
23.01 2023
Dziad w stanie zagrożenia. Niejednego…
Ocalałem, babo – dziad przez telefon obwieścił. – Bezpieczny już jestem, żebyś się nie denerwowała…
– Ja też – na wszelki wypadek nic nierozumiejąca baba odparła.
– Ale u ciebie bomby nie ma…
U dziada na uczelni była. Jak tylko koparka na dziedziniec wjechała celem usunięcia starego bruku, na niewybuch trafiła. Dziad więc, jak i inni wykładowcy i studenci ewakuowany został.
– Przeczytać gdzieś możesz, że na Uniwersytecie Gdańskim niewybuch jest, więc dzwonię, żeby uspokoić – dziad tłumaczył, ale baba nie denerwowała się wcale, bo nigdzie napisanym o zagrożeniu owym nie było.
Dziad za to bombę ową bardzo przeżył. Przez dwa dni zajęcia zdalne miał. I myśli niewesołe.
– To cud chyba że żyję – po powrocie do Poznania wyznał. – Przecież ja od lat na tej bombie zajęcia miałem.
– Faktycznie cud – przyjaciółka baby z dziadem się zgodziła. – Nie wiadomo ile jeszcze tam niewybuchów takich jest.
– Nie ma, saperzy sprawdzili na pewno – baba zaprotestowała, bo dziad pobladł i strach na nią padł, że pracę porzuci jeszcze. – Nikt na życie dziada nie czyha…
Dwa dni raptem minęły, gdy dziad ponownie zagrożonym się poczuł. Z baby winy tym razem. To ona bowiem na pomysł wpadła, żeby świata trochę zobaczyć i do Afryki się udać. W tym celu jednak dziad przeciwko żółtej febrze zaszczepić się musiał.
INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!
– Babo, informację taką do przeczytania mi dali, że po szczepieniu komplikacje poważne występują czasem, że umrzeć mogę – zbolałym i jakby obrażonym głosem oświadczył gdy z przychodni zadzwonił.
– Co ja ci powiedzieć mam? – retorycznie baba spytała. – Z lekarzem porozmawiaj, wszyscy znajomi moi i ja też bez problemów szczepienie przeżyliśmy…
Kwadrans upłynął może, gdy dziad ponownie zadzwonił, że lekarka twierdzi, że rzadkie bardzo przypadki komplikacji owych są.
– Bardzo, w Internecie sprawdziłam – baba się zgodziła. – Cztery przypadki raptem na milion zaszczepionych. Nic ci się nie stanie.
– Tych czterech też tak myślało – dziad smutno odparł, ale zaszczepić się dał.
Przez kolejne dni objawów różnych wypatrywał.
– Taki jakby przeziębiony się czuję, ale jakoś tak inaczej – ocenił.
– Zima nam się zrobiła, mogłeś się przeziębić zwyczajnie – baba uspokajała.
Wkrótce jednak sama spokój ów utraciła. Dziada kocem przykrytego zastała. Pies w nogach mu leżał, kot miejsca dogodnego dla siebie szukał, a na stoliku termometr leżał.
– Temperaturę wysoką mam – dziad głosem grobowym się odezwał.
– Jak wysoką? – baba zdenerwowanie konkretem ukryć próbowała.
– 36,8 – dziad zbolałą powiekę uniósł, a zdumiony wzrok baby widząc, dodał: – Prawidłowa to 36,6…