28.03 2024
Legenda Marii Walewskiej trwa w buteleczce perfum
Mistrzyni polskiego perfumiarstwa, a jest nią Halina Sybilska, wącha kroplę perfum i już po chwili odtajnia wszystkie składniki ulotnej kompozycji powstałej z zapachów. Właśnie dzięki takiej umiejętności często perfumiarza porównuje się do muzyka, który po jednej nutce rozpoznaje utwór.
Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcie: pixabay.com
Nikt od Haliny Sybilskiej nie odpowie lepiej na pytanie, jak się zostaje perfumiarzem utytułowanym i nagradzanym. Według niej to jedyna w swoim rodzaju sztuka, więc nie wystarczy wiedza chemiczna zdobyta na uniwersytecie, wsparta artystyczną predyspozycją.
Tutaj początkujący uczeń nie ma czego szukać, jeżeli nie dysponuje ponadprzeciętnym zmysłem węchu i trudną do precyzyjnego określenia wrażliwością na piękno przyrody i świata. Ale i to jeszcze nie uczyni z niego mistrza, gdy zabraknie mu fantazji, aby na przykład do różanego aromatu dodać takie zapachy, które z tej mieszanki uczynią dzieło na miarę „Pani Walewskiej”, polskie perfumy autorstwa Haliny Sybilskiej, które porównano do światowego hitu ”Chanel-5”. Nie dokona tego również osoba, tak myślę, pozbawiona odwagi eksperymentowania i wyprzedzania czasu, ani gdy praca z laboratoryjnymi menzurkami i buteleczkami nie stanie się jej nieustającą pasją.
Doceńmy nos
Halina Sybilska opisuje cechy zawodowego perfumiarza w dwóch zdaniach: Nos powinien być tak wyszkolony, aby nigdy nie zawiódł. Ma być jak wykute na pamięć „Ojcze nasz”.
Najwyższe wtajemniczenie osiągają tylko najlepsi i najwytrwalsi. Oni wiedzą, że wszystkie zapachy potrzebne do stworzenia perfum znajdą w naturze – w lesie, gdzie rośnie dziki tymianek, w mięcie hodowanej na plantacji, czy w laurowych liściach i w ziarnkach pieprzu o mocnym zapachu drażniącym nos. I w pustynnym Omanie, gdzie jest oaza, w której nie ma ani jednej palmy i nie zobaczymy turystów na osiołkach, a na ostrych, skalistych zboczach góry Jabal Akhdar rosną krzewy róż. Wysoki, brodaty Arab w białej typowej galabii delikatnie zrywa ciemnoróżowy kwiat jeszcze nie muśnięty wschodzącym słońcem. Chwilę trzyma go między palcami, demonstrując jego urodę, a potem podnosi do twarzy, przymyka oczy i zaciąga się oddechem damasceńskiej róży. Usta mężczyzny rozciągają się w uśmiechu pełnym zachwytu. Ten kwiat wraz z tysiącami zerwanych tego ranka powędruje do pobliskiej destylarni, gdzie powstanie najdroższy olejek różany na świecie, marzenie każdego perfumiarza.
Kto powiedział, że mężczyźni są obojętni na aromaty? Zapach uwodzi także mężczyzn, bo nie rozróżnia płci, dociera do każdego nosa bez względu na rasę i wiek. Ludzki nos, jak ostatnio dowodzą naukowcy, jest w stanie rozpoznać aż bilion zapachów. To, prawdopodobnie, winduje niedoceniany i lekceważony węch na najwyższe podium wśród wszystkich zmysłów. Powonienie jest jedynym zmysłem, który poprzez nozdrza bezpośrednio dociera do mózgu, czyli do naszego centrum zarządzania. Badacze przyznają, że jeszcze długo nie zdołają rozszyfrować wszystkich tajników tej specyficznej „inwazji” . Dlaczego? Bo trudno jest badać ludzki mózg i emocje, aby wyjaśnić i zrozumieć rolę subtelnych zapachów wdychanych przez nas nieświadomie. Człowiek nieustannie jest bombardowany wonnościami damasceńskich róż z arabskiej pustyni, jaśminu w ogródku, ale i koszonej trawy, końskiego potu w stajni, czy śmiertelnego dla płuc smogu.