07.01 2019
Ta Amazonka wywalczyła wioślarskie mistrzostwo świata!
Cóż może zdziałać w siłowym sporcie, a takim jest wioślarstwo, kobieta o filigranowej figurze, niemal eteryczna jak greckie nimfy zamieszkujące lasy i wodę? Niech się tam nie pcha, bo nie ma szans! Tak myślicie? A jednak trzeba było ją widzieć na Florydzie, gdy niedawno razem z koleżankami – tuż przed metą! – w pięknym stylu wyprzedzała Amerykanki pewne zwycięstwa. To był prawdziwy pokaz męskiej siły w drobnym kobiecym ciele.
Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcia: Piotr Jasiczek
To prawda, że za młodu Krystyna Wechman zawodowo uprawiała wioślarstwo. Prawdą jest też, że jako zawodniczka poznańskich klubów 04 i Tryton zdobywała mistrzowskie krajowe tytuły. Ale to było w latach 1964-73, czyli lata świetlne temu. Teraz plasuje się w grupie wiekowej 60+ , a przynależność do Amazonek podyktowana jest historią jej choroby nowotworowej.
Złoto za wielką wodą
Jak o niej mówią? Twarda, zmotywowana, konsekwentna w tym, co obiecuje kobietom. Urodzona wojowniczka gotowa na każdą walkę, gdy chodzi o kobiety z rakiem piersi. A przy tym przekracza granice swoich możliwości i osiąga cele, o jakich inne boją się myśleć. Tak było, gdy po 45 latach zawodowego uprawiania wioślarstwa i z chorobą nowotworową w tle Krystyna Wechman, prezes Federacji Stowarzyszeń „Amazonki”, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych, siadała do łódki.
Przełamała opór psychiczny, a potem uporała się ze słabością mięśni, które buntowały się przeciw treningom. Początek nie był łatwy. Już po godzinie ćwiczeń mających zwiększyć „masę mięśniową” wszystkie komórki jej ciała – brzucha, ramion, klatki piersiowej, nóg krzyczały z bólu i odmawiały posłuszeństwa. Zaczęła wątpić, czy jest sens, aby tak się katować. To jednak szybko minęło, gdy odczuła, że z tygodnia na tydzień przybywa sił, które wprost ją uskrzydlają i dopingują do kolejnych spotkań z trenerem. Po roku, w którym nie zabrakło również zimowej, suchej zaprawy, była już gotowa do startu. Nie spodziewała się jednak wielkich sukcesów w wieku, w którym jej zdrowe rówieśniczki spacerują z wózkami i niańczą wnuki.
Pierwszy wyścig mastersów w Sarasonie na pięknej Florydzie, gdy usiadła w łódce z drugą zawodniczką, także seniorką, przyniósł rozczarowanie. Obie panie zajęły bardzo dobre czwarte miejsce, ale miały apetyt na więcej. Zwycięstwo przyszło, gdy chwyciła wiosło i ruszyła do mety w czwórce. Nie ukrywała opaski uciskowej na lewej ręce, pamiątki po radykalnej operacji raka piersi, po której pozostał obrzęk limfatyczny.
– Kibicowała nam Polonia, ale chyba najgłośniej krzyczał nasz prezes, zachęcając, abyśmy dały z siebie wszystko. Dobrze, że meta nie była dalej, bo goniłam resztkami sił. Ale było warto, wyprzedziłyśmy amerykańskie faworytki. Dałyśmy radę i to się liczy. Mamy złoto – wspomina.
Owocny gniew
Już nie jedną kobietę z rakiem piersi postawiła do pionu, gdy słyszała pytanie, dlaczego mnie to spotkało? To nie znaczy, że zawsze tak było i dzisiaj Krystyna Wechman nie przeżywa lęku. On w niej jest. Pozostał gdzieś z tyłu głowy i stoi niczym kat nad dobrą duszą. Poznała to uczucie, gdy usłyszała diagnozę, w której było słowo carcinoma (rak). Pamięta, jak ugięły się pod nią kolana i nie potrafiła opanować drżenia całego ciała oraz totalnej, wszechogarniającej pustki w głowie. Po prosu odjechał pociąg życia, a ona, sama, pozostała na pustym peronie.
– To było 27 lat temu, gdy niczego nie było poza strachem, że z tą chorobą śmierć jest nieuchronna. Na szczęście dla mnie ten paraliżujący strach szybko przerodził się w złość i gniew, gdy nikt nie chciał ze mną o tym rozmawiać i nie chciał mi tłumaczyć, dlaczego odradzano mi chemię, która miała mnie zabić. Nawet lekarze niewiele mieli do powiedzenia, a dla mnie, jak na to patrzę z dzisiejszej perspektywy, brak wiedzy był gorszy od samej choroby – wspomina.
Nie istniał internet, nie było googla, ani możliwości nawiązania kontaktów z forumowiczkami w podobnej sytuacji. Jeszcze nie narodziło się pojęcie psychoonkologii i znaczenia terapii. Mogła się załamać i obwiniać o wszystko rodzinę, Boga. Mogła wpaść w czarną otchłań, która odbiera chęć walki i pozbawia nadziei.
Właśnie wtedy sport pomógł jej ominąć ten etap. Wysiłek fizyczny i głowa nastawiona na zwycięstwo zahartowały charakter i dały jej odporność na upadki. Organizm wiedział, że lepiej się buntować, walczyć i krzyczeć, niż ukrywać przed światem i ludźmi. Zaczęła szukać książek o Amerykankach, które już nie wstydziły się mówić publicznie o raku. Zaglądała do podręczników, z jakich uczą się studenci medycyny, bo nie widziała siebie w roli biernej obserwatorki leczenia, jakie ją czekało.
– Najbardziej inspirujące okazały się znane kobiety, nawet te, które jak Kucówna, polska aktorka, nie mówiły wprost o raku piersi, ale wysyłały sygnały, że zmagają się z tą chorobą. Ale prawdziwym przełomem, który zdecydował o tym, kim jestem dzisiaj, były dwie fotografie kobiet, polskich amazonek, które pierwsze odważyły się pokazać twarz – opowiada.
Zrozumiała, jak wiele jeszcze trzeba zrobić, aby także Polki zaczęły mówić o swojej chorobie bez zakłopotania i wstydu. Rak piersi nie stosuje kryterium wyboru. Atakuje na ślepo i może dopaść każdą bez względu na wykształcenie, status społeczny i wiek.
Żadnych ograniczeń
Od wielu już lat życie Krystyny Wechman pędzi z prędkością sondy wysłanej na Marsa. Jak sama mówi, ta choroba nie ogranicza w niczym. Chcesz tańczyć salsę? Tańcz. Wolisz grać w piłkę? Proszę bardzo. Ona na przykład nie tylko wiosłuje, ale i wspina się po górach. Pokazuje twarz i otwarcie opowiada o swojej chorobie. Była uczestniczką śmiałej, jak na tamten rok kampanii społecznej „Amazonki 2011”, w której razem z poznańskimi klubowiczkami wystąpiła w stroju topless.
Dla niej „działanie społeczne”, jakim jest wspieranie kobiet z rakiem piersi, stało się pełnoetatową pracą. I nie są to uświadamiające pogadanki o życiu, jakie wygłaszają celebrytki. Ona zawsze jest dobrze przygotowana merytorycznie, bo wspiera ją dr med. Dariusz Godlewski, poznański onkolog z duszą społecznika. Amazonka Krystyna walczy o konkretne sprawy – nowocześniejsze leki, o ich refundację, o rehabilitację, jaką mają kobiety w innych krajach (wywalczyła już refundację protez, rękawków przeciwobrzękowych, peruk). Nie ma tygodnia, by gdzieś w kraju na mównicy nie lobbowała kolejnego pomysłu mającego poprawić życie chorych na raka piersi.
– Ta choroba nie pozwala o sobie zapomnieć, ale codzienna aktywność, sport, lub inne zajęcia odwracają od niej uwagę, wpływają na jakość życia chorującej i całej jej rodziny. Polki mogą i powinny być leczone według najwyższych, światowych standardów – przekonuje pani prezes.
Społeczne zaangażowanie Krystyny Wechman zostało niedawno docenione w Poznaniu, gdzie jej nazwisko znalazło się na liście najbardziej wpływowych poznanianek stulecia. Wcześniej wyróżniono ją tytułem „Osobowość Roku w Ochronie Zdrowia”.
Plemię wojowniczek
Plemię Amazonek swój ród wywodzi od Aresa, boga wojny i nimfy Harmonii. Ich historia jest niezwykła, ponieważ królestwem rządziły bez udziału mężczyzn, dla których pozostawiły tylko niewdzięczne role służących przypadające zwykle niewolnikom. Na ojców swoich dzieci wybierały cudzoziemców. Jednak nie to rozsławiło je na cały starożytny świat, a obcinanie dziewczynkom jednej piersi, aby nie przeszkadzała im w trzymaniu i strzelaniu z łuku, lub rzucaniu włócznią (Amazonka – ta, która nie ma piersi).
Jedynym ulubionym zajęciem Amazonek były wojny, w które chętnie się wikłały, bądź je wywoływały. W końcu i one zostały pokonane, gdy pewne zwycięstwa wyruszyły na Ateny. To była ostatnia wojna dzielnych Amazonek, które pokonali Ateńczycy pod wodzą Tezeusza.
Życie od nowa
Życie od nowa (Społeczne zaangażowanie Amazonek – aktywnych pacjentek) – taki jest tytuł książki, którą pospołu napisały dwie panie – Edyta Zierkiewicz i Krystyna Wechman.
Jest to kompendium rzetelnej wiedzy o początkach organizowania się kobiet z rakiem piersi nie tylko w Polsce, ale i na świecie, o ich różnorodnych akcjach, także tych radykalnych i mało znanych u nas.
Można się sporo dowiedzieć, jak działają nasze wojowniczki spod znaku Amazonek, jak kobiety wspominają chorobę, co mówią lekarze. Książka powstała przy dofinansowaniu PRFON-u, w ramach projektu „Amazonki – choroba i co dalej?”.
Co warto wiedzieć
W Polsce w ostatnim roku przybyło 18 tys. nowych zachorowań na raka piersi. To dużo? Wystarczy porównać tę liczbę do roku 2010, gdy nowych przypadków było prawie 3 tys. mniej. Niestety, wszystkie szacunki mówią, że tendencja wzrostowa będzie się utrzymywać.
Jak na to powinny zareagować kobiety? Potraktować profilaktyczne badania tak samo, jak wizytę u fryzjera, czyli badać się systematycznie, nie wyrzucać zaproszeń na darmową mammografię, nie lekceważyć samobadania. I pora zrewidować swój styl życia, bo nowotworom sprzyja brak ruchu, alkohol, otyłość, do której prowadzi ciężko strawna dieta pozbawiona owoców i warzyw.
Czas pogrzebać stary mit
Wśród utrwalonych stereotypów na temat raka sięgających czasów, gdy medycyna była jeszcze w powijakach, do dzisiaj przetrwał jeden (i ma się całkiem dobrze): rak jest nieuleczalny. Lekarze nie oszukują pacjentek, gdy mówią, że TO da się wyleczyć. Nie każda jednak z chorujących na nowotwór piersi usłyszy tę dobrą wiadomość, jeżeli zgłosi się zbyt późno do badania lub na kontrolę. W I stadium guza wyleczalność sięga 90-95 proc. Odpowiedzialność za zdrowie spoczywa więc nie tylko na lekarzu, ale i na każdej kobiecie. Najnowocześniejsze leki nie pomogą, jeżeli zapomni się o tym obowiązku.
[recent_posts category=”all”]