Rozwój osobisty i duchowy to nie zabieg chirurgiczny


Podczas jednej z rozmów zostałem zapytany, czy jedna sesja wystarczy, żeby osiągnąć zadowalający efekt  terapeutyczny. To dowód na to, że często adepci rozwoju traktują trenerów, terapeutów i coachów jak chirurgów.  Błędnie wyobrażają sobie, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wykonamy za nich robotę, a oni wyjdą  odmienieni, naprawieni i szczęśliwi, nie wkładając w to swojego wysiłku. Nic bardziej mylnego.

 

Tekst: Adam Kin
Zdjęcie: pixabay.com

 

Warto sobie uświadomić, że praca nad sobą, która ma dać trwały efekt, to przede wszystkim rozwijanie samoświadomości. Gdy konsekwentnie i wytrwale będziesz wymieniać cegłę po cegle swojej świadomości, to w  pewnym momencie zauważysz, że stoi niby ten sam, a jednak zupełnie nowy budynek.

 

Praca nad sobą to zmiana przekonań, wyobrażeń o sobie, życiu, Bogu, pieniądzach, zdrowiu czy miłości. Zmiany,  które zachodzą się wielopoziomowe i wielopłaszczyznowe.

 

Przemiana na poziomie fizycznym

Na poziomie fizycznym i biologicznym musi nastąpić przebudowa połączeń neuronalnych (a to przypomina żmudną  rehabilitację, np. po udarze czy też urazie rdzenia kręgowego).

 

Ludzki mózg jest już na tyle przebadany, że wiadomo, które jego obszary aktywizują się w jakich sytuacjach (np.  które odpowiadają za miłość, za stres czy też strach, a które za motywację).

 

Gdy używasz ciągle tych samych mięśni,  czynności związane z nimi nie będą dla ciebie żadnym problemem. Wykonasz je z łatwością i dużą efektywnością. Te nieużywane natomiast będą wymagały wytrenowania.

 

Podobnie jest z mózgiem. Te obszary, które na co dzień są  bardziej aktywne, dominują nad innymi. Jeśli jesteś z natury pesymistą, myślenie negatywne przychodzi ci łatwo (gdyż ta część mózgu ma doskonale wykształcone połączenia neuronalne) i tym samym uruchomienie tej części  mózgu, która odpowiada za myślenie pozytywne początkowo będzie wymagało zaangażowania, treningu, cierpliwości i wytrwałości. Oczywiście wraz z rozwojem, stopniowo będzie to przychodziło coraz łatwiej, aż do momentu, gdy  stanie się nową naturą.

 

Niestety póki co nikt nie wymyślił narzędzi, które wykonają tę pracę za ciebie.

 

Przemiany w myśleniu, strukturze  mózgu oraz towarzyszące im przemiany energetyczne sprawiają, że zaczyna się zmieniać twoje otoczenie. Odpadają osoby, które już do ciebie nie pasują. W to miejsce pojawiają się nowi ludzie. Zmianie może ulec dosłownie wszystko  – praca pasująca do twojej nowej energetyki, partner, miejsce zamieszkania. Ważne jest, aby nie przeszkadzać Wszechświatowi (Bogu, Wyższej Inteligencji) działać dla ciebie.

 

Przemiana na poziomie energetycznym

„Wszystko jest energią” – to stwierdzenie również zostało już zbadane i dowiedzione przez fizyków kwantowych,  którzy rozbijając atom, a potem wchodząc głębiej (proton, elektron, neutron), zauważyli, że nie ma tam materii – jest czysta energia (wiry energetyczne).

 

A skoro tak jest, to również my ludzie wraz z naszymi myślami, emocjami, przekonaniami jesteśmy zlepkiem różnych  rodzajów energii. Jedne nam służą, inne wręcz przeciwnie. Zatem każda nowa myśl, każda tzw. „pozytywna” emocja będzie drabiną i odskocznią do uczuć wyższych (takich jak miłość czy radość). Im wyższa myśl, im bardziej szlachetna intencja, im bardziej pozytywne nastawienie, tym wyższe będą generować pole energetyczne, tworzyć  naszą nową rzeczywistość. Wysoka wibracja przyciąga do siebie inną wysoką wibrację. Niskie wibracje (czyli  częstotliwości) po prostu nie pasują do wysokiej, więc już wg praw fizyki nie mogą się spotkać. Mówi się o  „nadawaniu na tych samych falach”. W związku z tym, zaczyna się przebudowywać świat materialny. Odpada  wszystko co stare, zbędne i już nie pasujące do nowej wersji ciebie.

 

Przemiana na poziomie świadomości

Praca ma planie mentalnym (rozpoznawania wzorców i ograniczeń tkwiących w podświadomości), które  odpowiadają za stare niskowibracyjne myśli, a w konsekwencji emocje, wiąże się ze wzrostem świadomości. Im  głębiej kierujesz się do siebie, tym bardziej zaczynasz zauważać iluzje i błędne przekonania. Im bardziej tkwisz w  zaślepieniu i iluzji, tym bardziej przykre i bolesne są skutki twojego postępowania. Jeśli jednak z tych skutków potrafisz wyciągnąć wnioski i przekuć w życiową lekcję, wówczas (i tylko wówczas) ma zastosowanie powiedzenie, że  „wszystko dzieje się po coś” albo „każde doświadczenie jest dla mnie dobre”.

 

Przemiana świadomości przypomina trochę trzeźwienie, a trochę dojrzewanie dziecka, które rozkłada na części swój  zabawkowy kalejdoskop (aby wyciągnąć z niego „gwiazdkę z nieba”) i zauważa, że w środku znajdują się tylko kawałki pokruszonego kolorowego plastiku i lusterka. Początkowo rozczarowanie jest duże. Tutaj pojawia się kolejny ważny krok: umiejętność zaakceptowania tego stanu.

 

Jeśli tego zabraknie, zaczniesz ponownie szukać innych zamienników iluzji, które pozwolą ci poszukiwać nadal  swojej „gwiazdki z nieba”. Zabawkowy kalejdoskop zamienisz tylko na inny gadżet. Czasem tak jest, i to również jest  proces dojrzewania do prawdy oraz jej akceptacji. Tutaj często ludzie popadają w piękne iluzje duchowości i  wspaniałej miłości do wszystkiego i wszystkich, zapominając o posprzątaniu własnego podwórka (podświadomości),  bo to wymaga skonfrontowanie się z tym, co niewygodne.

 

Osobiście doświadczałem stanów, w których nie potrafiłem zaakceptować zmian (mimo iż wiedziałem, że są lepsze  dla mnie niż to, co było). Były lepsze, były zdrowsze, ale podświadomości wydawały się nudne. Skutek? W szybkim  tempie odnowiłem wszystko, co znałem wcześniej, co było destrukcyjne, ale bardzo podniecające i przyjemne. I ten  stan się utrzymał, dopóki „trudne lekcje życiowe” nie pozwoliły więcej zakłamywać siebie. Wówczas pojawiła się  gotowość do ponownego zmierzenia się z problemem. Gdy wzrasta świadomość, zauważasz więcej, wyrastasz z iluzji,  inaczej odbierasz i interpretujesz zjawiska i wydarzenia. Oczywistą konsekwencją tego stanu są inne emocje i uczucia. Mniej tych negatywnych, gdyż przestajesz postrzegać świat jako „wszelkie zło wymierzone przeciwko tobie i na złość tobie”.

 

Przemiana na „płaszczyźnie duchowej”

Już samo poszerzanie świadomości, wgląd w siebie i całokształt drogi do samopoznania, to duchowość. A każdy krok  do siebie przybliża mnie do zrzucania iluzji i poszerzania świadomości. Są takie sytuacje lub „problemy” w życiu  człowieka, które nie chcą się zmienić pomimo wielu starań. I takie sytuacje sprawiają, że zmieniamy się na głębszej  płaszczyźnie. Uczymy się pokory (ale nie takiej negatywne rozumianej, w stylu ‘”siedź cicho ze spuszczoną głową”).  Zauważamy, że nie zawsze jest po naszej myśli, że są rzeczy, które przyjdzie nam wcześniej czy później zaakceptować, że to, co wydawało nam się niezbędne do szczęścia, nagle przestaje mieć znaczenie.

 

Pojawia się w nas głębsza mądrość, akceptacja i pokora. I nagle okazuje się, że jednak potrafimy być szczęśliwi, bez  tego, co jeszcze kilka lat wcześniej wydawało się być niezbędne.

 

Niektórzy nazywają to dojrzewaniem duszy. Osoby, które emanują tym niejako od urodzenia określa się mianem  starych dusz (takich co to wiele wcieleń i doświadczeń mają już za sobą). Wiele zrozumiały, więc nie spieszno im do  podniet świata doczesnego.

 

Weź się do pracy

Niektórzy na samą myśl o pracy nad sobą czują zniechęcenie i odrazę. Świadczy to o nieoczyszczonej podświadomości (wyobrażeniach rodem z praktyk ascetycznych i męczenników kościoła), że droga do siebie zapewne  jest długa, bolesna i przykra. Tak oczywiście będzie, dopóki te przekonania nie zostaną usunięte. Wówczas  cały rozwój staje się wspaniałą zabawą i przygodą.

 

Wszystko, czego potrzebujesz, to świadomość procesu, który i tak już trwa w twoim życiu. Rozpoczyna się od wzięcia  pełnej odpowiedzialności za siebie. Długo popełniałem błąd, szukając mistrzów, którzy mieli mnie uzdrowić. Licząc, że wykonają za mnie całą robotę  (nieświadome zrzucanie odpowiedzialności za siebie na innych).

 

Jak często (nawet podczas prowadzonych przeze mnie warsztatów lub programów rozwojowych) widzę, jak  uczestnicy liczą, że to ja wyciągnę z ich opresji. Nikt inny nie wejdzie ci do głowy i nikt nie może być twoją duszą. Nikt nie przeżyje twojego życia za ciebie. Owszem, terapeuta może zabrać cię w sesji w głąb ciebie. Poprowadzić w  kierunku zrozumienia, ukierunkować na rozpoznanie iluzji, którą on już widzi, a ty jeszcze nie. Ale ostateczna praca, akceptacja, uwolnienie, to zawsze twoja wolna wola i twoja praca.

 

Terapeuta czy uzdrowiciel duchowy pracujący z pamięcią poprzednich wcieleń będzie pomocny. Samo rozpoznanie przyczyny może dać zrozumienie, więc i ulgę. Ułatwia zaakceptowanie aktualnej sytuacji życiowej, ale nie jest jeszcze  rozwiązaniem. Warto to wiedzieć na starcie, aby uniknąć później rozczarowania wynikającego z błędnych wyobrażeń i oczekiwań. Warto wyposażyć się w cierpliwość i narzędzia, a potem zabrać się do pracy. Powodzenia i trzymam  kciuki!

 

[recent_posts category=”all”]

Dodaj komentarz