
19.07 2021
Tydzień Baby: Spotkania twarzą w twarz
– Że też tyle radości ze spotkania z ludźmi być może! – przyjaciółka baby westchnęła, gdy wizytę jej z okazji imienin złożyła, gdzie grupa znajomych dawno niewidzianych już była. Niektórzy to od początków pandemii się nie spotkali w realu, a jak już zatęsknili bardzo, to przed komputerami kolacje organizowali. Każdy rzecz jasna u siebie jadł, tyle, że toasty na wizji wznosić mogli.
Nic więc dziwnego, że teraz twarzą w twarz nagadać się nie mogli. Aż dziad niecierpliwił się trochę, bo plony swoje wszystkie w postaci melona jednego i kwiatów arbuza pokazać zamierzał. Resztę ogródka baba prezentować miała, oprócz fasolki i buraków, co je sarny objadły. No i pszczółki pokazać mogła, bo ule w pobliżu stoją, a owady zawsze na kwiatkach siedzą. Tyle, że z roku na rok coraz mniej ich jest.
Największe wrażenie na gościach kury zrobiły jednak. W strachu przed lisem, który na krzyki baby nie reaguje nawet, sztukę latania do perfekcji opanowały i wysoko na drzewach przesiadują chętnie.
– Jak nic jesienią do ciepłych krajów odlecą – dziad prorokuje. – Taki klucz kur to by było coś!
Tak teraz już jest, że ludzie cieszą się bardzo z takich spotkań bez maseczek. Babę ostatnio serdecznie jedna pani na ulicy przywitała. Twarz znajoma bardzo jej się wydała, ale skąd za nic przypomnieć sobie nie mogła. Bezosobowo więc zwracać się postanowiła, co słychać pytając. I czekać, że odpowiedź wyjaśni może co to za znajomość jest.
– Oj, z ogrodnictwa wracam jednego, ceny straszne, jakość żadna – odpowiedź całkiem nic niewyjaśniająca padła. No to baba zgodzić się postanowiła, celem szybkiego spotkania zakończenia.
– Rzeczywiście, zdzierstwo – potaknęła. I kłamstwo dodała: – Pomidory drogie kupiłam, a niewiele z nich będzie.
– Jak to? – zdumienie w głosie kobiety słychać było. – Wszyscy je chwalą. U mnie w sklepie przecież pomidory pani kupowała…
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
Twarzą w twarz baba ze sztuką też się spotkała. W podpoznańskim Kórniku na wernisażu przyjaciela artysty była, co instalację „Melancholia” zrobił. Bardzo się babie podobało. I dzieło i spotkanie. Młodzież na otwarciu była. I bardzo chwaliła, że figury z recyklingu są. Nie zdążyła baba posłuchać, co o sztuce mówi, bo komórka jej zadzwoniła.
– Do Lednogóry jedziemy. Za parę minut blisko ciebie przejeżdżać będziemy. Jesteś? Na kawę wpadniemy chętnie – koleżanka z Warszawy to była.
– Oj, nie. W Kórniku jestem. To może jak Lednicę zobaczycie, na kawę wrócicie? – baba zaproponowała.
– Cofać byśmy się musieli, bo na Gniezno potem grzejemy i do domu – koleżance pomysł do gustu nie przypadł.
– Wielkie cofanie, paręnaście kilometrów, a tak dawno się nie widziałyśmy – w głosie baby pretensje słychać było.
– Tak bardzo chcesz się zobaczyć? – pretensja w pytaniu przyjaciółki też się pojawiła. – To do diabła wyjdź teraz na kwadrans z tego kurnika…