09.07 2024
Nigdy nie jest za późno. Na pomidory, piękność i auto…
Czy ja kiedyś myślałam, że na ten przykład pomidory uprawiać będę? – baba retorycznie raczej na spotkaniu babskim spytała. – A tu proszę, poczytałam, drożdżową metodę zastosowałam i kolejny sezon obicie się zapowiada. Nigdy na nic za późno nie jest!
– Rację baba ma – przyjaciółka poparła. – Życie całe chyba tego angielskiego się uczyłam, a dopiero po kursie dla seniorów gadać zaczęłam…
– Przy mnie gadać zaczęłaś, więc wiem, że to sprawa kursu nie była wcale, a wina raczej – koleżanka Zosia przerwała. I opowiedziała jak to na wycieczce w Grecji kelner przez pomyłkę wino drugie im podał. – Tak się Marta rozkręciła, że o wszystko go wypytała, że babcia kozy ma, zrozumiała nawet…
Dyskusja owa Zosi dotyczyła właśnie, co prawo jazdy od trzydziestu lat ma, a samochodu nie prowadzi wcale. I problem się w rodzinie zrobił, bo mąż na dwa miesiące kraj opuścić zamierza jesienią w celach zarobkowych.
– Parę lekcji jazdy weźmiesz, wprawy nabierzesz i śmigać będziesz jak my wszystkie – koleżanka Jola, co właśnie po kursie makijażu dla 50 plus była zachęcała. I na dowód że w wieku słusznym makijażu pięknego się nauczyła, kurs przyspieszony na spotkaniu zrobiła.
– Pokaż, jak się malujesz – babę pierwszą na warsztat wzięła, kosmetyki wszelakie rozkładając przed nią.
Rzadko baba się maluje, do kur czy do koni jak chodzi, to wcale, więc specjalnie jej nie szło.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
– No nie, za dużo podkładu bierzesz, jak w masce wyglądać będziesz – specjalistka oceniła. – A ten róż, to na kości policzkowe jedynie, nie na policzki, bo wklęsłe ci się robią i jeszcze gorzej jest…
Z trudem baba gorzką pigułkę w postaci tego „jeszcze” przełknęła, gdy Zosia za makijaż się wzięła. Znacznie lepiej jej szło. Wspólnie więc ustaliły, że pojętna bardzo jest i z autem też jej dobrze pójdzie.
Dumne bardzo były, że przekonać im się Zosię udało, a mąż w prezencie dziesięć jazd jej wykupił. Po pierwszej zadzwoniła, że instruktor chwalił ją bardzo. Po drugiej, że sama całkiem nieźle się za tym kółkiem czuje. Milczenie po trzeciej lekcji niepokojącym się więc babie wydało, no to sama zadzwoniła.
– Nie jeździłam dzisiaj, przełożyć musiałam, bo zegarek na działce zostawiłam – wyjaśnienie dziwne baba usłyszała.
– Jaki zegarek? – zdumiała się. – Masz go przecież w komórce, a instruktor taki dobrze wie, kiedy jazdę skończyć.
– O zegarek na rękę się rozchodzi – Zosia tłumaczyła, a baba nadal pojąć nie mogła, co ów wspólnego z prowadzeniem auta ma. No to przyjaciółka się pożaliła: – Bo wiesz, ten instruktor nic nie pokazuje, tylko mówi żeby w lewo czy prawo skręcić. A bez zegarka to ja nie wiem gdzie…