Zgoda na bycie sobą


Zgoda na bycie sobą to szeroko rozumiana samoświadomość i samoakceptacja, a także niepoddawanie się krzywdzącemu wpływowi stereotypów oraz licznych przekonań funkcjonujących w społeczeństwie, uniezależnianie się od presji kulturowej, norm narzucanych przez media, konsumpcjonistyczną rzeczywistość. Zgoda życie w zgodzie ze sobą jest receptą na zdrowe i satysfakcjonujące życie.

Samoakceptacja stanowi niezastąpione źródło zdrowia i wysokiej jakości życia. Pierwszym punktem składającym się na samoakceptację jest miłość własna, za sprawą której człowiek wykazuje się delikatnością w odnoszeniu się do siebie i sposobie myślenia o samym sobie. Nie chodzi tu o pejoratywny narcyzm czy egocentryzm, lecz o skierowaną na siebie wyrozumiałość i traktowanie siebie tak, jak osoba przepełniona miłością odnosi się do ukochanej osoby: z szacunkiem, akceptacją, troską i gotowością do wybaczania drobnych potknięć.

 

Akceptacja nieidealnego ciała

Samoakceptacja na poziomie cielesnym przejawia się w wewnętrznej zgodzie na posiadane atuty i niedoskonałości. Współczesna rzeczywistość nie sprzyja głębokiej akceptacji niedoskonałego ciała, a jednocześnie zachęca do stwarzania jej pozorów. Traktując ciało jako narzędzie autoprezentacji i kryterium oceny wartości jednostki, skłania nas do przypisywania wizerunkowi wagi, której on nie posiada oraz prowokuje brak akceptacji dla własnej natury. Ze wszech stron media bombardują nas przekazami sugerującymi oczekiwanie idealnego ciała. Pod wpływem podobnych presji nierzadko przypisujemy wyglądowi znaczenie życiowego priorytetu. Wszelkie odstępstwa od wyobrażonego ideału postrzegamy jako powód do wstydu, opierając na nich ocenę własnej wartości. Tymczasem prezentowany w mediach wyidealizowany wygląd to najczęściej efekt grubych warstw makijażu, retuszu zdjęć, a nawet interwencji medycyny estetycznej. Problem w tym, że serwowane nam wizerunki atrakcyjności cielesnej nie uwzględniają piękna płynącego z różnorodności i naturalności każdej jednostki ludzkiej, a ukazując cielesność w niepełnej krasie niejako wprowadzą nas w błąd. Kiedy zniekształcony wizerunek człowieka, odbiegający od realiów widzianych co rano w lustrze, współwystępuje z przecenieniem znaczenia wizerunku oraz z dewaluowaniem innych przejawów piękna człowieka, nie trudno o rodzące się kompleksy, uogólnione przekonanie o niskiej atrakcyjności własnej oraz poczucie nie zasługiwania na podziw, miłość i akceptację. Może to nieść ze sobą ujemne konsekwencje dla jakości życia, w tym dla tworzonych więzi, dokonywanych wyborów, a nawet skutkować destrukcyjnymi próbami usilnej zmiany siebie, nie wyłączając coraz liczniejszych interwencji chirurgicznych. Tymczasem znacznie lepszym, gdyż służącym zdrowiu ciała i umysłu rozwiązaniem jest dystansowanie się od społecznych nacisków oraz podjęcie pracy nad akceptacją siebie i dostrzeganiem uroku własnej, nieidelanej natury.

 

Masz prawo do słabości

Na poziomie psychicznym zgoda na bycie sobą jest wieloaspektowa. Jednym z ważniejszych asertywnych praw, od których w mojej ocenie warto rozpocząć pracę nad sobą, jest stwierdzenie: Mam prawo do własnej niedoskonałości oraz związane z nim ściśle Mam prawo do słabości. Oczywiście nie chodzi tu bynajmniej o zgodę na tkwienie w uzależnieniu, szkodliwych nawykach, czy podejmowanie ryzykownych lub agresywnych działań szkodliwych dla siebie lub innych. Słabość rozumiana jest tu jako możność doświadczania gorszego samopoczucia, prawo do omylności i poniesienia porażki, przyzwolenie sobie na przeciętność i realizację zadań na średnim (nie zawsze najlepszym) poziomie. Myślę, że dobrze byłoby postawić sobie pytanie: czy przyznaję sobie prawo do bycia niedoskonałym? Dość często internalizując oczekiwania otoczenia, w tym nierzadko presje z dzieciństwa, stawiamy sobie wymagania stojące w sprzeczności z naszą ludzką naturą. Winimy siebie za to, że jesteśmy ludźmi z człowieczymi przywarami, skazitelnościami i ograniczeniami.

 

Zachowanie naturalnego rytm i harmonii życia

Obecne tempo życia, pośpiech, nadmiar zajęć, konieczność godzenia ze sobą różnych ról, konsumpcjonizm i związany z nim społeczny standard oceny wartości człowieka oraz wiele innych czynników może utrudniać nam akceptację właściwego gatunkowi ludzkiemu sposobu funkcjonowania w wymiarze psychicznym. Układ nerwowy człowieka, zgodnie z założeniami ewolucjonistów kształtował się w plejstocenie, a nadrzędną zasadą, według której organizował swój sposób działania, było darwinowskie prawo dobru naturalnego. Zakłada ono kierunek rozwoju nacelowany na zachowanie życia i przedłużenie genów, za sprawą optymalnego przystosowania do ówczesnego środowiska. Ponieważ prehistoryczne warunki życia odbiegały od zasad rządzących światem obecnie, toteż dawniej adaptacyjny  sposób działania umysłu, może odbiegać od aktualnych presji konsumpcyjnej rzeczywistości i realiów cywilizacji XXI wieku. Wobec znacznej niezgodności pomiędzy zasadami rządzącymi psychiką, a narzucanym kulturowo stylem życia oraz wieloma innymi wymaganiami, możemy doświadczać przejawów przeciążenia, wyeksploatowania, czy też doświadczać różnorodnych ograniczeń. Wygórowane wymagania wobec siebie oraz  bagatelizowanie naturalnych potrzeb i ograniczeń prowadzi do ubytków na zdrowiu, a także spędzania dostępnego nam czasu w sposób niesatysfakcjonujący. Rosnąca liczba zajęć i wymagań oraz dążenie dopełniania materialnych wymogów społecznych, nie idzie w parze z potrzebami: odpoczynku i regeneracji, tworzenia sieci społecznego wsparcia, pielęgnowania bliskich relacji; ograniczonego poziomu zewnętrznych stymulacji, pozazawodowej samorealizacji oraz zapewniania sobie jak największej liczby przyjemnych chwil. Bywamy tak bardzo pochłonięci dążeniem do społecznego poklasku oraz sukcesów zawodowych i finansowych, że nie starcza nam czasu na normalne i dostatecznie zadowalające życie. Straconego czasu, nigdy już nie uda się odzyskać, a zaniedbany organizm niechybnie upomni się o swoje w najmniej sprzyjającej nam formie. Dlatego właśnie teraz jest najlepszy moment na dogłębne poznanie siebie, dostrzeżenie własnych potrzeb i pragnień oraz przeformułowanie wartości w sposób stawiający na piedestale zgodę na życie w zgodzie ze sobą.

 

Jesteś w porządku

Przejawem zgody na bycie sobą jest akceptacja własnych atrybutów tak fizycznych, jak i psychologicznych. Wielu z nas od dzieciństwa spotykało się z krytyką  wymierzoną personalnie. Gdy we wczesnych fazach rozwojowych otrzymywaliśmy komunikaty: jesteś zbyt… lub jesteś za mało … ,czy jesteś gorszy od kogoś, możemy żyć w poczuciu, iż nasze predyspozycje i cechy nie są dość dobre, a my nie zasługujemy na szacunek, miłość czy subiektywnie rozumiany sukces lub szczęście. Możemy wówczas czuć się gorsi od innych, a zaniżona samoocena może ujemnie oddziaływać na jakość życia, skutecznie podcinając nam skrzydła w różnych obszarach funkcjonowania. W takiej sytuacji kluczem do osiągnięcia wysokiej jakości życia jest akceptacja własnych cech osobowościowych, poziomu napędu życiowego oraz innych psychicznych przejawów własnej natury (np. zgoda na własną seksualność, akceptacja predyspozycji i zdolności oraz pogodzenie się ze słabymi stronami). Taki efekt możemy osiągnąć dzięki zaangażowaniu w pracę nad samoakceptacją potencjału osobowościowego, czasem możliwą do osiągnięcia dopiero w procesie psychoterapii. Kluczem bywa tu zrozumienie, że nie ma złych i dobrych cech osobowości; dziedzin, w których uzdolnienia wymagane są od każdego oraz że istotą i pięknem ludzkiej natury są różnice indywidualne.

 

Zgoda na przykre emocje

Jeszcze inną kwestią, niezwykle znaczącą, jest akceptacja własnych emocji. Całkiem niedawno na skutek nadinterpretacji lub mylnego rozumienia pewnych faktów naukowych, zapanowała moda na tzw. pozytywne myślenie. Spopularyzowana wersja owego trendu zakładała konieczność doznawania wyłącznie pozytywnych emocji i wyrażała się w braku akceptacji dla afektów o znaku odmiennym. Osoba, uśmiech której choćby na chwilę znikł z twarzy, mogła spotkać się ze stwierdzeniami pełnymi litości lub dezaprobaty. Ponieważ emocje nie poddają się życzeniom otoczenia, jedyną formą nieustannego utrzymania kącików ust ku górze jest silnie się na sztuczne wyrazy twarzy (tzw. przyklejony uśmiech). Udawane grymasy będące efektem dążenia do akceptacji, nie idą w parze z pełnym kolorytem przejawów naturalnego życia emocjonalnego człowieka. W psychologii istnieje pojęcie społecznej maski, oznaczające zachowanie, które przyjmujemy w relacjach z otoczeniem, by zyskać potrzebną aprobatę. Wkładanie masek może pełnić funkcje adaptacyjne w niektórych, formalnych obszarach życia. Jednak wiele norm kulturowych i wewnętrznych presji prowadzi nas do braku rozumienia i akceptacji różnorodności emocjonalnej oraz funkcji jaką w naszym życiu pełnią emocje. Społeczne normy hamują okazywanie złości i gniewu u kobiet (złość piękności szkodzi) oraz strachu, a czasem radości u mężczyzn (chłopaki nie płaczą). Jeszcze silniej oddziałują reakcje rodzic na emocje dziecka. Brak akceptacji dla dziecięcych uczuć, zaprzeczanie słuszności doznań (nie masz powodu do płaczu i złości), a nawet zabranianie okazywania emocji wypowiedziane wprost (przestać się mazać, nie złość się) lub niebezpośrednio poprzez milczące lekceważenie dziecka doświadczającego afektów lub karanie za emocjonalność nierzadko skutkuje brakiem akceptacji dla naturalnych odczuć, tłumieniem i unikaniem uczuć. Wiele zaburzeń psychicznych i chorób somatycznych pojawia się na skutek braku zgody na własne emocje. Tymczasem afekty są potrzebnymi i służącymi wysokiej jakości życia elementami ludzkiej natury. Starając się uciec od emocji, uciekamy od samych siebie. Rezygnujemy z wykorzystywania komunikatów, które niosą z sobą zarówno przyjemne jak i przykre emocje. Trudniej nam zrozumieć siebie, poznać motywy zachowania, obronić się przed niebezpieczeństwami, stawiać asertywne granice oraz tworzyć satysfakcjonujące relacje. Emocje niedopuszczane do głosu, mogą dawać o sobie znać w postaci niewyjaśnionego bólu, częstych infekcji oraz licznych chorób somatycznych. Innym razem tłumienie emocji skutkuje nagłymi i silnymi wzburzeniami i wybuchami. Z emocjami jest jak z wodą płynącą w odkręconym kranie: jeśli nie pozwolimy jej płynąć i będziemy starali się zatykać baterię różnymi sposobami, ciecz nie przestanie płynąć, lecz będzie wypływać innymi dostępnymi ujściami, a w razie ich braku może nawet rozsadzić kran.

 

Aby zapewnić sobie w pełni satysfakcjonujące życie, potrzebujemy wewnętrznej zgody na bycie sobą, wyrażanej na różne sposoby. Akceptacja niedoskonałego ciała i predyspozycji indywidualnych, przyznanie sobie prawa do słabości, troska o zaspokajanie potrzeb, wzbogacanie życia w satysfakcjonujące aktywności, doświadczanie przyjemnych i nieprzyjemnych emocji oraz styl życia zgodny z naturalnym rytmem organizmu, okazują się najlepszymi predykatorami poczucia szczęścia i dobrostanu dla współczesnego człowieka.

 

 

 

Eliza Śliwińska – psycholog, autorka strony Psychologia Rozwoju Osobistego, poświęconej inspirowaniu do podnoszenia jakości życia. W licznych publikacjach sprzeciwia się krzywdzącemu wpływowi stereotypów, zachowaniom agresywnym, promuje wiedzę z zakresu asertywności, budowania satysfakcjonujących relacji oraz motywacji i wychowania do rozwoju indywidualnego i samorealizacji, w oparciu o fachową wiedzę psychologiczną.

Dodaj komentarz