Tydzień Baby: Dwa życia uratowane, a kury rozpieszczane


Bielsza już nie będzie – westchnął dziad i psa spod prysznica uwolnił. Biała bokserka kolor swój całkowicie zamaskowała, gdy nowości u baby się pojawiły w postaci przydomowej oczyszczalni ścieków. Lea dzielnie koparce towarzyszyła i w każdej porcji wykopanej ziemi wytarzać się musiała.

Trochę babie żal było gdy ekologia do niej zawitała, bo oczyszczalnia w miejscu powstała gdzie pieńki dotąd stały, na których pod dębem w miłych okolicznościach przyrody posiedzieć można było.

– Gdzie je postawimy teraz? – dziada spytała.

– Jak to gdzie? – ów jakby się zadziwił. – Tam gdzie stały. Nasza oczyszczalnia piękna jest przecież.

Bratanek, co inicjatorem rozwiązań nowych był potakiwał mu skwapliwie. A jak baba tłumaczyć próbowała, że natura ładniejszą od wystających z ziemi konstrukcji jest, ostrzegawczo się odezwał:

– Milcz lepiej babo, znaki takie przecież miałaś…

Znaki owe wczesnym rankiem baba w jadalni odkryła. Pod sufitem ptaszek spanikowany latał. Szybko okna wszystkie pootwierać zamierzała, gdy wzrok jej na coś dziwniejszego jeszcze padł. Na dywanie ryba leżała, co dziad uznał za znak od mafii, że baba milczeć ma. Przy oględzinach bliższych ryba żywą się okazała, więc to nie mafia ją przysłała, a kot ze stawu przyniósł. Rybę więc w pierwszej kolejności baba ratowała, ptaszka też uwolnić jej się udało.

Że dobrze dzień rozpoczęty dwoma ocalonymi życiami, pomyśleć zdążyła, gdy wzrok jej na resztki dla kur przygotowane padł. Wśród nich chipsy z ananasa były, co je baba rodzinie w prezencie z podróży przywiozła. Zaraz baba na niewdzięczność sąsiadce się pożaliła, gdy ta o karmę dziwną spytała. I wspomnienie sprzed wielu laty wróciło. Jak baba w czasach ciężkich do Hiszpanii pojechała i owoce morza, co w Polsce popularnymi nie były jeszcze w puszce przywiozła. Po dniach paru kota z krewetką w pysku zobaczyła.


INNE PRZYGODY BABY ZNAJDZIESZ TUTAJ. KLIKNIJ!


– Koty wam owoce morza kradną! – w kuchni obwieściła.

– No wiesz, nasze koty nie kradną – oburzona mama baby zaprotestowała.

– Sama widziałam, że krewetki jedzą – baba wyjaśniła.

– No jedzą… –  odpowiedź zdawkowa padła.

Ale i tak szybko dobry nastrój baby powrócił, gdy gałązki bzu ścinać poszła. Raz, że wiosna fajna taka nastała, a dwa, że przy czynności tej była gdy kolega z wizytą niespodziewaną na rowerze przyjechał. Znacznie lepiej wśród kwiatów wyglądała pewnie niż gdyby na ten przykład kurnik sprzątała właśnie.

– Pięknie tu u ciebie, babo – gość na powitanie pochwalił. – I wesoło pewnie, bo niezłe egzoty mieszkać w okolicy muszą.

– Egzoty? – baba się zadziwiła, bo żadnego takiego nie zna.

– Sam słyszałem jak w sklepie o jednej takiej gadali, co kury ananasami karmi…

Tekst i zdjęcie: Kamilla Placko-Wozińska

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Dodaj komentarz