Tydzień Baby: Sezon ogórkowy. A za chwilę i pomidorowy


Oj, już się cieszę na te twoje ogórki – tak przyjaciółka wiadomość o tym, że sezon ogórkowy baba rozpoczęła, przyjęła. – Najlepsze są – na te słowa baba aż pokraśniała z dumy. Ale na chwilę tylko, bo koleżanka dodała: – To wszystko dzięki wodzie, świetną macie.

– Może więc zamiast słoików z ogórkami baniak wody w tym roku ci dam – baba burknęła.

– Że niby co? Nie rozumiem – przyjaciółka się zadziwiła.

– Skoro tak dobrze te ogórki się kiszą dzięki wodzie…

– No przecież wiem, że nie tylko – uspokajająca odpowiedź padła, po której wedle baby czas na komplementy w jej stronę nastał. – Ziemię dobrą też macie, to i ogórki takie smaczne rosną, czosnek, koperek i chrzan. Składniki mają znaczenie.

A baba nie? – tak w duszy jej krzyczało. To, że odpowiedni kawałek chrzanu dała i proporcje między liśćmi winogron i czarnej porzeczki zachowała? No chyba, że baba tych składnikach się mieści, co znaczenie mają…

Bardziej babę tylko recenzja jej kiszonych ogórków wygłoszona przez kolegę dziada zabolała. Że takie dobre są, bo piwnica, w której stoją, warunki świetne ma. Jakby baba nie miała…

INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!

Pierwszych 12 słoików już się kisi w każdym razie, a kolejne ogórki rosną. Setka to minimum jest, a bywały lata, że ponad 200 słoików było. Najbliższe więc tygodnie ogórkowe będą, co dziada martwi bardzo, bo i on w akcję kiszenia zaangażowany jest. Wieczka dokręcać musi.

– Swoją robotę w ogrodzie mam – burzy się, że baba sama sobie z kiszeniem nie radzi.

Dziad kolejne piętro konstrukcji fasolkę podtrzymującej buduje, bo ona coraz wyżej się pnie. I coś przy pomidorach przycina, bo te obrodziły bardzo i kolejna klęska zaprawowa się szykuje. Baba też o pomidory dba, co by zaraza ich nie zniszczyła. Wodą z drożdżami (100 gram na 10 litrów) je opryskuje. A i innej pracy sporo ma, bo na ten przykład marchewki już całkiem spore z gleby wyciąga. I chwasty też. Niby wszystko w rękawiczkach robi, a paznokcie czarne takie miewa, że pod lakierem widać nawet. Oj, naczyściła się ich baba, gdy na galę prawdziwą z dziadem się wybierała, gdzie strój wieczorowy obowiązywał! Gala boksu na cele charytatywne to była. Przyjaciółka i przyjaciel bratanka walczyli, to i dopingować trzeba było.

Taki boks na żywo, straszniejszy znacznie niż w telewizji jest. Baba najczęściej oczy zamknięte więc miała. Zwłaszcza, gdy dziewczyny walczyły.

Dziad między pojedynkami (gdy baba do siebie dochodziła) koledze o życiu na wsi opowiadał. A najwięcej o psie ukochanym, Lei.

– No mówię ci, bokserki niesamowite są, to już moja druga – zdjęcia w komórce pokazywał. – Jak się przytulać potrafią! Budzisz się i czujesz ciepły oddech przy uchu…

– Śpisz z nią? – znajomy się jakby zadziwił, bo psa pewnie nie ma.

– Sama do łóżka mi włazi… – dziad myśli nie dokończył, bo pani z sąsiedniego stolika wywód przerwała.

– Skończcie już panowie – kategorycznie zażądała ku zdumieniu panów owych i baby też, bo na ringu nic się nie działo i wszyscy przy stolikach rozmawiali. Ale zaraz wyjaśnienie padło:

– Wstyd! Taka gala, a tu seksizm…

Tekst: Kamilla Placko-Wozińska

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Dodaj komentarz