05.04 2024
Po co mieć książki, których się nie czyta?
Umberto Eco miał bibliotekę z 30 tysiącami książek. Większości nie przeczytał. A jednak, to miało sens. Badania sugerują, że półki z książkami, również tymi nieprzeczytanymi są ważne; zachęcają do poszukiwań, do nauki, do szukania odpowiedzi na ważne pytania. Są źródłem intelektualnej pokory.
Tekst: Piotr Michoń
Zdjęcie: pixabay.com
Patrzą na mnie smutno i z wyrzutem. Kupiłeś. Masz. Nie przeczytałeś! Inni są bardziej praktyczni. Tak jak Elilaya, bibliotekarka z forum lubięczytać: … kupuję to, co naprawdę mnie interesuje, i wiem, że przeczytam na pewno. Mam swoją listę i się jej trzymam. (…) Czytam na bieżąco, książki u mnie nie leżą nieczytane.
Z początkiem tej wypowiedzi utożsamiam się w pełni, też wybieram to co mnie naprawdę interesuje. Z tym jednak zastrzeżeniem, że interesuje mnie prawie wszystko. Od historii podbojów i opisu życia plemion pierwotnych po rozważania filozofów na temat natury człowieka. Od podróży rowerem po biologiczne uwarunkowania decyzji zakupowych.
U mnie książki leżą nieprzeczytane. Leżą tak jakoś z wyrzutem. Spoglądają niecierpliwie, a jednocześnie prężą się, bym je zauważył i po nie sięgnął. Czytam, a nieprzeczytanych przybywa. Coraz więcej jest tych, które chcę, chciałbym, muszę, zdecydowanie muszę przeczytać.
Też tak macie?
Kiedyś miałem w swoim pokoju specjalną półkę na to, co nieprzeczytane. Dzisiaj już się tam nie mieszczę. Do tego właśnie od kuriera odebrałem kolejny karton. Pełen – no tak, pięknie pachnących woluminów. Kojarzy mi się to z wanilią? A Tobie czym pachną książki?
W którymś momencie, może z powodu nienawistnych spojrzeń tych nieprzeczytanych w miękkich i twardych okładkach, zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Wtedy to trafiłem na opisujące moją przypadłość japońskie słowo „tsundoku”. Oznacza ono stos książek, które kupiliśmy, ale których nie przeczytaliśmy. Pochodzi od kombinacji słów tsumuna – gromadzić się i doku – tj. czytanie książek. W rozmowie z BBC Profesor Andrew Gerstle wskazał, że słowo to pojawiło się w druku pod koniec XIX wieku, w historii nauczyciela, który ma mnóstwo książek, ale ich nie czyta. Choć wyjaśnienie sugeruje, że jest to swego rodzaju obelga wobec kogoś, kto przez liczbę posiadanych książek, próbuje zrobić wrażenie oczytanego, to w Japonii tsundoku nie ma negatywnych konotacji.
Pewnie, są wśród nas tacy, którzy posiadają rozległe biblioteki, ale rzadko zdarza im się włożyć nos pomiędzy okładki. Pamiętam, jak kiedyś pożyczyłem od kogoś książkę i okazało się, że bardzo wiele kartek było ze sobą złączonych, co świadczyło o tym, że pożyczający nigdy nie zajrzał do środka. Może nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że kilka dni wcześniej opublikował w pewnym czasopiśmie recenzję właśnie tej pozycji. Tego nie polecam. Ale gromadzenie książek tak, jak najbardziej. Może nie przeczytasz wszystkiego, ale na pewno sięgniesz po nie częściej niż ktoś, kto nie ma ich pod ręką. Badania naukowe pokazują, że obecność drukowanych książek w domu sprzyja czytaniu.