06.08 2024
Dziad i baba na hiszpańskich drogach. I ścieżkach też…
Nie pędź tak dziadzie! Za szybko jedziesz – w życiu się baba nie spodziewała, że kiedykolwiek słowa te wypowie, bo dziad wolno bardzo jeździ raczej. Ów też zdumienia nie krył.
– O co ci się babo rozchodzi? Trzydziestką jadę niecałą, bo tu się więcej nie da, droga coraz gorszą się staje – zaprotestował.
– To mniej jedź! GPS przed chwilą pokazywał, że za godzinę w zamku będziemy, a teraz już, że za minut dwadzieścia – baba na sprzęt fachowy się powołała.
– Pewnie ta cholerna Węgierka znowu coś pokręciła – dziad westchnął, a jechał już pewnie z pięć na godzinę, bo droga skończyła się całkiem.
Dziad i baba na wakacjach w Hiszpanii są właśnie. Zamki, kościoły i muzea odkrywają różne, a ułatwiać ma im to nawigacja w komórce dziada. Tyle, że owa od roku już chyba wdzięcznym, damskim głosem po węgiersku mówi. Raz już w pola ryżowe wyprowadziła ich pod Walencją.
– Dalej nie jadę i jak tu zawrócić też nie wiem – dziad auto zatrzymał, a baba przekonywać zaczęła, że spróbować jeszcze warto, że fiacik 500 między najbliższe drzewa zmieści się jeszcze, a dalej to już może całkiem dobrze będzie.
Ale ten nie ustąpił, komórkę za to oglądać zaczął bacznie i werdykt wydał, że to nie Węgierki wina, a baby jest.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
– No wiesz – owa z oburzenia ledwo wydukała. – Pilotem świetnym jestem…
– Samolotów może, bo tu trasę pieszą nam wybrałaś…
Cudem jakimś, wakacyjnym chyba kłótni uniknąć się udało. Zamku niestety też, ale dziad zaraz inny do zwiedzania znalazł, bo tych tu sporo jest. Za to kłótnia na włosku w muzeum wisiała. Pięknie tam było, dzieła Velasqueza, Goyi, Murillo i wielu innych baba z zachwytem przez dwie godziny podziwiała. W trzeciej, gdy ekspozycję całą dwa razy przeszła, a dziad raptem do połowy doszedł, złościć się trochę zaczęła.
– Dziadzie, nie będziemy chyba dzień cały w muzeum siedzieć – zaprotestowała, a ów zgodził się, że nie, bo zwiedzenie katedry jeszcze w planach ma.
Gdy czwarta godzina się zbliżała, złość baba narastać zaczęła, bo głodną dodatkowo się poczuła.
– No dobrze, podjedziemy do katedry i potem na lunch – w piątej godzinie dziad się zgodził, a babie zaraz humor wrócił, bo po lunchu na plażę dziada wyciągnąć zamierzała.
Gdy już muzeum opuszczali wdzięczna nawet dziadowi była, bo pani z obsługi w zachwyt popadła, że tacy kulturalni goście z nich, tak dokładnie dzieła oglądali.
– Bo kolekcja wspaniałą jest! Wrócimy tu jeszcze – dziad pochwalił, a baba potakiwała. Już dodać miała, że może w przyszłym roku, gdy dziad uzupełnił: – Zaraz po lunchu…