Szkło i beton w… uszach. Oto współczesne klejnoty


Dzisiaj klejnoty rodowe warte fortuny zalegają bankowe skrytki zamiast, jak kiedyś, błyszczeć na szyjach dam, podlotków, dziewcząt płochych i zalotnych, szansonistek. Współczesna moda natchnęła twórców biżuterii do ozdabiania kobiet w stal chirurgiczną i nikiel, miedź, meteoryt, pallad, kolorowy plastik, pióra, sznurek, drewno, kawałki porcelany i szkła, odpryski skały, beton, kamienie polne, wyprawioną skórę, jedwab i filc, żywicę, kości, glinę i sztuczne tworzywa, tytan…

 

Tekst: Danuta Pawlicka
Zdjęcie: archiwum prywatne

 

I nie ma od tego odwrotu, gdy złoto i brylanty bywają traktowane jak futro z norek, na które prychają nie tylko młodzi i gniewni obrońcy zwierząt. Rena Rolska już dawno śpiewała, że „szczęście przynosi złoty pierścionek z niebieskim oczkiem od kataryniarza”.

 

Nie zdobił go szafir, ani topaz, czy błękitny lapis lazuli. Nastały więc czasy sprzyjające panom, którzy już nie muszą sprzedawać motocykla, albo ostatniej krowy, przed wizytą u jubilera, gdy chcą poprosić o rękę ukochaną dziewczynę. Biżuteria opuściła pałace i weszła do bloków z wielkiej płyty, gdzie zagościła na stałe. Stało się tak dzięki artystom obdarzonym fantazją i talentami.

 

Wprowadzili na salony drewno, beton i szkło

Liderzy projektantów biżuterii, którzy sięgają po materiały nie utożsamiane dotąd z tą gałęzią sztuki, mogą niekiedy zaskakiwać, dopóki nie obejrzy się ich świecidełka na palcu.

 

– Klienci przyjeżdżają do mnie z całej Polski i wybierają wzory z firmowej kolekcji, albo przywożą własne propozycje. Materiałem, z którego wykonuję obrączki i pierścionki zaręczynowe jest drewno – polskie dęby, orzech, brzoza i rzadkie egzotyczne gatunki z Afryki. Pierścionki zdobione są różnymi kamieniami, w tym tak niezwykłym, jak meteoryt, który kupiłem od prywatnego kolekcjonera. Dla swojej żony wybrałem na ślubny prezent heban i brzozę. Była zachwycona – opowiada Artur Zaczyk właściciel pracowni z Gierłatowa, niewielkiej miejscowości przy trasie z Poznania do Wrześni.

 

Artysta uważa, że oprócz drewna także szlachetna stal zasługuje na uwagę współczesnych jubilerów. Można wtedy do takiej obrączki dołączyć życzenie, aby miłość nią przypieczętowana była równie trwała i odporna na korozję.

 

Zanim Artur Zaczyk, elektronik z wykształcenia, stał się znawcą obróbki drewna, nie kowalnego i miękkiego złota, upłynęło sporo czasu poświęconego na próby z tokarką i szlifierką. Długo też rozmyślał, czy klienci zaakceptują drewniane precjoza: kupią, nie kupią, a czy docenią kunszt i oryginalność? Dzisiaj przybywa zadowolonych drewnianymi kosztownościami, więc nie ma już odwrotu. Anna Orska, która podstawy sztuki zdobniczej sygnowanej swoim nazwiskiem zdobywała w Meksyku, nie ukrywa, że up-recykling jest jej bliski.

 

Dowodzi, że wyobraźnia wsparta niezbędnymi manualnymi umiejętnościami czyni prawdziwe cuda z kawalątka skały, którą jej ręka przeobraża w szlachetny kamień. Magdalena Ziółkowska, warszawska artystka, pomysł na sztukę zdobniczą znalazła na stołecznym wysypisku, gdzie leżały porzucone i potłuczone talerze i filiżanki. W kwiatkach i szlaczkach namalowanych w fabrykach porcelany dostrzegła piękno, które teraz odkrywa na kolczykach i broszkach.

 

To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w najnowszym numerze Mojej Harmonii Życia.

Kliknij i sprawdź!

 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

[recent_posts category=”all”]

Dodaj komentarz