Tango argentyńskie do białości rozpala miłość i żądze


Komu muzyka i ruch nie sprawiają przyjemności, ten nie zna szczęścia. Kto chociaż raz zatańczył jedyne na świecie tango wpisane na listę nieśmiertelnego dziedzictwa  ludzkości, ten już wie. Wie, że  znajdzie je w rytmie  La Cumparsity ,,El Tango de los Tangos”. W tym utworze jest lek na ból i zdradę, smutek i emocje wzburzone niczym oceaniczne fale.

Niekwestionowanym ekspertem od tańca, a w szczególności tego wyjątkowego tanga, jest Grzegorz Kałmuczak. To żywa  legenda poznańskich tancerzy, trener, sędzia tańca turniejowego, propagator życia z tanecznym przytupem w tle. Już w pierwszym zdaniu obala mit jakoby para tańcząca argentyński utwór skakała sobie do oczu. Chociaż, co widać, łączy ich wielka namiętność.

– Między tańczącymi musi być chemia. Para wrogów nie zatańczy tanga tak, jak nie da się go zatańczyć w pojedynkę (patrz: do tanga trzeba dwojga!).  Kłótnia kochanków? To stereotyp. Tango argentyńskie jest utworem wielowątkowym i pod wieloma względami także  tańcem wyjątkowym z  elementami muzyki klasycznej, z ciekawą, własną historią. Prawdziwym duchem tego tanga jest improwizacja. Trzeba być mistrzem, aby improwizować, słysząc muzykę i dostosować się do niej tempem, ruchem, poczuciem rytmu  – tłumaczy.

Tango argentyńskie tańczone na ulicach

Na turniejach oglądamy tango, które ma jedynie dalekich wspólnych przodków z argentyńskim tańczonym  na ulicach Ameryki Południowej. Na pewno nie narodziło się na salonach, gdzie obowiązywała sztywna etykieta. Pewne jest to, że przyczynili się do jego narodzin włoscy i hiszpańscy imigranci. Opuszczali stary kontynent w poszukiwaniu chleba i osiedlali się na obrzeżach  Brazylii, Urugwaju, Argentyny. Tam zetknęli się z kulturą muzyczną autochtonów i potomków czarnych niewolników. Mieszanka południowego temperamentu znalazła ujście w muzykowaniu i tańcu w ubogich portowych dzielnicach. Takich, jak La Boca, robotniczej dzielnicy Buenos Aires, gdzie rządziły gangi, a strzelanina była na porządku dziennym.

– W tańcu ludzie nie myśleli o sytuacji politycznej i ekonomicznej. Przez muzykę i ruch  mogli na chwilę odreagować trudne czasy i zapomnieć o codziennym życiu. Taniec dawał im siłę do przetrwania kolejnego dnia – opowiada poznański guru. Tę historię poznawał krok po kroku, odwiedzając niemal wszystkie miejsca na świecie związane z tangiem.

Na pamięć zna film „Tango” Carlosa Saury, a  „Lekcję tanga” Sally Potter oglądał trzy razy, aby zapamiętać pewien architektoniczny fragment, gdzie była kręcona jedna ze scen. Dlaczego analizował jakiś mało znaczący detal niemający znaczenia dla fabuły?  Aby tam pojechać i poczuć klimat filmu. A potem, gdy już tam się znalazł,   spojrzał w niebo i uświadomił sobie, że dla takiej chwili warto żyć.

Narodziny tanga

Za historyczne miejsce i czas narodzin tanga, które tak zawładnęło duszą poznaniaka,  przyjmuje się Montevideo w Urugwaju. Sto lat temu Gerardo Matos Rodriguez zapisał tam nuty  La Cumparsity „El tango de los Tangos”. Nie był to jednak spektakularny hit w dzisiejszym rozumieniu. Tango, do którego przylgnęła opinia, że wywołuje grzeszne myśli, stał się na długie lata tańcem potępionym i zakazanym. Policja argentyńska ostrzegała przed nieprzyzwoitym tangiem, a na papieskim indeksie  „erotyczny i obsceniczny taniec” tkwił do roku 1913. Skojarzenia, jakie się nasuwały cenzorom, którzy obserwowali popisy tancerzy zespolonych w jedno ciało, były jednoznaczne. Także oni nie potrafili ukryć dreszczy na plecach, bo w tym tangu aż krzyczą namiętności   i bucha zmysłowy żar.

Odrodzenie przyszło dopiero w ubiegłym wieku. Tango nie odegrało takiej roli, jak  piosenki Rodriqueza w RPA w czasach apartheidu (patrz: Sugar Man). One mobilizowały rdzenną społeczność do walki, ale odeszły w niepamięć, a „argentyńczyk” ciągle trzyma się  mocno w siodle.

–  Złota era tanga związana jest z nazwiskiem Astora Piazzolli, któremu, niestety, zarzucano profanację tanga i  do dzisiaj  nie gra się jego utworów na brazylijskich milongach. Ja go uwielbiam i wiele lat przetańczyłem do jego utworów. Podziwiam go, był znakomitym kompozytorem i  rozsławił  bandoneon, instrument, który do dzisiaj jest w kanonie grających tango   – mówi Grzegorz Kałmuczak.

Tango nie jest jak winylowe płyty

Smartfony i kina domowe nie zepchnęły tanga na archiwalne półki, gdzie przechowuje się winylowe  płyty  tłoczone w czasach, gdy święcił triumfy Carlos Gardel, naturalizowany argentyński kompozytor (autor m. in tanga Por una Cabeza z filmu Zapach Kobiety) i piosenkarz, który  sprowadził iberoamerykańskie rytmy z Argentyny do Europy.

Kochamy je nadal! Dowodzi tego statystyka podająca  liczby tańczących  i stąd wiadomo, że między innymi nasi sąsiedzi zza Odry masowo uczą się tanga,  bo zainteresowanych nauką i tańczących jest tam już ponad 100 tysięcy osób.  Szacunki Polaków tańczących  w zamkniętych klubach nie przekraczają 10 tys, ale G. Kałmuczak wierzy, że przyjdzie taki czas, gdy na polskich  ulicach i miejskich placach zatańczą tłumy. Tai chi i qigong  już ćwiczymy na publicznych trawnikach i nikt się temu nie dziwi.

Czytaj również: Tantryczny taniec na biegunach – seks, duch i dostatek

Popularność tanga argentyńskiego przypieczętowało UNESCO, wpisując je  na listę  Światowego Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości. Taka nobilitacja nie zdecydowała o tym, że   chętnie tańczą go nie tylko południowcy, ale i  chłodni z natury  Niemcy, Polacy, Rosjanie. Co takiego jest w nieskomplikowanych krokach przypominających zwykłe chodzenie i mocno zmysłowym zespoleniu kobiety i mężczyzny?

Grzegorz Kałmuczak uważa, że tango uszczęśliwia ludzi. On jest człowiekiem spełnionym i szczęśliwym, cieszy się ludźmi. Taniec nauczył go patrzyć na człowieka w taki sposób, aby go nie oceniać i nie ranić. Tango wycisza emocje  i utrwala przekonanie, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki, jeżeli umiesz obserwować i dostrzegać je w codziennych drobiazgach. I jeżeli potrafisz zatrzymać się w chwili   zachwytu nad deszczem i złotookiem gramolącym się po mokrej szybie ( i wpuścisz owada do domu, bo zasługuje  na wspólny dach z tobą).

Tango a… jaskiniowcy

Od niedawna  w sukurs tańcu i tangu przychodzą naukowcy, którzy nie tylko szukają prapoczątków tanecznych wygibasów u jaskiniowców, ale zaczynają zaglądać we spółczesne mózgi tańczących,  by wyjaśnić, co się w nich dzieje, gdy podrygujemy w takt muzyki.

Okazuje się, że  mózgowie nie siedzi w kącie, gdy śmigamy na parkiecie, ale tańczy  razem z naszym ciałem. Pisze o tym prof. Włodzisław Duch, informatyk, fizyk z  Laboratorium Neurokognitywnego  na UMK. W materiale ”Tańczące mózgi, tańczące ciała”, w którym opiera się na badaniach innych i  własnych, toruński naukowiec dowodzi, że reakcje  na doznania  estetyczne  są niezwykle złożone i biorą w nich udział prawie wszystkie obszary mózgu.

Muzyka i taniec nie pozwalają na  odpoczynek umysłu, a upraszczając  ten proces, można stwierdzić, że taniec, tango argentyńskie, jest taką samą nagrodą dla mózgu, jak czekolada.  Jest tutaj jednak  pewna różnica, bo nagroda w formie muzyki i ruchu nie dostarcza kalorii ciału, a umysłu nie dręczy wyrzutami sumienia (po zjedzeniu tabliczki czekolady).

– Tańcz, a będziesz człowiekiem szczęśliwym. Ja tańczę tango argentyńskie każdego dnia, a ponieważ mieszkam sam, tańczę solo. Tańcz i nie bój się marzyć, bo marzenia się spełniają i stanowią siłę napędową do rozwoju człowieka– radzi  Grzegorz Kałmuczak, który   korzyści z tańca i muzyki czerpie już ponad 30 lat.

Mundial w Buenos Aires

Na spełnienie jednego ze swoich marzeń czekał pięć lat, które wraz z partnerką poświęcił na  ćwiczenia tanga.  I trzy lata temu obydwoje  zatańczyli na mundialu tanga w Buenos Aires. Byli pierwszą polską parą, która dotarła na  światowe igrzyska tanga argentyńskiego. Skromny Polak marzył też, aby  zatańczyć na słynnym placu Doriego  w Buenos Aires. I przyszedł taki dzień, że kiedyś trafił tam na przygotowującą się do występów piękną Iarę Duarte. Pomyślał: teraz, albo nigdy. Odwaga została nagrodzona, marzenie spełnione. Zatańczyli. Pamiątką tego wydarzenia jest nakręcony film, który każdy może obejrzeć w internecie.

Poznański nauczyciel tańca nie zgadza się z opinią, że tango argentyńskie jest zbyt trudne dla amatora wywijającego hołupce przy dźwiękach rock’n’rolla. On nie bije rózgą uczniów depczących sobie po stopach, lecz pokazuje różne drogi, jak można tańczyć,  a wybór pozostawia początkującym.

W tym tańcu trzeba  zapomnieć o równouprawnieniu płci, bo tutaj, wyjątkowo, mężczyzna wiedzie prym,  a kobieta podąża za nim krok w krok. Taneczne liderowanie nie oznacza, że on jest gwiazdą pierwszej wielkości. On wie, jak  kobietę prowadzić, aby skupiała uwagę widzów.  Ale, podkreśla, od obojga wymaga się pełnego  zaangażowania nie tylko ciała, ale przede wszystkim serca i duszy: TAŃCZ JAKBY NIKT NIE PATRZYŁ.

Zamów najnowsze wydanie „Mojej Harmonii Życia”.
W wersji papierowej lub e-wydania!

Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcie główne: Piotr Jasiczek
Zdjęcia w tekście: archiwum prywatne

Dodaj komentarz