17.01 2022
Tydzień Baby: Czterdziestka baby. I dziada też
Piec zepsuł się najpierw, przyjaciółka baby zamiast w drogę w pole wjechała i traktorem auto wyciągać trzeba było, szwagier panę złapał, a bratanek, co kierowcą jest z trasy zdążyć nie wrócił. Tak się świętowanie baby i dziada zaczęło. A później wichura nadeszła, drzewa trzy zwaliła, w tym dwa na drogę…
– Wesele też łatwe nie było – mama baby westchnęła, bo jej się właśnie na wspomnienia wzięło. – Świnia nie dojechała…
-Świnia na weselu być miała? – przyjaciółka się zdumiała, więc wyjaśnić jej trzeba było, że nie cała, a przerobiona na kiełbasy i inne dobra w sklepach niedostępne.
A nie dojechała, bo stan wojenny na tygodni parę przed ślubem wprowadzili i na rogatkach milicjanci bagażniki sprawdzali, bo rolnik taki nie mógł zwyczajnie wyrobów własnych sprzedać. Miejsce świni w skupie było.
Wódka (20 butelek) z przydziału była, jak i obrączki. Talon na nie po rejestracji w USC się dostawało. Po babie i dziadzie zaraz kolega z koleżanką się zarejestrowali, nie to że miętę do siebie poczuli, ale potrzebę zyskania butelek dwudziestu na karnawał.
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Goście na baby weselu do piątej się bawili. Nie dlatego, że tak świetnie, ale mieszkania nikt przed godziną ową opuścić nie mógł wskutek godziny milicyjnej.
Tak przed czterdziestu laty baba z dziadem świętowali, a teraz czas rubinowych godów nastał. Bez rubinów, bo dziad zarządził, że prezentów w tym roku nie będzie, bo ów czasu nie miał. Pies się za to ulitował i kaczuszkę ulubioną babie oddał, choć dotąd z nią uciekał najchętniej.
Baba obiad uroczysty ugotowała. Wszyscy chwalili, dziad tylko milczał. Nie to, że mu nie smakowało, taktykę taką ma. W pierwszym tygodniu po ślubie, co miodowym być powinien baba jego ulubioną grzybową i spaghetti podała.
– Nie gap się tak babo, jeść nie mogę – wyczekujące spojrzenia owej skwitował. A na sugestię, że na ten przykład pochwalić by mógł, odparł: – Ustalmy raz na zawsze, że jak nic nie mówię, to znaczy, że dobre.
I tak milczy od 40 lat, co znakiem jest, że baba wprawy w gotowaniu nabrała.
– A jakie lata najfajniejsze były? – przyjaciółka wspominek więcej chciała. Zamyśliła się baba. Może te jak dziecko małym całkiem było i przyszłych problemów nic nie zapowiadało? Ale nie, pieluchy prać bez przerwy trzeba było. Też przydziałowe zresztą. A może wakacje bez pociechy pierwsze? Też nie, nerwowo było, bo owa do Kazachstanu z przyjaciółmi się wybrała.
– Nie wiem – szczerze baba odpowiedziała.
– A dla ciebie dziadzie? – przyjaciółka dopytywała.
– Te wczesne – zdecydowanie odparł.
– Naprawdę? – baba się zdumiała. – Jak w nocy do pociechy wstawać trzeba było i pieluchy prać?
– Nie te – dziad na wspomnienie samo się wzdrygnął. – Jeszcze wcześniejsze. Zanim się poznaliśmy…