziad się zainteresował, gdy przed oknem piwnicznym od psa i kota się odganiała. Nie tyle „się” właściwie, co od myszki małej odgonić Rudolfa i Leę próbowała. I pojedynek ten wygrała, bo przerażony gryzoń sam w jej ręce wpadł i jedyne co zrobić mogła, to wrzucić myszkę do piwnicy.
– To wariactwo jakieś jest – dziad ocenił. – Po to koty mamy, żeby myszy do piwnicy nam nie właziły, a ty sama je tam wpuszczasz. Jesień już, dużo ich przyjdzie jeszcze…
A jak dziad wieczorem sąsiadowi o uratowanej myszy opowiedział, ów nie zdziwił się wcale.
– Żebyś ty wiedział, co baba wyprawiała, gdy wyjechałeś! – rozbawiony opowiadał. – Sam widziałem jak kury na rękach nosiła…
Prawda to była, ale wyjścia innego baba nie miała. Nowe kurki z kurnika wychodzić nie chciały. Trzeciego dnia baba posprzątać musiała, więc je wyniosła refleksję taką mając, że życie sprawiedliwym nie jest. Dziad sobie elegancko po belgijskich muzeach i bibliotekach w ramach pracy chodzi, a ona kurzymi odchodami się zajmuje. Ale zadowoloną bardzo była, gdy kurnik czystością lśnił już prawie i świeżą słomą pachniał na powrót kur czekając jedynie. Bezskutecznie, bo choć zmrok zapadać zaczął, owe nadal na wybiegu pozostawały. Małe takie są, kurczaki właściwie jeszcze, baba pomyślała, a noce chłodne już… Ponownie więc kurki pownosiła, czemu sąsiad zdumiony się przyglądał.
Że niełatwe to wiejskie życie jest, baba przyjaciółce co też na wsi zamieszkała się pożaliła. Jesienią zaś szczególnie, gdy te wieczory coraz dłuższe są.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
– Wpadaj do mnie, razem weselej nam będzie – przyjaciółka zaprosiła. Ale gdy baba dotarła, głosu radosnego już nie miała: – Wina nie mam.
– Nie szkodzi, samochodem jestem – baba uspokoiła.
– Ale ja nie! – koleżanka zła nadal była. – Przez tę cholerną wiejskość kupić nie mogłam… Taka idiotka ze mnie.
Gdy rano do sklepu się udała kolejkę zastała, a zaraz za nią sąsiadka się ustawiła.
– Pani patrzy co kupują, piją na tej wsi strasznie – szeptem poinformowała. – I faceci i kobiety. A jak zagaić czy okazja jakaś, zaraz coś wymyślą.
– O, pani Zosiu, wiśnióweczka widzę – sąsiadka kobietę wychodzącą ze sklepu zaczepiła. – Święto jakieś, życzenia złożyć powinnam?
– Nie, tylko koleżanki wieczorem wpadną – wyjaśnienie padło.
Pan co z butelką większą wychodził, kolegami, którzy siatkówkę oglądać przyjdą się wytłumaczył.
– Tak mówią, a do obiadu wychleją wszystko – sąsiadka ponownie szeptem skwitowała.
No, to przyjaciółce głupio jakoś tak było wino nabyć. Na bułkach więc i pomidorach poprzestała jedynie. A wychodząc ze sklepu sąsiadki zamówienie usłyszała:
– Pięć bułek poproszę, ser, sok malinowy i do tego soku sześć piw…