17.05 2023
Diety na odchudzanie: Łatka na języku i połykane waciki
Bruce’a Lee, którego pamiętamy i pamiętać będziemy z filmów i kung fu, uśmierciła niewłaściwa dieta i nadmiar wypitej wody. Krążące hipotezy o ciosach łamiących kark i podstępnym otruciu obalają hiszpańscy eksperci, którzy w tym roku przeanalizowali dokumenty pozostawione przez medyków zajmujących się zgonem legendarnego mistrza sztuk walki.
Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcie: pixabay.com
Wiadomość opublikowana na łamach Clinical Kidney Journal nie jest zaskoczeniem dla lekarzy, którzy wiedzą, że obrzęk mózgu u 32-letniego młodego człowieka, jakim wtedy był Bruce Lee i jak oficjalnie stwierdzono, mogły spowodować nerki niedające rady z wydalaniem nadmiaru wody z organizmu. A tak się dzieje przy hiponatremii objawiającej się drastycznym spadkiem sodu i zaburzeniami gospodarki wodno-elektrolitowej. Ten bardzo niebezpieczny dla życia stan może wywołać zatrucie wodą. Bruce’a Lee uśmierciła nie tylko wypijana litrami woda, ale prawdopodobnie także marihuana wywołująca nadmierne pragnienie. Rzadko wspomina się przy tym, o czym informowała żona przedwcześnie zmarłego azjatyckiego Smoka, iż trenujący i walczący mężczyzna zmuszający organizm do nieustannego, gigantycznego wysiłku fizycznego odżywiał się… sokami owocowymi i płynami.
Współcześni badacze wymieniają wiele czynników, które się nawarstwiły i doprowadziły do jego śmierci, ale na pierwszym miejscu stawiają zatrucie wodą, która była ostatnim wyzwalaczem tragicznego ciągu zdarzeń i błędów dietetycznych. Znanego więc powiedzonka Bruce’a „Bądź wodą, mój przyjacielu”, które odnosi się do stylu i techniki walk, nie można już odczytywać jako prostą zachętę do bezkrytycznego wypijania wielu litrów wody. A celowo przewrotny tytuł newsa w Clinical Kidney Journal – „Who killed Bruce’a Lee?” (Kto zabił Bruce’a Lee?) należałoby teraz zmienić na” What killed Bruce’a Lee?” (Co zabiło Bruce’a Lee?).
Wymarzona sylwetka fit
Tegoroczne wyjaśnienie śmierci Bruce’a Lee nie wyeliminuje dziesiątków diet, szczególnie tych na odchudzenie, które hasają w Internecie bez eksperckiego, krytycznego komentarza. Dzisiaj każda gwiazda, każdy celebryta, urzędniczka, księgowy zanim sięgnie po kromkę chleba, liczy kalorie i ogłasza światu, że musi trzymać wagę, bo nie chce przytyć. U cioci na imieninach jemy niewiele, wybrzydzamy na apetyczne świeże pieczywo, unikamy tortu i ostentacyjnie pijemy kilka szklanek wody. Czy od tego chudniemy, jeżeli nie wdrożymy odpowiedniego rygoru w kuchni i na talerzu? Nie. Pożądanego efektu nie przyniesie również tłumaczenie, że pomimo wysiłku, jaki wkładamy w to, aby zmniejszyć rozmiary swojego ciała, nie wyglądamy jak Małgorzata Rozenek-Majdan.
Takie gadanie po próżnicy dowodzi, że marzenie i dążenie do osiągnięcia ideału, jakim stała się szczupła sylwetka, jest w świecie powszechne (poza dzielnicami nędzy w Brazylii i Gwatemali). Katie Hopkins, angielska dziennikarka i felietonistka, zwolenniczka obowiązującej chudości postanowiła udowodnić, że każda/każdy dysponuje mocą, aby zmniejszyć swoje gabaryty. Najpierw więc przytyła 25 kg, a potem schudła, pod opieką lekarzy, do poprzedniej wagi. Film, jaki powstał z tego eksperymentu, chwilami wywołujący u widzów odruchy wymiotne, miał na celu przekonać, że sylwetka fit warta jest każdego wysiłku. Katie Hopkins pokazała na sobie, że skóra powlekająca żebra i kości policzkowe bez podściółki jest tym, co czyni dzisiaj kobietę zdrową i piękną.