Jak czystość miłości szkodzi


Jesień taka niby już całkowita, a u baby róże w najlepsze kwitną. Koty, co ponoć intuicję świetną mają, bronią mebli tarasowych na nich się wylegując.

– Zostaw je na parę dni jeszcze, to w swetrach najwyżej na tarasie kawę wypijemy – przyjaciółka, która wizytę swoją zapowiedziała zadecydowała. – Atmosfera odpowiednią z tymi różami będzie, bo o miłości gadać chcę. Ta człowieka bez względu na porę roku dopada.

Coś baba o tym wie, bo przyjaciel młodszy znacznie zrozpaczony zadzwonił.

– Ręce umyłem. I to porządnie – głosem grobowym obwieścił.

– Bardzo dobrze zrobiłeś – baba zdumiona nieco pochwaliła. Okazało się jednak, że nie. Kolega dnia poprzedniego w pubie był, gdzie jak twierdzi miłość życia spotkał. Cały wieczór nad drinkami rozmowy interesujące bardzo toczyli, a na koniec obiecali sobie, że wiele takich będzie jeszcze. Przyjaciel, jako że komórki swojej zapomniał, numer dziewczyny na ręce zapisał. A teraz ta ręka umytą bardzo porządnie jest…

– Nie martw się, pochodzisz do tego pubu trochę, to na pewno ją spotkasz – baba pocieszyła. A dziad zaraz dodał, że lepiej nie, że dobrze się stało, że czas najwyższy, aby Zbychu się ustatkował.

– A taka co, jak prezes mówi, w pubie w szyję daje dzieci mu nie urodzi – podsumował. – Oj, nie ma coś chłopak szczęścia.

Historię sprzed lat paru przypomniał, gdy koledze koleżanka z pracy podobała się bardzo. Walentynkę więc do laptopa jej włożył z karteczką: „Może kino? Albo koncert? Zbyszek”. Z przerażeniem patrzył potem jak prezes laptopa zabrał, bo na chwilę tylko na biurku koleżanki go położył…

Pośmiały się z przyjaciółką z przypadków owych na tarasie kawę w kurtkach i czapkach pijąc. Przyjaciółka też historię miłosną w zanadrzu miała. Córka, co zagranicą studiuje dom rodzinny odwiedziła. Tydzień była, ale rodzice nie nacieszyli się nią za bardzo, bo jako że dziewczyna w miłości po uszy tkwi, dnie całe z chłopakiem spędzała.

Gdy w końcu smutny dzień powrotu studentki nastał, do pakowania przystąpiła.

– Nie widziałaś mamo takiej czarnej bluzy? Od Wojtka ją dostałam – spytała nerwowo po pokoju się rozglądając.

– Oczywiście, w dużym pokoju leży, wyprałam i wyprasowałam, jak i wszystkie twoje rzeczy – z dumą przyjaciółka odparła, delikatnie uwagę zwracając jaka to dobra z niej matka.

-No wiesz! – łzy w oczach córki się pojawiły, a drzwi do pokoju zatrzaśniętymi zostały.

Rodzice skonsternowani bardzo na korytarzu zostali.

– Może o to jej się rozchodzi, że dorosła już jest, a ty jak dziecku ubranka szykujesz? – zafrasowany ojciec się zastanowił.

Tajemnica zachowania dziwnego wieczorem wyjaśniła się dopiero, gdy studentka walizkę już spakowała, a bluza w pokoju dużym została.

– Tej bluzy od Wojtka nie bierzesz? – matka spytała.

– A po co? – pytaniem dziewczyna odpowiedziała. – Ze mną to zapach Wojtka jechać miał, a nie płynu do płukania…

Kamilla Placko-Wozińska

Dodaj komentarz