Dziecięce zabawy, gry i zabawki są nieśmiertelne


Dziecięce zabawy oraz gry należą do najtrwalszych i najbardziej archaicznych form zachowań ludzkich, powtarzających się w często podobnej formie od tysiącleci. Z drugiej strony historycy zabawy zwracają uwagę na głębokie zmiany zachodzące obecnie w sposobach spędzania czasu wolnego przez dzieci: samotnie, przed komputerem lub ekranem telewizora.


Tekst: Dariusz Łukasiewicz
Zdjęcie: pixabay.com

Słabnie bezpośrednia i osobista relacja i interakcja. Często kontakt z drugą osobą ma charakter zapośredniczony w internecie. Tymczasem już starożytni zwracali ogromną uwagę na znaczenie dziecięcej zabawy w socjalizacji, edukacji i rozwoju. Wskazywano, że jest ona równie ważna jak szkoła i decyduje o kształtowaniu się umiejętności nawiązywania relacji z innymi dziećmi, a potem dorosłymi. Pisali o tym starożytni filozofowie – Platon i Arystoteles. Edukacyjną i nauczającą rolę zabawy uznawało wielu, np. filozofowie Locke i Condillac.

Gdzie się bawić

Historyczka Monika Nawrot o przestrzeni zabaw dziecka w końcu XIX i pocz. XX w. pisze następująco:

„dla dzieci chłopskich był to zwykle teren wiejskiej zagrody, okolicznych pól, lasów, czy łąk. Podobnie było z dziećmi z rodzin ziemiańskich, czy arystokratycznych, dla których teren dworu, pałacu i jego okolicy był niezwykle atrakcyjnym polem dla organizacji zabaw (…) Jeszcze inaczej wyglądała przestrzeń zabaw dobrze sytuowanych dzieci w mieście, które wolny czas mogły spędzać w ogrodach, zakładanych przy miejskich willach lub kamienicach, lub w ogrodach i parkach miejskich. Maluchy z rodzin robotniczych bawiły się na podwórkach kamienic, na ulicach w rynsztokach, na cmentarzach”.

Zabawy uzależnione były od pory roku. Zimą bawiono się w domu i krótko na świeżym powietrzu. Urządzano w tym czasie ślizgawki na stawach i jeziorach, lepiono bałwany i organizowano kuligi, budowano wreszcie śniegowe fortece. Matki zimą wypuszczały jednak dzieci na dwór niechętnie, obawiając się przeziębień. Z kolei dzieci z ubogich rodzin często nie miały odpowiedniej ciepłej odzieży i butów, aby w takich zabawach uczestniczyć.

Dzieci wiejskie już około 4-5 roku życia brały udział w pracach domowych, zajmując się pasieniem, opieką nad młodszym rodzeństwem, drobnymi pracami domowymi w obejściu. Teodor Kaczyński wspomina:

„Dobrym pasterzem to ja nie byłem. Zamiast chodzić z batem, żeby odganiać krowy od szkody, to powstawały mi w głowie fantazje: polowania – kawałek zagiętego kija stanowił strzelbę (…)”.

Janowski wspomina, że w początku XIX w., kiedy miał lat 4-5, matka kazała mu pasać gęsi, uznając, że będzie to bardziej pożyteczne niż zabawa na podwórku. Miał tylko pilnować, aby nie narobiły szkody i nie lazły w żyto. Ten obowiązek wykonywał wiosną i jesienią przez kilka lat.

Dziecięce zabawy chłopców

Chłopcy bawili się w wojny i bitwy, wyścigi, wspinali po drzewach, wykradali jaja z ptasich gniazd, rzucali kamieniami i szyszkami do celu. Dziewczynki zbierały kwiaty, plotły wianki, śpiewały. Bawiono się w ganianego, muzykowano i tańczono. Do zabawy wykorzystywano rzeczy znajdujące się pod ręką. Gałęzie, kije, piasek, błoto, liście. Dzieci same robiły zabawki: strzelby, fujarki, łódki z kory. Eliza Orzeszkowa opisuje lalkę biedoty miejskiej:

„Lalka była (…) niczym więcej, jak wielkim i dość potwornym bałwanem, który ojciec krawiec ku pociesze córki swej związał ze szmat, pstrych perkalów i skrawek jedwabnych materii”.

Okazją do otrzymania zabawki były urodziny, imieniny, odwiedziny kogoś z krewnych. Zachował się opis, jak chłopiec z otrzymanego w prezencie pistoletu celuje w babcię, ale trafia (może strzałką?) w święty obrazek i dostaje od oburzonej babci karę stania w kącie. Dzieci otrzymywały zabawki z okazji Świąt Bożego Narodzenia, pod choinkę. W zależności od zamożności rodziców, zabawek było mniej lub więcej, zawsze jednak były one bardzo przez dzieci oczekiwane. Zwykle, po zakończeniu wigilijnego wieczoru dzieci zabierały prezenty do swoich pokoi, gdzie układano je wokół łóżek.

Z tymi najbardziej wartościowymi sypiano.

Najprostsze dziecięce zabawy

Niewiele pozostało wzmianek o zabawach z najmniejszymi dziećmi, ale wszystko to są do dzisiaj znane formy aktywności. Jędrzej Kitowicz w XVIII w. wspominał:

„Zaraz od urodzenia dziecię kładziono do kolebki, wiele razy chciano, aby spało, kołysano go, w dzień i kołysząc go śpiewano, aby prędzej usnęło. Tak nauczone dziecię inaczej nie usnęło, chyba długim płaczem zmordowane, gdyby go nie miał kto kołysać”.

Mamki powszechnie śpiewały maluchom. Łukasz Gołębiowski do zabaw z najmłodszymi zaliczał jazdę na kolanie jak na koniu i klaskanie. W rodzinach szlacheckich małymi dziećmi zajmowała się często bona. Tak też wczesny okres dzieciństwa wspomina Józef Dunin Karwicki:

„Jak sięgnę pamięcią, widzę siebie wraz z rodzoną siostrą Celunią, młodszą ode mnie o dwa lata, na górze w dziecinnych pokojach domu (…) bawiącego się pod dozorem poczciwej naszej bony Rakowskiej (…) Nie odstępowała ona nas na chwilę. (…) Bardzo lubiłem włazić jej na kolana i ociągać jej tłusty podbródek przyśpiewując wesoło: Tosi, tosi dla Rakosi”.

Wyliczanka Tosi, tosi była znana już w początku XIX wieku. Odnotowywane są też wyliczanki: „Koci, koci łapki, pojedziem do Babki, Babka da nam kaszki, a dziadek okraski.” Inne zabawy dziecięce, to „baran, baran, tryk”, czyli stukanie się czołem o czoło dziecka. Do ulubionych zabaw należało też „Jedzie, jedzie Pan, na koniku sam”, kręcenie pieniążkiem. Popularna była wyliczanka „Tu, tu kokoszka jagiełki warzyła…”. Dla zabawienia dzieci wznoszono domki z kart i pokazywano cienie na ścianie i puszczano mydlane bańki.

To wszystko już w początku XIX w., a przecież znamy te zabawy i dzisiaj. Do zabaw ruchowych należały znane i obecnie fikołki, cienie, chowanie się, bańki mydlane. Najpierw opiekunka puszcza bańki dziecku, potem „Wkrótce i samo dziecię puszcza bańki, dziwi się im, zachwyca nimi (…)” Były grzechotki i kołatki, ciuciubabka, bawiono się też w skoki, wyścigi do mety, berka, w chowanego: „jedno z nich szuka, a drugie w kątkach pokoju kryją się; długo zasłanianie oczek już mu się zdaje dostatecznym ukryciem”.

Dzieci bawiły się przede wszystkim w swoim pokoju, ale szczególnie zakazywano im biegania po gabinecie ojca i sali balowej. Jędrzej Kitowicz o ciuciubabce pisał w XVIII w.:

„Jedna osoba z zawiązanymi oczami póty musiała biegać po izbie, póki drugiej z kompanii grających nie złapała; ci zaś wszyscy którzy grali, rozpierzchnąwszy się po izbie powinni byli jękiem odzywać się ślepej babce; ale jęknąwszy czym prędzej uchodzili w inne miejsce, przeto trudne było schwytanie…”.

Lalki i Misie

Łukasz Gołębiowski o zabawach dziewczęcych powiadał: „Płeć ta od lat najmłodszych ma w zabawach swoich różniące ją od chłopców łatwo dostrzegalne cechy. Gry dziewczątek mniej szumne, nie tyle za sobą pociągające hałasu, więcej w nich spokojności, dziewiczego wdzięku, lubej układności i chęci podobania się.

„Chłopców od dziecka wychowywano na aktywnych i energicznych oraz eksplorujących, dziewczynki na bierne i wycofane, nie interesujące się światem poza domem. Tak samo widział to Rousseau: „Chłopcy szukają ruchu i hałasu: bębny, frygi, wózki – oto ich ulubione zabawki. Dziewczęta bardziej lubią to co rzuca się w oczy i służy do upiększania: lustra, świecidełka, a nawet lalki. Lalka jest specyficzną zabawą dziewcząt (…) Popatrzcie tylko jak mała dziewczynka przez cały dzień kręci się koło swej lalki; bez ustanku zmienia jej ubranie, sto razy ubiera i tyleż rozbiera, wymyśla wciąż nowe upiększenia (…) Na tych ustawicznych zajęciach czas mija jej niepostrzeżenie; upływają godziny, a dziewczynka zajęta lalką, nic o tym nie wie, zapomina nawet o posiłkach”.

Rousseau dostrzegał jasno, że jest to przygotowanie do roli matki. Do zabawek dziewczęcych należały więc sprzęty domowe, lalki, naczynia i inne przedmioty gospodarstwa domowego. Przygotowywały je one do przyszłej roli gospodyni domowej i matki.

Lalki miały początkowo wygląd bardzo prymitywny. Wykonywano je nawet z patyka czy kija, które zdobiono nacięciami, symbolizującymi twarz. Późniejsze, XIX-wieczne lalki miały głowy i ręce wykonane z twardego surowca, na przykład z porcelany, a resztę z czegoś miękkiego. W XIX w. lalki coraz częściej produkowane były przemysłowo. Było ich kilka typów, jedne uosabiały modne kobiety klasy wyższej i w ten sposób były ubrane, lalki niemowlęta pojawiły się po raz pierwszy w 1851 r. na wystawie światowej w Londynie, a potem w 1855 r. Paryżu. Królowa Wiktoria bawiła się lalkami do 14. roku życia i miała ich 130.

Przypominały znane śpiewaczki, tancerki i aktorki. Poradnik z 1892 r. podawał: „z lekarskiego punktu widzenia bawienie się lalką należy uważać za znakomity środek wychowawczy, który doskonale sprzyja szybkiemu rozwojowi duchowemu dziewczynki.”

Dziecięce zabawy, gry i zabawki

Janina Porazińska pisała, że jej ulubiona zabawka, to lalka i gospodarstwo lalczyne, z mebelkami z tektury. W pamiętnikach wspomina wesele lalki z marynarzem, a więc zapamiętaną zabawę z koleżanką. Miejscem zabawy lalkami była wnęka okienna na korytarzu, oświetlana lampą naftową.

„Wymarzone miejsce. Sadowiłyśmy się na ziemi i w parapecie rozkładałyśmy zabawki (…) Ileż czarownych historii rozlegało się w tej surowej, szorowanej ługiem desce okiennej, w świetle naftówki-kopcidełka”.

Czy bywali chłopcy, bawiący się lalkami? Znany był Wojtuś Laleczka, chłopak, który był z tego powodu w powszechnej pogardzie, o czym opowiadał Jan Piechota. Wszyscy „unikali jego towarzystwa, uważając go za niewieściucha.” Podobnie zdarzały się dziewczynki, które stroniły od lalek. Jadwiga Żylińska malowała farbami, a lalką bawiła się tylko zmuszona.

Miś był zabawką zarówno dla chłopców, jak i dziewczynek. Komercyjna popularność misia zaczęła się w XIX w. w Niemczech. Misie wystawione zostały na targach w Lipsku w 1903 r., gdzie uzyskały dużą popularność. W podobnym czasie amerykański miś Teddy kojarzony był z amerykańskim prezydentem Teodorem Roosveltem. Miś stał się popularnym bohaterem dziecięcym. Z kolei Kubuś Puchatek stworzony został w 1926 r. przez pisarza Alana Aleksandra Milne`a. Innym popularnym misiem jest Miś Paddington, a w Polsce Miś Uszatek i Colargol.

Pamiętnikarz w początku XX w. wspominał: „Każde z nas miało jakiegoś misia, im bardziej brudnego i wyliniałego, tym bardziej kochanego”.

Dodaj komentarz