Dora Rosłońska i powrót do energii ducha przyrody


Dora Rosłońska, autorka książki „Przebudzenie Lisicy” w rozmowie z Anną Dolską o powrocie do energii ducha przyrody.

Jak to się stało, że z autorki artykułów do Forbesa czy Kukbuka stała się pani autorką dość mistyczną – zwierzęta  mocy, wewnętrzne światło, żywioły?

Dora Rosłońska: Praca w redakcjach była zajmująca i ciekawa, jednak wciąż było to pisanie dla kogoś. Zdarzały się tematy  interesujące, czasem mniej, a i tak trzeba było to napisać. Często nie było w tym mnie, stanowiłam jedynie narzędzie.

 

Od dziecka czułam, że mam pisać książki i długo szukałam tematu. Zaczynałam chyba cztery: biografia artysty,  poradnik o profilaktyce zdrowia dzieci i inne. Ale to wciąż nie było to.

 

Nie uważam się za autorkę mistyczną – moje książki mocno łączą się z życiem codziennym, choć opierają się na wiedzy szamańskiej. Słowo „mistyka” kojarzy mi  się z bujaniem w innych wymiarach, w oderwaniu od ziemi, a ja skupiam się na duchu natury, na przestrzeni serca i  połączeniu człowieka z przyrodą. W tej relacji jest swego rodzaju mistyka, choć użyłabym tu raczej termin „pierwotne połączenie”, które jest naturalną umiejętnością człowieka. Jak piszę w książce „Przebudzenie Lisicy”, każdy z nas ma  w sobie umiejętność komunikowania się z naturą. Mieliśmy to od zawsze, tylko cywilizacja i programy umysłu mocno nas od tego odcięły. Ale nadal mamy to w sobie. Przecież wchodząc do lasu, mimowolnie zwalniamy, a po jakimś  czasie czujemy się zrelaksowani.

 

Tematy duchowości przyszły do mnie dwa lata po śmierci ojca. Szukałam nowej bazy, oparcia, które straciłam wraz z  jego odejściem. Zaczęłam jeździć na warsztaty, bardziej wsłuchiwać się w siebie. Eksperymentowałam z różnymi  metodami rozwoju osobistego, które odnajdywałam w świecie duchowym, by znaleźć te moje. Powoli ten świat  skierowany na ducha i własne wnętrze stał się dla mnie na tyle mój, że poczułam się w nim dobrze. Odrzucałam to, co  w moim przypadku nie działało i coraz głębiej wchodziłam w te rejony, które do mnie przemawiały. Zwłaszcza  energia Matki Ziemi, szamanizm, Zwierzęta Mocy, Kamienie – po prostu energia ducha przyrody. Odnosiłam to do  własnych przeżyć i doświadczeń. Zauważyłam, że oba światy łączą się w całość i komunikują ze sobą. Przyroda i ja.  Metodą prób i błędów, intuicyjnie znajdowałam w niej odpowiednie sposoby i narzędzia, by pomóc sobie samej.  Kiedy po kilku latach odnalazłam własną ścieżkę i opracowałam swoje metody pracy, zaczęłam o tym pisać. I tak  powstała książka „Przebudzenie Lisicy”, a potem następne.

 

Do kogo adresuje pani ,,Przebudzenie Lisicy”? Lisica to pani?

Dora Rosłońska: Jak wskazuje podtytuł książki: „Uświadomienie własnej kobiecości dzięki Zwierzętom Mocy” – książka skierowana jest głównie do kobiet. Jednak warto, by mężczyźni też ją przeczytali, by poznali świat i energię  kobiecą, którą przecież w sobie noszą. Żyją obok nas i z nami, w jednej przestrzeni. Znam mężczyzn, dla których  „Przebudzenie Lisicy” okazało się ważną lekturą. Do tego stopnia, że dają moją książkę na prezent zaprzyjaźnionym  kobietom. To książka dla osób, które poszukują siebie i czują, że świat, w którym żyją ukrywa znacznie więcej niż  nam się mówi. „Przebudzenie Lisicy” to wstęp do poznania własnej kobiecości, prawdy o niej, bo oczyszczam  znaczenie kobiecości z narzuconych na to słowo programów. Każde opisane w książce Zwierzę Mocy jest pewnego  rodzaju symbolem, archetypem konkretnych problemów, z którymi się borykamy w relacjach lub programów  nałożonych na kobiecość.

W „Przebudzeniu Lisicy” przedstawiam też te aspekty Zwierząt, które karmią nasz potencjał, marzenia, siłę do  działania, byśmy mogły się wzmocnić i podnieść głowę. Każdy proces polega najpierw na oczyszczeniu złego i starego, a potem na naładowaniu się dobrą energią, by zacząć nowy rozdział. I taką kolejność ma też moja książka.

 

Czy jestem Lisicą? Czasem tak, czasem nie. Lisica to symbol kobiety akceptującej siebie całkowicie, znającej swoje  wady i zalety. Kobiety, która ma odwagę wyrażać siebie w sposób jej wygodny. To kobieta mocy, której nie zrażają negatywne komentarze, bo dobrze zna swoją wartość. A do błędów i wad podchodzi ze zdrowym dystansem, co nie  oznacza, że jest narcystyczna. Po prostu lubi siebie i nic i nikt nie jest w stanie tego zmienić. Często się tak czuję i tak siebie widzę, ale są też momenty, że mam ochotę zawarczeć jak Wilczyca i obnażyć kły lub uciec do nory jak Mysz. I  za każdym razem jestem w tym sobą.

 

Zwierzęta mocy, karty zwierząt mocy – jak wyglądają prowadzone przez panią warsztaty?

Dora Rosłońska: Zwierzęta Mocy to jeden ze sposobów pracy nad sobą za pomocą archetypów. Niektóre kobiety dobrze czują się, pracując z boginiami. Każda Bogini ma swoje wady i zalety, talenty i umiejętności. Utożsamiamy się  z tego typu alegoriami kobiety, pracując nad własnym charakterem. Istnieją karty bogiń, które dają wskazówki na  dany dzień czy na jakiś proces, który właśnie przeżywamy. Tak samo działa bajkoterapia, gdy zaczynamy utożsamiać  się z bohaterem jakiejś bajki. Analizujemy go, przypatrujemy jego błędom, emocjom, decyzjom, ale tak naprawdę  widzimy w nim siebie i to siebie rozkładamy na czynniki pierwsze. Robimy to jednak bez emocji, bo przecież niby nie mówimy o sobie, prawda?

 

Tak samo, tylko w innej estetyce, działają Zwierzęta Mocy. Na zasadzie symbolu pokazują nam nasze słabości i  potencjał. Zwierzęta Mocy prowadzą przez procesy, wspierając swoją mocą lub ostrzegają własnym cieniem. Kontakt  ze Zwierzętami Mocy mamy ciągle, nawet na co dzień, jadąc autobusem. Jest mnóstwo metod, które pozwalają na  otwarcie się na kontakt z nimi.

 

Bardzo rzadko robię warsztaty. Zdarzają się wtedy, gdy grupa ludzi ma ten sam cel do spełnienia. Spotykamy się  wtedy i wspieramy nawzajem energią, by każdy ten cel osiągnął. Moje warsztaty to kameralne kręgi, czasem nawet  dwu -,trzyosobowe. Wspólnie pracujemy nad intencją, która jest istotą spotkania i wspieramy się w jej realizacji. Przepchnięciu jej tam, gdzie ma iść. Chodzi o pomoc i wsparcie. Idzie to intuicyjnie.

 

Jest pani także autorką książki dla dzieci. Napisała ją pani dla swoich dzieci?

Dora Rosłońska: Napisałam ją z potrzeby serca, myśląc o swoich dzieciach. Ale oczywiście wszystko zaczęło się magicznie. Od dawna zachwycam się twórczością Anny Kucharskiej z Forest Design, której proste ilustracje lasu i  leśnych zwierząt wprowadzają mnie we wzruszenie. Z tego powodu kupiłam od niej plakat ze zwierzętami, które stoją wokół drzewa pośród zimowego krajobrazu. Gdy wieszałam go na ścianie pokoju moich dzieci, obraz mnie zatrzymał.  Wpatrywałam się w niego bardzo długo, obserwując każde z namalowanych zwierzątek. Dosłownie  weszłam w ten obraz swoją wyobraźnią, wyczuwając atmosferę tego leśnego spotkania. Każde ze zwierząt z plakatu  natchnęło mnie swoją historią. W krótkim czasie napisałam bajkę „Kto spełnia marzenia w lesie”. Napisałam ją z  potrzeby serca i dla swoich dzieci. Są tam rozdziały przeznaczone specjalnie dla nich, nawet jeden z Zajęcy nosi imię  jednego z moich synów. Chciałam im w ten sposób wyjaśnić pewne relacje w rodzinie lub w sobie samym. Przemycić  do ich serc i umysłów uniwersalną prawdę, że marzenia spełnia się samemu, a nie czeka na ich spełnienie. Jestem  tego doskonałym przykładem.

 

Czy odwoływanie się do mistyki ma zastosowanie w racjonalnym, pełnym rozwiązań technicznych życiu?

Dora Rosłońska: Racjonalne życie to tylko jeden z wymiarów, którego możemy doświadczyć w naszym życiu. Bo jest ich więcej. I nie chodzi mi tu o astralne podróżowanie w zaświatach, tylko branie z codziennego życia o wiele  więcej niż tylko obowiązki, harmonogram i stres. Bo z tym chyba kojarzy się teraz racjonalność. Ale według mnie  racjonalność to raczej dbanie o siebie i życie w zgodzie ze sobą i swoimi potrzebami. Co jest bardziej racjonalne –  wyciszenie się w lesie i przebywanie w weekend z rodziną czy pęd z pracy do pracy z nosem w telefonie lub picie na  umór w piątek wieczór w tłumie obcych ludzi? To nie jest mistyka, to normalność, o której zapomnieliśmy. Żyjemy tu  o to, by spełniać swoje potrzeby: potrzebę bezpieczeństwa, radości i odpoczynku, radosnego podejmowania  wyzwań. Uważam, że jest nam to niezbędne, byśmy doświadczyli w życiu prawdziwej miłości, radości ze zwyczajnych  spraw i bycia człowiekiem.

Tekst: Anna Dolska
Zdjęcie: Asia Budzicka Fotosubiektywnie
Zdjęcia okładek: Anna Kucharska www.forestdesign.pl

 

[recent_posts category=”all”]

Dodaj komentarz