14.10 2024
Tydzień Baby: Leśny wysyp i spryt grzybiarzy
Lubi baba grzyby zbierać bardzo, ale udać się na nie do tej pory nie mogła, bo za dużo ich jest. Jak tylko do lasu wybrać się zamierza, zaraz z bratanków któryś z pełnym koszem wjeżdża, albo dziecko i prawie zięć swoje zbiory okazałe podrzucają, do których dziad dokłada się jeszcze. No to baba do przerabiania owych przystępować musi. Godziny w kuchni spędza na gotowaniu, mrożeniu, w ocet pakowaniu, ale ładnie grzybami suszonymi pachnie przynajmniej.
I spryt grzybiarzy podziwia. Zanim jeszcze w telewizji zobaczyła, że niektórzy grzyby w lasach rezerwować próbują, brat jej praktykę tę wprowadził. Jak usłyszał, że obok domu sowy rosną, małe jeszcze, zaraz obwieścił:
– Przykaż wszystkim, że w spokoju zostawić je mają. Podrosną, w sobotę przyjadę, to moje będą.
W sklepie grzybami chwalą się wszyscy. Jak kolejni miastowi przyjechali z zazdrością na prawdziwki pana Rysia łypali i dopytywali gdzie udać się na grzybobranie mają.
– Samochód najlepiej tu zostawić i lasem wzdłuż jeziora się przejść – pan Rysiu radził.
– Nie warto – baba zaprotestowała. – Dziad tam był i tylko kozaki trzy stare przyniósł. I narzekał jeszcze że chaszcze takie, że przejść się nie da. Do Kołaty podjechać lepiej, tam prawdziwków dużo jest…
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Po słowach tych baba mroźny dotyk na plecach poczuła. Spojrzenie pana Rysia to było. A jak już grzybiarze podziękowali i odjechali babę zaatakował:
– Oszalała pani całkiem! Miejsca moje obcym pokazywać…
Nie pomogły tłumaczenia, że las wielkim jest i tłumy spacerują po nim, a i tak grzybów znajdują sporo. Pan Rysiu nie odezwał się już wcale.
Ale miłe i owocne spotkanie w sklepie baba też miała. Pożaliła się, że ziemniaki u niej nie udały się w tym roku i kupować je musi, gdy pani z sąsiedniej wsi, że u niej można, taniej znacznie, powiedziała. Sklepowa zachwyconą nie była raczej, ale baba dnia następnego hurtowo ziemniaki nabyć postanowiła. Problemów trochę z trafieniem miała, bo trzy gospodarstwa obok siebie były. Młodego człowieka dostrzegła na szczęście, który machaniem miejsce wjazdu jej wskazywał.
– Dzień dobry, ja do mamy – grzecznie się przywitała.
– Wiem, wiem – mężczyzna potaknął i zaraz zapytał: – A torby pani nie bierze?
– Nie, worek wziąć zamierzam – baba poinformowała, a młody człowiek aż pobladł.
– Ale po co? – ledwo wydukał. – To grypa chyba tylko jest.
Po tych słowach zdumiona baba zamilkła. A miły dotąd pan, pytanie retoryczne i niechętne raczej zadał:
– To pani nową lekarką rodzinną nie jest?