09.12 2024
Dentysta pasjonat i pacjent też, a baba ósemkę traci
Mądrości trochę ci najwyżej ubędzie. Dziad pocieszał, a dziecko zaraz dodało, że w baby wieku to już mądrość średnio się przydaje. Podobnie jak zęby ósemki.
– One całkiem niepotrzebne są, sami dentyści tak mówią – tłumaczyło. – Tylko kłopot z nimi jest, bo szybko się psują, czego o twoich babo powiedzieć nie można.
Dobrą minę do złej gry baba robić się starała, ale zabiegu usunięcia zęba się trochę bała. Nie tak bardzo jednak jak spocony starszy pan, którego w poczekalni spotkała.
– Ja na dziewiątą, a pan? – spytała.
– Na dziesiątą dopiero, ale wcześniej przyjść wolałem – uspokoił babę, że za długo czekać nie będzie. – Zorientować się chciałem jak to jest, z pacjentami pogadać…
No to baba pierwsza do gabinetu weszła. A jak czekała aż znieczulenie działać zacznie mile z chirurgiem pokonwersowała.
– A ile pan tak dziennie zębów wyrywa? – zagaiła.
– Różnie, ale policzyłem kiedyś, że średnio w tygodniu to 60 będzie – odparł z błyskiem radosnym w oku. – Takich pacjentów co się interesują lubię bardzo – dodał. I zaraz wyliczeniem innym się pochwalił, że w życiu to już z trzynaście tysięcy zębów wyrwał.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Babie wyszło, że to jakby szkołę całą zębów wszystkich pozbawił. Z trudem się powstrzymała z pytaniem czy młody stomatolog spać spokojnie może, gdy on za szczypce czy kleszcze inne już chwytał. A jak rwał ósemkę baby mówił jeszcze, że pracę swoją lubi bardzo i od dziecka dentystą być chciał, tak jak tata jego i dziadek też.
– Jak było? Dobry ten chirurg jest? – pacjent co jeszcze bardziej spocony w poczekalni siedział dopytywał babę, która woreczek lodu do policzka przykładała właśnie.
– Bardzo dobry, nic nie bolało – baba pocieszyła i żeby świadectwo jeszcze lepsze dentyście młodemu wystawić dodała: – To taki prawdziwy stomatolog z powołania. I zawód ten tradycje w rodzinie jego ma. Dziadek i ojciec też dentystami byli. Widać, że pracę swoją kocha.
– Ojej, to całkiem jak ja – starszy pan się ucieszył. – Też pracę swoją kocham i u nas też z pokolenia na pokolenie było. Ale na mnie koniec, syn się wyłamał i inżynierem został – z żalem jakby dodał.
– Czyli z pana też pasjonat taki – baba pochwaliła, a pacjent głową pokiwał. – A czym się pan zajmuje?
Po pytaniu tym uśmiech szeroki na licu mężczyzny się pojawił. I zaraz dumnie oświadczył:
– Rzeźnikiem jestem…