07.05 2024
Szczęśliwy koniec majówki i baby marzenia o deszczu
Żeby tak popadało wreszcie – baba na tarasie westchnęła wzrok nienawistny gości wszystkich ściągając.
– No wiesz babo, majówkę taką piękną zepsuć byś nam chciała – szwagier z dezaprobatą w głosie się odezwał.
– Wieczór wolny od podlewania bym miała – baba się tłumaczyła.
– To bardzo egoistyczne myślenie jest – przyjaciółka głową pokręciła. – Grilla planujemy przecież.
Baba przesadnie długi weekend pracowity bardzo miała. W przeciwieństwie do innych, co sobie majówkowali. Dentystę baby pierwszego prognozy pogody od pracy odwiodły. We wtorek poinformował, że okoliczności niespodziewane zaszły i w czwartek między świąteczny baby umówionej przyjąć nie może. Czas co się zwolnił baba dla siebie wykorzystać postanowiła. Do kosmetyczki więc zadzwoniła, a ta zapewniła, że w ów czwartek pracować zamierza. Tuż przed spotkaniem, gdy słonko ładnie wzeszło u niej też okoliczność taka wystąpiła, że wizytę baby odwołała.
Sadzeniem kwiatów na tarasie się więc baba zajmowała, a w ogrodzie selery, pory malutkie i inną roślinność do ziemi wtykała. I trzydzieści krzaków pomidorów też. Kwiaty na tarasie wdzięcznymi jedynie się okazały i już dnia następnego pięknie się zaczerwieniły. Warzywa licho jak na razie wyglądają, ale podobno jak baba podlewać je będzie okazałe całkiem wyrosną.
Podoba Ci się Tydzień Baby?
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
A z podlewaniem problem duży u baby wystąpił. W kranach co przy ogrodzie i koniach są wody nie ma. Technikę taką więc doraźnie opracowała, że dziad wodę ze stawu do wanienek i wiader nabiera, a ona potem z konewką wśród grządek krąży.
Raz tylko odmówił.
– Babo, umęczony bardzo jestem. Koniom wodę z domu we wiadrach wózkiem zawiozłem – wytłumaczył się.
Szwagier na szczęście od majówkowania na chwilę się oderwał i wody babie nanosił. Jak już wszystko podlała i do domu wróciła, dziad o herbatę poprosił, bo umęczony jeszcze był.
No, ale majówka końca dobiegła. Wszystko jak goście sobie wymarzyli było. Deszcz, albo deszczyk raczej pojawił się dopiero jak wyjechali. Pusto i cicho u baby się zrobiło. Siedli z dziadem na tarasie, ów westchnął, że życie do normy wraca, czyli on do pracy w Gdańsku.
– Ojej, dziadzie, to co ja zrobię, jak wyjedziesz? – baba w przerażenie popadła.
– W sensie, że co? – dziad zapytał.
– No, z końmi… – baba wyjaśniła. – Wodę mieć muszą przecież.
– To im zawieziesz – dziad spokojnie odparł. – Jaki niby problem? Wiaderka na wózek wstawisz i pociągniesz. To lekko bardzo idzie…