06.02 2019
Co zrobić, gdy sprawy nie idą po naszej myśli?
Gdy sprawy nie idą po naszej myśli, liczą się tylko silne fundamenty,energia oraz wyrazistość celu. Niezbędna w trudnych chwilach jest determinacja i pozytywne emocje, które pchają nas do działania.
Tekst: Piotr Zawiliński
Zdjęcie: pixabay.com
Postawienie na swoim i zwycięstwo jest uwieńczeniem procesu, polegającego na skupieniu umysłu na tym, czego pragniemy, na budowaniu odpowiednich sprzyjających nam emocji. Na jasnej i niczym niezmąconej wizji swojego celu. Na codziennym odświeżaniu tego pragnienia i umacnianiu tych silnych podstaw, pchających nas do przodu w trudnych momentach. Tylko tak przetrwamy trudne chwile, tylko w taki sposób pokonamy przeciwności losu i zrealizujemy swoje cele.
Mówi się, że jedyną możliwością, aby zachować te parametry jest rozpoznanie i zapanowanie nad swoimi słabościami, przejście przez pasmo procesów samoregulacji i kontroli emocji, użycia ich w taki sposób, aby pracowały la nas, a nie przeciwko nam. To prawie wszystko, co w skrócie może powiedzieć nam psycholog, coach pomagający nam przejść przez trudny okres w życiu lub każda świadoma osoba, która pokonała poważny problem finansowy, sportowy lub każdy inny kryzys.
To jest prawie wszystko, co w skrócie możemy przeczytać w książkach znanych pisarzy i mówców motywacyjnych, takich jak Anthony Robbins czy Brian Tracy. O tych wszystkich mechanizmach dowiemy się na ich seminariach czy nagraniach wideo lub na YouTube. To wszystko jest powszechnie dostępne i możemy brać tę wiedzę garściami, niejednokrotnie za darmo.
Dlaczego nie zawsze odnosimy sukces?
Takie postawy i specyficzna energia są niezbędne wtedy, gdy zmagamy się ze sprawami, które może ogarnąć nasz umysł, gdy sprawy są możliwe do analizy, a dane do zebrania. Gdy jesteśmy w stanie sobie uzmysłowić reguły gry i mechanizmy na polu walki, w którym akurat się znajdujemy, sprawa wydaje się prostsza. Gdy po gruntownej analizie zależności i konsekwencje są do przewidzenia.
Gdy potencjalność okoliczności, które mogą się wydarzyć, spisana na kilku kartkach papieru zdaje się być wyczerpana, wystarczy wtedy zaprząc powyższe psychiczne narzędzia do pracy. Niewątpliwie łatwiej jest nam zgodzić się na sukces, gdy pracujemy w znanym nam obszarze. Na przykład, kiedy powstanie kryzys na giełdzie lub w firmie, bo spada sprzedaż produktu, który oferujemy klientom, gdy kurs dolara drastycznie wzrasta, a my jesteśmy importerami amerykańskiej gumy do żucia.
Kiedy w naszej hurtowni brakuje towaru lub kończy się termin przydatności produktów spożywczych. Wtedy wiemy co robić. Jeżeli nie, to zbieramy wszystkie dane, analizujemy branżową prasę, budujemy strategię promocyjną, wynajmujemy konsultantów, czytamy w internecie, albo zasypiamy kilka razy z książką J. Welcha –„Winning znaczy zwyciężać”. Po tym wszystkim przechodzimy do działania, wiedząc, że kiepski plan jest lepszy niż żaden.
A co możemy zrobić, gdy dzieją się sprawy wyjątkowo trudne, niecodziennie skomplikowane i złożone? Gdy zapadamy na rzadkie choroby czy trudne procesy sądowe ciągną się przez lata, nie pozwalając nam na chwilę wytchnienia? Jak możemy postępować, gdy sprawy osiągają krytyczny poziom, wykraczając poza logikę i jakiekolwiek prawdopodobieństwo zakończenia się ich z pozytywnym skutkiem? Gdy strach gwałtownie paraliżuje nas na samą myśl o tej sytuacji? Jak postępować dalej, gdy nikt z tak zwanych specjalistów i ekspertów nie daje nam na nic gwarancji? Co czuć, będąc w sytuacji niepodlegającej własnej kontroli? Jakiego mentora wynająć? Mnicha Zen czy Chrystusa, bo Bóg już dawno przestał odpowiadać?
Nieograniczony potencjał
Adam Mickiewicz, który pisał: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko” odnosił się z pewnością do czegoś innego niż wiedza, techniki psychologiczne, analiza czy statystyczny zbiór danych, na bazie którego można wysnuć wnioski. Z całą pewnością chodziło mu o coś więcej. Co miał na myśli? Czy chodziło mu o słuchanie głosu swojego serca, intuicji, o kontakt z czymś, co nazywamy wyższą świadomością, źródłem wszechwiedzy, kosmiczną energią czy nieograniczonym potencjałem?
Czy może chodziło mu po prostu o kontakt z Bogiem? Ale jak się tam dostać? Co gwarantuje nam dostęp do tego źródła wszechwiedzy? Czy jest jakiś specyficzny pogląd filozoficzny lub stan dający nam możliwość czynienia tego, co niemożliwe? Gdy tylko zapytamy ludzi, którzy przeżyli jakąś tragedię, pokonali nieuleczalną chorobę lub wyszli cało z opresji, pokonując przeciwności losu nie do pokonania, mówią często, że wiara ich nie opuszczała. Twierdzili, że nie mieli wsparcia, że wszystko wskazywało na porażkę i nie było nadziei ani oparcia w czymkolwiek. Ktoś, kto będzie chciał podnieść cię na duchu w chwili trwogi powie, że nie możesz tracić wiary albo powie, że wiara czyni cuda. A więc co to jest?