Baba bez czerwonej sukienki, czyli kłopoty z prezentami


Babo, sukienka piękną jest, czerwona, przewiewna, na wakacje w Hiszpanii idealna! No i z godzinę po nią w kolejce wielkiej stałam – dziecko, co swój przyjazd z Niemiec zapowiedziało o prezencie zaległym na Dzień Matki opowiadało.

– O, to niepotrzebnie mi zdradzasz, niespodziankę bym miała – baba zachwyty przerwała.

– I tak byś nie miała, bo za mała na ciebie – pociecha odparła. I dodała: – Na mnie jest, więc nie wejdziesz, szkoda, że w sklepie nie sprawdziłam.

Już, już baba powiedzieć miała, że może wymienić się da, ale coś ją tknęło.

– Może sobie ją więc zostawisz? – poradziła.

– No, pewnie tak zrobić muszę – dziecko wywód o sukience zakończyło.

Z prezentami to problemy często są. Przyjaciółka baby łzy w oczach pewnie miała, gdy w niedzielę po ratunek zadzwoniła. Nie dość, że syn jej zestaw kosmetyków, co prezentem na imieniny sąsiada miał być otworzył, to kwiaty dnia poprzedniego kupione padły.

W kwestii kwiatów baba pomóc mogła, bo irysy u niej obrodziły bardzo, z prezentem zaś gorzej było.

– Ale dlaczego Michał te kosmetyki rozpakował? – baba dopytywała.

– Że na Dzień Dziecka dla niego były, pomyślał – przyjaciółka zdenerwowana odpowiedziała. – Rozumiesz? Stary, prawie trzydziestoletni koń na Dzień Dziecka prezent chciał.


INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!


Baba pomysł jeszcze taki miała, że butelkę godną to i w niedzielę kupić można, bo to towar dostępny zawsze jest, na stacjach benzynowych choćby. Tyle, że sąsiad niepijącym się okazał.

Syn na szczęście nie do końca marnotrawnym był. Pięknie wydany atlas ptaków przyniósł.

– Weź to, od Marty dostałem, odkupię sobie, nie zauważy, że go już nie mam – oświadczył. A przyjaciółce łzy w oczach znowu się zakręciły, że dziecko dobre takie ma i że 1 czerwca chociaż drobiazg kupić mu mogła.

Atlas ptaków furorę na przyjęciu zrobił. Solenizant się zachwycił, bo ptaki lubi bardzo, a z rozpoznawaniem ich problem ma.

Gospodyni jak tylko słodkie podała, zaraz atlas oglądać zaczęła. Tyle, że minę dziwną nagle zrobiła.

– Nie podoba ci się? – zaniepokojona przyjaciółka spytała.

– Nie, przeciwnie, świetny ten atlas jest – sąsiadka odparł. – Tylko tak dziwnie tę dedykację napisałaś, nikt go chyba Misiem nie nazywa, chociaż posturę misiowatą rzeczywiście ma.

Po tych słowach na przyjaciółkę zimny pot wstąpił. Na wypadek wszelki uśmiechnęła się, że żart taki to był. Chwilę odczekała i dyskretnie na pierwszą stronę atlasu łypnęła. I dedykację ową nieszczęsną przeczytała: „Kochanemu Misiowi jego Sarenka”…

Pobierz najnowsze wydanie Mojej Harmonii Życia!

Viva Zioła! Sprawdź!

Tekst i zdjęcie: Kamilla Placko-Wozińska

Dodaj komentarz