26.05 2023
Nie musisz mieć pola, aby założyć prawdziwy ogród
Nie musisz mieć pola, aby założyć ogród. Wystarczy balkon, nawet kawalerka, aby powstała w nim żywa, zielona puszcza.
Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcie: Kamila Pawlicka
Każdy malkontent, który uważa, że nie ma ręki do roślin, poddaje się, gdy zobaczy puszczańskie ZAROŚLA, czyli poznański, jedyny w swoim rodzaju „sklep roślinny” bez kwiatów kwitnących i ciętych w szklarniach, z których układa się bukiety i ślubne wiązanki. Tutaj jest multum bujnej roślinności, o jakiej każdy marzy, by mieć we własnym domu, czy choćby w małym mieszkaniu na 20. piętrze. Metraż nie gra roli, bo nawet w najskromniejszych warunkach znajdzie się miejsce na powieszenie u powały pojemnika z filodendronem pnącym, pasiastą trawką, czyli żelistką Sternberga, pospolitym bluszczem, bądź z odmianami bluszczu o ciekawych liściach, scindapsusem (np. pstrym), czy z oryginalną ceropegią Wooda, z marantą. To może być kilka zwisających roślin umieszczonych tam, gdzie kiedyś przypinało się firanki do gzymsu. Dzisiaj koronki i tiule są wypierane przez zielone rośliny, które nie wymagają prania, wybielania, krochmalenia. Pragną tylko odrobiny naszego serca, aby je podlewać, porozmawiać z nimi, gdy im lub nam coś dolega i czasami dokarmić nawozem.
A jeżeli dopadnie je jakaś choroba, w ich przypadku mogą to być szkodniki latające bądź trzymające się tylko ziemi, niewidoczne gołym okiem grzyby, wtedy trzeba odwiedzić lekarza.
Czytaj również: Dieta wysokowibracyjna, czyli wibracje na talerzu
– Jeżeli roślina w doniczce jest niewielkich rozmiarów, radzę przynieść ją do nas. W niektórych przypadkach wystarczy mi pojedynczy listek, na którym widać szkodnika, lub pozostawiony przez niego ślad żerowania. A kiedy coś zaatakuje dwumetrowy filodendron (duma całej rodziny i pamiątka po babci) wtedy na hasło ratunek zbadam taki okaz w domu – mówi Bartosz Ławniczak z ZAROŚLI, absolwent kierunku medycyna roślin na Akademii Rolniczej (teraz: Uniwersytetu Przyrodniczego) w Poznaniu. Czasami, co bez trudu zauważy poznański lekarz flory, nieświadomym „szkodnikiem” może być właściciel rośliny, który albo ją zaleje, albo zapomni i w ogóle nie podleje przez kilka tygodni, czy nawet miesięcy (ekstremalnej suszy nie wytrzyma najbardziej odporny na nią kaktus). Podlewanie zależy nie tylko od ilości wody, bo niektórym gatunkom wystarczy tylko delikatne spryskanie.
– Ważna jest też pora roku i jakość wody, której nie wystarczy tzw. odstanie, bo wtedy odparuje tylko chlor, a kamień pozostaje nadal. Najlepsza woda do podlewana roślin, aby nie straciły urody po przyniesieniu do domu, powinna być przegotowana lub filtrowana, bądź z akwarium („nieprzerybiona”), albo deszczówka – tłumaczy poznański doktor roślin.