
16.08 2021
Tydzień Baby: Baba na europejskich ścieżkach
Tydzień cały już baba z dziadem po Europie jeżdżą, co na dwanaście kościołów, osiem muzeów i siedem zamków przeliczyć się da. Wszystkie przez dziada wybrane, bo tam ważne dzieła do oglądania i fotografowania ma. Dzięki sprytowi baby kąpieli sześć doliczyć można, bo kempingi we Włoszech baba nad jeziorami znalazła. A że do obiektów przez dziada wskazanych blisko z nich było, to i nie protestował za bardzo.
W Bawarii jeden zamek to z dzieckiem nawet oglądali, co wcale łatwym się nie okazało. Pociecha, w Niemczech mieszkająca, dojechać na spotkanie rodziców pod zamek ów miała. Równo prawie się pojawili.
– Przed wejściem czekam – dziecko telefonicznie poinformowało.
– To my przed wejściem jesteśmy – baba odparła, a dziad zaraz zauważył, że o inne wejście chodzić może.
Szybko więc przez teren zamkowy przemknęli, co trwało jednak trochę, bo ów kilometr liczył. Dziecka jednak nie spotkali.
– Znajdź pomnik, to dziecko znajdziesz, bo mówi, że pod nim czeka – dziad po kolejnym połączeniu zarządził. Ale pomnika żadnego na horyzoncie nie było. No to baba zarządziła, że z dziadem w strony różne pójdą. Było co chodzić, bo rzecz w najdłuższym średniowiecznym zamku świata się działa w Burghousen.
– To pomniczek był, nie pomnik, dziecko z daleka widziałem, a jego nie – dziad wzburzony lekko opowiadał, że co to za logika pod czymś takim się umawiać.
– To na przyszłość przed najkrótszym zamkiem się spotykajmy – pociecha odpyskowała. Zaraz jednak miło się zrobiło, choć na zwiedzanie godzina została raptem.
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Dobę tylko odwiedziny dziecka trwały, a szkoda, bo jak dwie były łatwiej na dziada wpłynąć można było. Choćby że do Orlego Gniazda Hitlera wjechać warto. Samej babie by się nie udało, bo dzieł dziada interesujących tam nie ma.
Jak raz baba ładnego coś z drogi zobaczyła i zwiedzanie zaproponowała, opór nastąpił.
– Babo, to przecież barokowe, lokalne badziewie jest – dziad, co w życiu zawodowym średniowieczem się zajmuje ocenił. – Lepiej przy łące się zatrzymam, to sobie te krowy swoje pofotografujesz…
Babie bardzo życie bawarskich krów się podobało. Co kawałek przy drodze stada leniwie sobie chodzą, jak pojedzą to cysternę z wodą mają, a potem leżą sobie zadowolone w słoneczku i przeżuwają. A te polskie? W oborach stoją, nieba przez życie całe nie widzą. Tak sobie baba pomyślała, że i nimi obrońcy zwierząt zająć się powinni.
Dziad za to na kempingu psami się zachwycał, bo za swoją bokserką tęskni bardzo.
– Nie mogłem Lei zabrać – sam siebie tłumaczył. – Ona dziesięciu minut w samochodzie nie wytrzyma. Chyba że w takim… – na kampera wskazał, co specjalnie do wakacji z psami przystosowany jest. Ale jak o cenach owych przeczytał, to zaraz mu przeszło.
Baba w tym czasie dostęp do WiFi uzyskać próbowała. Stała przed tablicą z wielkim napisem WiFi, pod którym hasło absurdalnie długie było, z słów kilku złożone. Po niemiecku w dodatku. Miejscowi, jak rozumieją, to pewnie wbiją je sobie, a baba ma tak po literce? Dziada na pomoc więc ściągnęła.
– Literował będziesz, jak sieć znajdę – oznajmiła.
– W sensie, że co? – dziad jakby się zadziwił.
– No, to – palcem wskazała. No to przetłumaczył:
– Nie mamy WiFi, rozmawiamy ze sobą bezpośrednio…