Terapia kamertonami. Jak działa i na co pomaga?


W mojej praktyce, gdy szybko chcę pacjentowi wytłumaczyć, jak działa dźwięk, zadaję mu pytanie – czy w przyrodzie jest coś bez sensu? Nikt jeszcze nie udzielił odpowiedzi twierdzącej. Dźwięku, tak jak natury, nie ustanowił człowiek, zatem jego działanie nie jest ograniczone uwarunkowanym postrzeganiem ludzkiej percepcji. Dźwięk zawsze był i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek przestanie brzmieć.

Tekst: Sylwia Nadgrodkiewicz
Zdjęcie: Pixabay.com

Terapia kamertonami

Jest wszędzie – zarówno w postaci fal słyszalnych dla ludzkiego ucha, jak i tych, których nie słyszymy. Jesteśmy w ciągłym procesie dostrajania, przestrajania się, falowania – bo jak mówi mistrzyni Olga Szwajgier – jesteśmy dźwiękiem, czy się z tym zgadzamy, czy nie.

W tym kontekście nasze zdrowie to harmonia, współgranie naszych wszystkich (uwaga!) organów. Zdrowie to bycie w dobrym nastroju i świadomość, że wszystko gra. Jest przecież tak, że wystarczy, by choć jeden instrument fałszował, a cała orkiestra brzmi fałszywie. Odwrotnie, gdy na przykład chór świetnie stroi, zapominamy, że na jego głos składają się głosy wielu pojedynczych osób. W takich momentach doświadczamy uniesienia. Rzadko kiedy zastanawiamy się, dlaczego tak właśnie czujemy i często traktujemy to wrażenie, jako zupełnie oderwane od jego aspektu fizycznego.

Wszystko jest energią

Jeśli jednak do tego stanu przyłożymy odkrycia fizyki kwantowej – która w ekstremalnym uproszczeniu – pokazuje, że wszystko jest energią, a dźwięk jest jedną z manifestacji tej energii, to nieco łatwiej przychodzi nam zrozumieć swoje wzruszenie jako proces fizyczny. Warto w tym momencie zastanowić się, dlaczego moje ciało reaguje tak, a nie inaczej na konkretną muzykę. To ogromna podpowiedź, co dzieje się w moim ciele. Muzyka pracuje na każdej warstwie naszego jestestwa i mam nadzieję, że mamy już za sobą czasy, gdy człowieka postrzega się tylko jako ciało.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rh- czyli pierwiastek anielski w grupie krwi

Kamertony to precyzyjne narzędzia, których przez ostatnie lata używano tylko do strojenia instrumentów. Nieco wcześniej, ale jeszcze w czasach nowożytnych, gdy nie używaliśmy zaawansowanej technologii, np. USG, kamertony były wykorzystywane na przykład w ginekologii – do sprawdzania czy płód żyje, czy nie, albo do wspierania regeneracji połamanych kości. Muzykoterapia przy ich pomocy znana była w starożytności, ale ich leczniczy wymiar został przywrócony dopiero kilkanaście lat temu. Dzięki uporowi Polki, pani Barbary Romanowskiej, stały się znów przyrządami do przywracania równowagi fizycznej i energetycznej. A tylko równowaga i balans są podstawą zdrowia i uruchomienia samonaprawczych sił organizmu.

Zestaw kamertonów leczniczych to ok. 100 częstotliwości, dzięki którym dostajemy choćby w niewielkim wymiarze dostęp do tajemnicy wszechświata. Okazuje się, że niemal każdy, kto potrafi wsłuchać się całym/ą sobą w dźwięk, potrafi z powodzeniem wyśledzić blokady i dysonanse w ciele. Jeśli jest wszystko w porządku, dźwięk jest jasny, równy, długo się niesie. Gdy w ciele nagromadziło się dużo emocji, jesteśmy zmęczeni, zaciśnięci, albo nasze ciało zamieniło nadmiar przeżyć w chorobę, dźwięk gaśnie, dysonansuje, jest nierówny i nawet nieprzyjemny.

Przyczyna dysharmonii

Jeśli do diagnozy dźwiękiem dołączymy doświadczenie medycyny chińskiej czy odkrycia doktora Hammera – nowej medycyny germańskiej, i dla pewności skorzystamy z praktyki Hildegardy z Bingen, to jest szansa, że uda nam się zlokalizować przyczynę naszej dysharmonii. A tylko ustalenie korzenia naszej choroby może przynieść ostateczne wyleczenie, ulgę i powrót do harmonii w sobie, jak i wokół siebie.

Kamertony, których używam to zbiór kilku zestawów dźwięków, np. dźwięków organów ludzkich, planet, minerałów, czakr, dźwięki solfeggio. Każdy dźwięk został wybrany ze względu na jego korzystny wpływ. Przyglądając się tym zestawom, nietrudno zauważyć, jak szeroko działa dźwięk i jak wiele dziedzin wiedzy wspomaga uchwycenie jego natury.

Co więcej, jeśli dźwięku używasz świadomie – nie możesz zaszkodzić. Metoda nie ma skutków ubocznych. Może co najwyżej nie pomóc – a nie pomaga tylko wówczas, gdy pomimo próby przestrojenia nadajnika – naszego mózgu, uparcie trwamy przy wyuczonych schematach i ciągle nadajemy te same fale mózgowe. A przecież jeśli chorujemy czy źle się czujemy we własnym życiu, znaczy, że to, co dotychczas „nadawaliśmy”, jest błędne, nieaktualne i szkodliwe. Czas zmienić falę. Przestroić nadajnik. Ale dźwięk tylko wówczas wkroczy ze swoją mocą, gdy mu na to pozwolimy, przypomnimy sobie, że prawa natury przychodzą spoza nas i nie są wynikiem naszych oczekiwań i „chciejstwa”. Nasz mózg to tylko komputer, który uczymy się całe życie programować i używać.

Natura wibracyjna

Wszystko ma naturę wibracyjną. Gdy w taki sposób zaczynamy postrzegać rzeczywistość, łatwiej zrozumieć zdarzenia w naszym życiu. Nie ma wtedy przypadków, nie ma złych zdarzeń. Są tylko lekcje, z którymi zarezonowaliśmy, aby coś zrozumieć i czegoś się nauczyć.

Dźwięk staje się kluczem, najbardziej „zmaterializowaną” energią, poprzez którą możemy zrozumieć zasady, którymi posługuje się wszechświat.

Warto je znać, bo życie przestaje być wówczas ciężarem, a staje się codziennie niespodzianką i podarunkiem. Im bardziej rozumiesz zasady, tym mniej masz frustracji na to, co jest. Z kolei im mniej frustracji, tym mniej oczekiwań. Im mniej tych ostatnich, tym mniej chorób. Dźwięk pomoże ci rozbić to co już nazbierałeś/łaś w swoim ciele i swoim polu i jeśli zaufasz mu, pomoże ci pozostawać w harmonii ze wszystkim, co cię otacza. Mnie zrozumienie tego, jak działa dźwięk, odmieniło życie. Zachęcam do wsłuchiwania się w dźwięk i świadomego nadawania swoich myśli w przestrzeń. Wszystko jest bowiem dźwiękiem.

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Dodaj komentarz