Zaprośmy przyrodę zza płotu i… medytujmy!


Kwiaty tuberozy czy lilii? Jaśminowiec, a może ośnieża karolińska? Takich pytań nie zadaje ktoś, kto szuka w ogrodzie ukojenia dla skołatanych nerwów. Taki ktoś wie, że floksy, a nawet łopian zasługują na eksponowane miejsce w ogrodzie żyjącym w rytmie rodzimej przyrody.

 

Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcie: Tomek Ciesielski

 

W tworzeniu dzikiego ogrodu przeszkadza tylko klimat, który ogranicza dobór rodzimych gatunków. Aby jednak powstał z tego impresjonistyczny, żywy obraz, jego twórca musi mieć praktyczną wiedzę o roślinach, umiejętność komponowania z nich barwnych dywanów, a przede wszystkim artystyczną duszę malarza. Tak mówi Tomek Ciesielski, prywatnie zwolennik angielskich ogrodów, fotograf, członek Garden Media Guild i organizator Weekendu Otwartych Ogrodów, które przeniósł z Anglii do Poznania.

 

Dzikość serca, ale pod kontrolą

Nie francuskim, ani włoskim, ale ogrodnikom angielskim należy się historyczna palma pierwszeństwa za położenie tamy ogrodom powszechnie projektowanym na modłę wersalską. Co akurat u Anglika, któremu przypisuje się typowe cechy flegmatyka, wywołało jawny bunt przeciw geometrii obowiązującej w parkach przy dawnych dworach,  tego nie wiemy. W każdym razie nie kto inny, a William Gilpin był jednym z pierwszych, który rzucił hasło w 2. połowie XVIII w., aby naśladować dziką naturę. Dzięki niemu zaczęło się mówić o sztuce ogrodów malowniczych. Z czasem jego następcy dopisywali kolejne pomysły, którymi były ogrody krajobrazowe, ogrody usytuowane na tle lasów, których nie przetrzebiła ludzka ręka uzbrojona w piły i siekiery, ogrody, w których stawiano przede wszystkim na umiejętny, staranny i przemyślany dobór roślin. I wreszcie ogrody tworzone własnymi rękami, czyli ubabranymi ziemią po łokcie.

 

Kopanie, pielenie, własnoręczne dopieszczanie każdej byliny odciska osobowość ogrodnika, jego wrażliwość na kolory i zapachy, umiejętność wykorzystywania faktury roślin. Wśród znamienitych angielskich dżentelmenów, którzy zmienili świat ogrodów, znalazły się dwie panie. Okazały się wybitnymi specjalistkami, chociaż cygar nie kopciły i nie nosiły meloników.

 

Z historycznej perspektywy wyróżniającą się projektantką była, zmarła przed II wojną, Gertruda Jekyll, malarka, otografka, kolekcjonerka roślin. Przekwalifikowała się na ogrodniczkę, gdy zaczęła tracić wzrok i musiała odłożyć  ędzle. To jej nieprzeszkodziło, by w pełni wykorzystywać swoje malarskie wyczucie na kolory i niczym akwarelistka pejzaży nadal malowała, ale już kwiatowe kobierce. Te, które się ostały do dzisiaj, ciągle poruszają zmysły i wyobraźnię!

 

Tą drugą ogrodniczką, współcześnie żyjącą przedstawicielką angielskiej sztuki ogrodniczej, jest Beth Chatto. Ona z kolei udowadnia, że kwiaty mogą jednak rosnąć na betonie. Tę opinię na jej temat podziela także Tomek Ciesielski, który w swoim smartfonie, dawniej powiedzielibyśmy w wewnętrznej kieszonce marynarki, przechowuje fotografię jej ogrodu założonego na żwirze. A tak naprawdę na dawnym parkingu!

 

-W Anglii zawsze tak było, że ogrodnictwem zajmowali się mężczyźni i tylko dwie kobiety zaliczane są do grona tych najwybitniejszych. W ogrodach Beth Chato widać jej malarstwo i wrażliwość, dbałość o estetykę i kompozycję. To są prawdziwe dzieła sztuki i chociaż rośliny dobrane są tak, aby nie wymagały wiele obsługi, jest to jednak dzikość pod kontrolą człowieka – podkreśla pan Tomek.

 

W naszym kraju brakuje Beth Chato, bo przeobrażanie krajobrazu idzie w odwrotną stronę niż w jej ojczyźnie i coraz częściej zielone skwery zamienia się na płatne postoje dla samochodów.

 

Świątynia Sybilli i łowicka Arkadia

Na dzięczną pamięć w dziejach naszego ogrodnictwa także zasłużyły sobie dwie panie i obie z tytułami księżnych! Ich spuścizną są parki wzorowane na stylu angielskim, które do dzisiaj budzą zachwyt nad dawnymi wyobrażeniami o ogrodach idealnych. Czyli wywołujących dobre emocje, a wyciszających złe i ponury nastrój, budzących refleksje nad tajemnicą otaczającej nas przyrody, bez której nie wyobrażamy sobie życia. Nawet eremita wybierający pustynię na swoje odosobnienie zakłada namiastkę ogrodu na suchej, nieurodzajnej ziemi!

 

Księżna Izabela Czartoryska z Flemingów, zamożna i niezależna dama dawnej epoki, poliglotka, ciesząca się licznymi koneksjami nie tylko polskiej arystokracji, porzuciła wygodne życie w Warszawie i powróciła do Puław, aby tam podnieść z ruin rodzinny majątek. W 1801 r. pierwsi goście, którzy odwiedzili Puławy nie kryli zachwytów dla artystycznego ducha księżnej. Poeci zamiast wzdychać do boskiej Luny, zaczęli tworzyć wiersze pełne uniesień nad nostalgicznym ogrodem i wzniesionej w nim świątyni Sybilli. Ten książęcy powrót na łono natury przypomina współczesne losy polskich rodzin, które przywracają do życia dworki i zaniedbane, opuszczone domki okolone wiejskimi ogródkami.

 

Księżna Helena Radziwiłłowa z Przeździeckich, zaprzyjaźniona z puławską właścicielką ogrodu, wojewodzina litewska, także posiadała wszystkie atuty przypisywane utytułowanym arystokratkom. Jej staraniom zawdzięczamy romantyczny ogród oddalony o krok od Łowicza i nieopodal Nieborowa. Nazwany Arkadią, przywodzi na myśl starożytną Arkadię utożsamianą z grecką krainą szczęścia i spokoju.

 

Odwiedzając dzisiaj te romatyczno-krajobrazowe parki, które mają za sobą ponad 200 lat burzliwej historii, pamiętajmy o inicjatorkach ich powstania. Idea angielskich ogrodów, w których czujemy oddech naturalnej przyrody, niewiele się zmieniła mimo upływu czasu. Wyjątkiem są tylko gatunki roślin, które podlegają takiej samej modzie jak stroje kobiet.

 

Polskie rośliny w angielskim szyku

– Nie ma u nas ogrodów, o których możemy powiedzieć, że są typowo polskie. Takie po prostu nie istnieją, bo nie dorobiliśmy się tradycji ogrodnictwa i nie ma u nas celebrytów ogrodniczych, chociaż mamy dobre polskie szkółkarstwo – uważa Tomek Ciesielski.

 

Jeżdżąc po świecie, szybko się uczymy, ale nasze gusty rozchodzą się w różne strony, więc dominuje eklektyczny miks. Powstają ogrody formalne, w których kąty proste odmierza się cyrklem, a ścieżki, gdyby w prostej linii pięły się w górę, zaprowadziłyby nas do nieba. Udaje nam się odwzorowywać klasyczne ogrody japońskie, również te z codziennie zagrabianym piaskiem, który imituje morskie fale. A od projektantów oczekujemy przede wszystkim ogrodów łatwych w obsłudze.

 

Przeciwnikiem uładzonej przyrody, gdzie wszystko jest ładne i równiutkie, źdźbła trawy policzone, ścieżki pozamiatane z opadających liści i gubionych ptasich piórek, jest Tomek Ciesielski. Jego ogród od 12 lat obywa się bez chemii, więc nie goni z motyką każdego zabłąkanego dzikiego ślazu, który wyrośnie na kolorowym klombie. Jego tolerancja dla dzikiej przyrody jest tak daleko posunięta, że nie uznaje płotów, które odgradzają człowieka od pól, lasów i naturalnych łąk. Uważa, że dopiero bez sztachet i siatek poczujemy jedność z otaczającą nas przyrodą.

 

Jego pomysł na polski ogród w angielskim stylu jest prosty i opiera się przede wszystkim na zestawie roślin, które rosną tu i teraz. W zależności od tego, czy mamy grunt liczony w akrach, czy wielkości chusteczki do nosa, wybieramy te, z których utworzymy szpaler, lub przeznaczymy je na solitery. Lista zawiera gatunki rodzime: sosna, świerk, dąb, brzoza, wierzba, olcha (gdy ogród zakładamy nad rzeką). Ogrodnicy zadbali o takie odmiany, które trafią w gust i potrzeby każdego ogrodnika. Z krzewów godnych polecenia też nie będzie zaskoczenia, bo wszystkie są dobrze znane: jaśminowiec, pigwowiec, forsycja, róża pomarszczona, krzewinki wrzosu pospolitego.

 

Świat bylin pozwala na nieograniczoną swobodę, a jednocześnie buszując wśród kolorów, możemy się skupić na swoim ulubionym fiolecie wrzosów i floksów, czy na wyciszającej i chłodzącej w letnie upały bieli, którą nam dadzą biało kwitnące dzwonki, floksy, rumianki, ostróżki, smagliczki, pelargonie. Taki widok każdego usposobi do kontemplacji nad różnorodnością i doskonałością przyrody. Do kwiatowego szaleństwa realizowanego na kilku kwadratowych metrach nadaje się wiele bylin – floksy, krwawniki, dziewanny zaliczane do ziół, ostróżki, pelargonie, astry, niezapominajki, lilie (kiedyś, kiedyś z białymi liliami dziewczynki szły do I komunii).

 

Jakość życia zależy od jakości naszych myśli, a w świątynnym, naturalnym otoczeniu ogrodu mogą być tylko dobre.

 

Łopian w ogrodzie?

A dlaczego nie? Pamiętam Ustrzyki Dolne sprzed wielu lat i wyprawy w tamtejsze zarośla, gdzie łopiany rozmiarami przewyższały dorosłego człowieka. Jeden ogromny liść wystarczył, aby zamiast kapelusza osłonić się przed piekącym słońcem i deszczem. Wtedy jeszcze łopian był powszechnym i pospolitym „zielskiem” i co się stało, że widać go coraz rzadziej na nieużytkach?

 

Łopian większy (Arctium Lappa Major) w wielu regionach Polski nazywany dziadem, łopuchem, kostropieniem i głowaczem, uznany został za nasz rodzimy gatunek, chociaż przywędrował do nas z obu Ameryk. Traktowany jest jak pospolity chwast i roślina lecznicza. Ma długie, mięsiste korzenie, które po zmiażdżeniu leczą zwichnięcia i stłuczenia. W kosmetyce wykorzystuje się je do mycia przetłuszczających się włosów. Olej wytłaczany z korzeni poprawia przemianę materii. W średniowiecznej Polsce był traktowany jak warzywo. Dzisiaj łopianowe łodygi gotowane jak szparagi zalecają polscy zwolennicy spożywania dzikich roślin, a w Azji nadal korzenie dodawane są do sałatek o nazwie kinpira.

 

Spójrzmy na łopian większy jak na oryginalną ozdobę krajobrazowego/angielskiego/polsko-angielskiego ogrodu i posadźmy go jako solitera pośrodku trawnika. Gdy będzie rósł na dobrej ziemi, rozmiarami ogromnych liści i wzrostem przyciągnie wzrok każdego gościa!

 

Ogród zdradza pasje

Ciekawych przemyśleń nad ogrodami angielskimi (i polskimi „zapożyczeniami”) dostarcza „Monografia – sztuka ogrodu, sztuka krajobrazu” autorstwa Ewy Kosiackiej-Beck. Autorka uważa, iż Anglik czujący się prawdziwym wyspiarzem, świadomie przeżywa piękno przyrody, więc stara się je odtworzyć w miniaturze, czyli w swoim ogrodzie.Według niej w angielskich ogrodach odnajduje się nie tylko ślady krajobrazu, ale również ekonomiczno- intelektualny klimat epoki, ambicje polityczne społeczeństwa i sposób myślenia, a także pasje ogrodnika, jego zainteresowania, zawód.

 

[recent_posts category=”all”]

Dodaj komentarz