Tydzień Baby: Ogrodowe radości i przykre niespodzianki


Jak jeszcze trochę popada, to te truskawki pogniją. Szkoda będzie, bo różowiutkie takie już są – sąsiadka oceniła, a baba do wniosku takiego doszła, że na wsi zawsze coś nie tak jest. Nie pada – bardzo źle, pada – też nie najlepiej…

No, ale u baby plony dobre się zapowiadają. Truskawek coraz więcej dojrzewa, a w folii krzaki obłożone pomidorami zielonymi jeszcze są. Kury jajka znosić zaczęły, ale tego do plonów zaliczyć nie można chyba.

Baba od takich zwyczajnych warzyw i owoców jest, dziad za to uprawy oryginalniejsze prowadzi. Kabaczki rosną mu pięknie, fasolka pnąca z ziemi już wyszła. Tylko arbuzy marne jakieś takie. Rady zasięgnąć u rolnika z dziada, pradziada próbował. Ów z troską roślinkom lichym się przyjrzał, głową pokręcił i po chwili dłuższej werdykt wydał:

– Po mojemu to psy wam w arbuzy szczą…

Bratanek w ziemniakach specjalizować się postanowił. Mentora swojego ma nawet i z nim postępy konsultuje. Że pięknie tak zielono na kartoflisku jest, wzdycha czasami i wzrokiem czułym pędy ogarnia.



INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!


U baby przyjaciółki, co też na wieś się przeniosła umaszynowienie wzrosło. Mąż jej sprzęty różne ponabywał – kosiarkę, pokaszarkę, wiertarki, szlifierki i inne cudeńka.

– Cieszył się jak głupi i gadał, że najważniejsze jest to, że te narzędzia nie mają kabla, a na baterie są, co cenę podniosło bardzo – przyjaciółka opowiadała. –  Przekonywał, że jak się jedzie taką kosiarką po ogrodzie z kablem, to można sobie kabel przejechać i przeciąć, więc lepiej do baterii dopłacić.

To i podopłacał, a w promocji za tyle zakupów urządzenie do wyrywania chwastów dostał – taki drąg ze szczypcami na dole i rączką u góry.

Uroczyste testowanie nowości w weekend się odbyło. Mąż latał z kosiarką, cieszył się, że bez kabla jest. Urządzenie do wyrywania chwastów też go zachwyciło, że usunąć wszystkie można bez schylania żadnego. Wszystkie chwasty powyrywał,  a razem z ostatnim kabel od Internetu też…

W takim ogrodzie to uważać na wszystko trzeba. Mąż innej baby przyjaciółki przygodę przykrą bardzo na działce pod Wrześnią kiedyś miał. Żmija go ukąsiła. Jak już dostał surowicę i do siebie doszedł nieco, sensacyjna wieść okolice obiegła. Zaraz gazety miejscowe napisały, a i regionalna też.  Audycję w radio o żmijach nawet zrobili.

Gdy obolały jeszcze nieco w domu leżał, domofon się rozległ. Telewizja kablowa to była.

– Powiedz im, że wywiadów nie udzielam – żonę poinformował. No to ona grzecznie przeprosiła i wiadomość przekazała.

– To niech sobie nie udziela – niegrzecznie męski głos skwitował. – Ale za kablówkę zapłacić musicie…

Tekst i zdjęcie: Kamilla Placko-Wozińska

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Dodaj komentarz