Tydzień Baby: Przez żołądek do serca


– Nic normalnie nie jest – przyjaciółka baby westchnęła. – W domu już nie siedzą, to plus, ale pół godziny w kolejce rodziców stać musiałam żeby Bartka z przedszkola odebrać. Takie przepisy są teraz. U ciebie babo chociaż zrelaksować się można. Wieś to wieś jednak jest, no i weekend od wnuków wolny…

– Tak się wydaje tylko, robota tu na okrągło jest – baba odparła. – Kolejna już dojrzewa – na śliwki i aronię wskazała.

Z grzybów wracały właśnie z pełnymi koszami kani. Istny wysyp tych sów się zrobił, dziad, co wakacje ma jeszcze, codziennie je do domu znosi. Kotlety baba smażyła w ilościach hurtowych prawie, zupy gotowała, suszyła, a wystarczy, że za dom wyjdzie i kolejne rosną.

– Te moje grzyby też weźmiesz, my już przejedzeni sowami jesteśmy – baba zadysponowała.

 

– Przeciwnie, moje ci zostawię – koleżanka zaprotestowała. – U mnie nikt ich nie zje, pamiętasz chyba…

Raz baba wnuki przyjaciółki na flaczki z sów namówić próbowała, ale się nie udało. Starszy z niesmakiem wręcz na talerz babci patrzył, a ta nadziwić się nie mogła, bo grzyby lubił dotąd. Gdy już zjadły podszedł do baby i spytał:

– A te sowy to kto z gniazd wyciągał?

No i do dziś nie wierzy, że to grzyby były. W szkole opowiadał nawet, że ludzie na wsi ptaki łapią i jedzą, jak jego ciocia…

O wnukach za dużo przyjaciółka nie mówiła jednak, bo temat ważniejszy znacznie miała. Faceta mianowicie, co go na kursach angielskiego poznała.


INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!


– Młodszy o pięć lat jest tylko, ale dobrze się trzyma – opowiadała. I pośmiały się, że koleżanka od rozwodu to samych młodszych adoratorów miała. Jednego o dziewięć lat nawet. Mąż starszy był, ale do młodszej poszedł sobie, ironia taka.

– Fajnie, że znowu mam z kim do kina pójść i do pubu, a jutro zaprosiłam go do siebie na kolację, więc chyba mi tę ostatnią cukinię dasz – podsumowała.

Żal trochę babie było, ale co tam, niech sobie przyjaciółka do serca przez żołądek trafia… O telefon poprosiła tylko z relacją z randki.

– Kompromitacja to była – dnia następnego usłyszała. – Wnuki wpadły…

– Ukrywałaś, że babcią jesteś? – baba się zadziwiła, bo wnuki trudno ukryć raczej, gdy w domu tym samym mieszkają, tyle, że na parterze.

– No co ty, lat też nie ukrywam – przyjaciółka zaprotestowała. – Kompromitacja kulinarna…

Gdy chłopcy na piętro wpadli babcia leczo pachnące im zaproponowała. Zgodnie odmówili.

– Ale chleba bym zjadł – Bartek po suchą kromkę sięgnął.

– Bardzo smaczne to leczo – nowy znajomy zachęcić spróbował.

– Wiem, babcia często je robi – starszy wnuk wyjaśnił, a młodszy dodał: – Zawsze gdy kiełbasę starą ma…

Tekst: Kamilla Placko-Wozińska

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Dodaj komentarz