Co mają do powiedzenia zmarli?


Z Iwoną Górzkowską-Jarząbek, autorką książki Na zawsze. Co mają do powiedzenia zmarli, zajmującą się odprowadzaniem dusz i czytaniem z aury, rozmawia Katarzyna Płóciennik-Niemczyk.

W swojej działalności zajmujesz się m.in. odprowadzaniem dusz. Kiedy i w jakich okolicznościach ujawnił się u Ciebie ten talent?

– Można powiedzieć, że inna byłam od zawsze. Szczególnie silnie uaktywniło się to po zapaści, którą miałam w wieku 18 lat. Byłam reanimowana w szpitalu, a moja dusza w tym czasie wędrowała po nim i oglądała to, co robią z moim ciałem. Potem ważne było dla mnie spotkanie z moim mężem, kiedy zobaczyłam światło i usłyszałam głos: „To jest twoje przeznaczenie”.

Dziś wiem, że to była prawda, tylko niestety dane nam było być ze sobą zaledwie 10 lat, do chwili kiedy zaczęły pojawiać się u mnie sny, zapowiadające coś niezrozumiałego. Po jego nagłej śmierci dotarło do mnie, że został z nami i „zamieszkał” w tej niematerialnej formie, jakby dalej tu żył. Widziałam zarys jego ciała pod kołdrą w sypialni, słyszeliśmy jego kroki, spadały przedmioty i obrazy ze ścian. Do tych wszystkich manifestacji swojej obecności potrzebował dużej ilości energii i ciągnął ją ze mnie i starszego syna, jego ukochanego pierworodnego.

Co działo się dalej?

– Nie było wyjścia. Zaczęłam szukać pomocy, zbyt dobrze wiedziałam, co to oznacza dla nas wszystkich. Staliśmy się dawcami i powoli zaczynaliśmy chorować z powodu osłabienia naszych własnych sił życiowych. Trafiałam do mediów zajmujących się tego typu problemami i to one nauczyły mnie, w jaki sposób go odprowadzić. Trwało to miesiące i całą tę trudną drogę, jaką przeszłam, opisałam w mojej książce.

Rozumiem, że to jeszcze nie był ten czas, kiedy pomagałaś innym w podobnych sytuacjach?

– Nie od razu zaczęłam pomagać innym. Nie miałam na to czasu. Musiałam zapewnić byt i stabilność finansową moim dzieciom. Dużo wtedy pracowałam, tworzyłam i próbowałam sobie ułożyć znów to życie. Jednak ciągle On, gdzieś tam się przysłowiowo wtrącał i jak byłam już potem w kolejnym związku, pojawiał się w snach partnera mówiąc: „W…od mojej żony, nie zasługujesz na nią”.

Trzeba było czasu po prostu, by zrozumieć, że możesz wykorzystać swoją inność, swój talent i być pomocą dla innych?

– Dopiero po wielu latach, kiedy przyszedł swoisty dystans, kiedy zrozumiałam, że biegnę donikąd w swojej pracy, kiedy znów organizm dał mi znak, zwolniłam i skupiałam się na dwóch swoich największych pasjach, czyli na ezoteryce oraz pomaganiu innym i podróżach po świecie. Na dotykaniu miejsc związanych z historią człowieka i energią jaką tam zostawił.

Cały tekst przeczytasz w Mojej Harmonii Życia.

Dodaj komentarz