Dżentelmeni szos, co makijaż doceniają i drzwi otwierają


Że to koniec ciepła jest, dziad obwieścił, gdy moment taki nastał, że nie wiadomo gdzie kot się kończy a pies zaczyna. Tak się w siebie wtulają, że oznaką zimna nadchodzącego to niewątpliwie jest. Latem bokserka Lea z zazdrością na Rudolfa łypała, gdy ten na drzewa wchodził  i walki o myszy i kretów ratowanie toczyła, a teraz jak tylko mrok wczesny zapada, kanapy wspólnej szukają.

– No dobrze, tulą się ładnie, ale wy bardziej widokiem zwierzaków się zachwycacie niż moim – przyjaciółka co z wizytą wpadła z pretensją w głosie się odezwała.

– Ładnie wyglądasz – ugodowa baba rzekła, choć nic szczególnego nie dostrzegła.

– Jak zawsze – dziad jeszcze bardziej ugodowo dodał.

– Żadne tam zawsze, tylko wy nie widzicie chyba, że cienie na powieki za dwie stówy mam – pretensje się nie skończyły. – Nawet kierowcy na drodze na oczy moje wskazywali i machali mi. Tacy dżentelmeni…

Baba bacznie oczom przyjaciółki się przyjrzała. Faktycznie, cienie co za bon prezentowy nabytym zostały pięknie się prezentowały. Ale że też kierowcy podczas jazdy je dostrzegli, to już zaskakującym było.

Dziad w tym czasie samochodowi przyjaciółki przyjrzał się bacznie. I po chwili nastrój zepsuł jej całkiem.


Podoba Ci się Tydzień Baby?

INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!


– Może nie tyle o te cienie im chodziło, a o to, że z bakiem otwartym jeździsz – ocenił. – Widzisz, dżentelmenów prawdziwych już nie ma.

– A właśnie, że są – baba zaprotestowała. – Sama przed naszym wiejskim sklepem widziałam jak jeden pan żonie drzwi od samochodu otwierał.

I dnia następnego już dziad przekonać się mógł, że baba rację miała. Do sklepu zbliżali się właśnie, gdy samochód z małżeństwem owym podjechał. Mężczyzna wysiadł, a kobieta cierpliwie bardzo czekała, aż ów auto obejdzie i drzwi jej otworzy.

– Ze czterdzieści lat małżeństwem jesteśmy, a ty nigdy tak nie postąpiłeś – baba z wyrzutem się odezwała. – Gest taki mały, a tej pani dzień zrobi…

– Może ona coś z ręką ma? – dziad się zastanowił, bo widać w dżentelmenów nie wierzył nadal.

Ale nie, pani ręce obydwie sprawne miała, bo bez kłopotów na tylne siedzenie po siatki i koszyk nimi sięgała.

Baba przyspieszyła zaraz, celem posłuchania co taki mąż miłego żonie mówi, a bardziej jeszcze celem tego co by dziad posłuchał.

– Dalej, wyłaź wreszcie, bo debila z siebie robię – słowa niespodziewane i niemiłe wcale padły. – Muszę wreszcie wieczorem te drzwi naprawić…

Pobierz najnowsze wydanie Mojej Harmonii Życia!

Sprawdź!

Tekst: Kamilla Placko-Wozińska

Dodaj komentarz