29.07 2024
O trudnej sztuce zaprawiania ogórków
Ogórki się babie nie udały. Starczyło ich raptem na nastawianie na konsumpcję bieżącą i zaraz krzaczki schnąć zaczęły. Że znak to taki jest, baba pomyślała, że słoików robić w tym roku nie musi, zwłaszcza, że w piwnicy stare stoją jeszcze. Ulgę pewną odczuła nawet, bo czas zapraw z czasem przygotowań do wakacji się zbiegł, gdy różne rzeczy kupować trzeba. Dziad na ten przykład klapki w Internecie nabywał. I nie radził sobie całkiem.
– Babo, że ile sztuk chcę pytają, to co wpisać? – dopytywał.
– No, że jedną – zdziwiona baba odparła.
– A jak klapka jednego przyślą? – dziad nie dowierzał tłumaczeniom baby, że o liczbę par pytają. Dwie na wypadek wszelki więc zamówił i cieszy się teraz, że rezerwowe jeszcze ma.
Baba zamawianie czajniczka turystycznego kończyła właśnie, gdy dziecko z prawie zięciem wpadli, że porozmawiać chcą.
– Prośba taka wielka jest – prawie zięć zaczął, a babie zaraz do głowy przyszło, że o rękę pociechy chodzi, bo prawie zięciowanie już się prawie zięciowi znudziło.
– Śmiało, słucham – baba z radości pokraśniała i odwagi dodać postanowiła.
– O ogórki się rozchodzi – pociecha zaraz jednak na ziemię ją sprowadziła. – Lubimy te twoje i chcemy się nauczyć je robić. Zaprawmy więc razem. Ile na słoików dwadzieścia kupić musimy?
Pojęcia baba nie miała, bo dotąd kisiła tyle, co sama zebrała i o kilogramach żadnych nie myślała. Że trzy, tak na rybkę rzuciła.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Gdy już wieczór zapraw nastał, dziecko SMS-a przysłało, co by bez niej zaczynać, bo sprawy pilne jeszcze ma. Zezłościła się baba, ale niepotrzebnie całkiem, z prawie zięciem szybko ogórki, koper, chrzan, czosnek i liście winogron w słoiki wpakowali. Tyle, że osiem bez ogórków zostało, a tych w baby sklepie nie było. No to posłała dziada do wsi sąsiedniej, co to w niej market wielki jest, żeby dwa kilo dokupił jeszcze.
– A wiesz babo, że my i tak więcej kupiliśmy, pięć kilo to było – pociecha po powrocie swoim wyznała.
– I nie mówicie? Te dwa, co je dziad kupić ma nie wystarczą w takim razie – baba oceniła.
– To dzwoń, niech więcej weźmie – prawie zięć na pomysł wpadł, ale niesłuszny niestety, bo dziad bez portfela wyskoczył i tylko dwadzieścia złotych od baby miał, a za nie wiele więcej kupić się nie da.
– Bierz za wszystko! – pociecha zadzwoniła z poleceniem takim.
Jak dziad do kasy doszedł, że przeszarżował się okazało. Dwóch złotych mu zabrakło.
– To niech pani odłoży parę – zaproponował, ale klient, co za nim stał stwierdził:
– Nie trzeba, ja temu panu dopłacę!
Po tych słowach cała kolejka uśmiechnęła się z aprobatą, a zaczerwieniony dziad protestować próbował.
– Dołożę, pan się nie przejmuje – zachęcony życzliwym odbiorem klient nie ustępował. I pouczająco dodał: – Na jedzenie dam panu, ale na piwo bym nie dał…