Tydzień Baby – Podróże kształcą


Baba proces wychodzenia ze zdalności za rozpoczęty uważa. Nawet dziad, co zdalny stale jest, z zazdrością łypał na nią, gdy do podróży służbowej się szykowała. On czas między wykładem a spotkaniem z rektorem na robieniu kolejnych strachów na wróble, co sarny od ogrodu odstraszać mają, wykorzystywał.

– Babo daj jakieś stare koszule i kurtki – zażyczył sobie.

– Dziadzie, dlaczego wszystkie twoje strachy ubrania moje noszą? – baba trochę jakby się zadziwiła, z lekka protestując zarazem.

– Jak to dlaczego? – dziada pytanie zdumiało. – Żeby straszniejsze były…

Strachy już stały, gdy baba do pociągu wsiadała, celem udania się do stolicy. To pierwszy taki wyjazd od miesięcy wielu był, radość dużą więc z podróży miała.

Miła sąsiadka zaraz rozmowę z babą rozpoczęła.

– Córka tam mieszka, to w odwiedziny jadę – wyznała. – Ale ja to w tej Warszawie sama bym się pogubiła. Bo ja ze wsi jestem.

No to baba, że ona też ze wsi i zaraz porozumienie miały. Baba to jeszcze taka mało wiejska jest, w pracach różnych nieudolna trochę, to i nauki pobrała. O pomidorach na ten przykład. Że celem zarazy uniknięcia wcale szczepionych kupować nie trzeba. Wystarczy przy sadzeniu pod każdy krzaczek kawałek drożdży włożyć. Dobrze też pokrzywę dorzucić. I żeby wśród nasion marchewek cebulek parę wsadzić, to szkodniki odstraszą.

Gdy pociąg do stolicy dojeżdżał, zatroskana współpasażerka spytała:

– A na to spotkanie trafi pani? Bo jakby co, córka na peronie czekać na mnie będzie, to pomoże.

Grzecznie baba podziękowała, bo umówiona w ogródku przy teatrze była, co się w Pałacu Kultury mieści. Wystarczy, że w wyjście z dworca odpowiednie trafi, to po kłopocie będzie. To i trafiła. Za trzecim razem.

Spotkanie miłym się okazało. Jak przez mgłę już baba pamiętała, że można w słoneczny dzień siedzieć w kawiarnianym ogródku, pić mrożoną kawę i rozmawiać tak twarzą w twarz, bez użycia ekranu.

Za to w pociągu powrotnym szczęścia do towarzystwa nie miała. Facet, co obok siedział, aż za rozmowny był. I wcale mu nie przeszkadzało, że baba książkę czytała, czy przez okno się gapiła.

INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!

– Bratnią duszę w pani czuję –  oświadczył. – To jeszcze opowiem…

Baba co najwyżej potakiwała, ale wiosna, co ją za oknami oglądała, ważniejszą jej się wydawała. Łąki zielone były, sady w kwiatach i krzaki bzu.

– Bez… – sąsiad znów zagaił, a baba co by wątku nie rozwijał, zaraz powiedziała, że bardzo go lubi.

– Niesamowite, ledwo zacząłem mówić, a pani już wiedziała o co chodzi – pasażer z uznaniem głową pokręcił. – Że bez wagonu restauracyjnego nudno się jedzie…

Z ulgą baba odetchnęła, gdy z pociągu wysiadła i dziad ją z dworca odebrał. Zaraz zapowiedziała, że w sklepie zatrzymać się muszą celem drożdży nabycia, bo dnia następnego pomidory sadzić zamierzała. Zaprzyjaźnioną sprzedawczynię zakup dziesięciu paczek zaskoczył.

– Jakieś większe wypieki? – spytała. Baba więc o sposobie na pomidory opowiedziała.

– I warto jeszcze pokrzywę dorzucić, ma dużo mikroelementów – dodała, gdy klient kolejny wszedł.

– Zamiast pokrzywy cytrynę dać lepiej – zaraz do ogrodniczej dyskusji dołączył, a baba uszu nastawiła, bo dla pomidorów swoich wszystkiego co najlepsze chce. – Też zdrowa, a bimber smaczniejszy będzie…

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Tekst: Kamilla Placko-Wozińska

Dodaj komentarz