Myć się czy perfumować? Oto historia łazienki


Historia mieszkania to dzieje przez stulecia całkowicie pozbawione toalety i łazienki. Zabiegi higieniczne były tu  zepchnięte na drugi plan i niewidoczne. Kiedy w końcu w mieszkaniu pojawiła się łazienka, szybko nabrała  znaczenia.

 

Tekst: Dariusz Łukasiewicz
Zdjęcie: pixabay.com

 

Pokaż mi swoją łazienkę, a powiem ci kim jesteś. Epoka „dezodoryzacji”, a więc ten nowy, prawie obsesyjny stosunek  do zabiegów higienicznych, czystości i zapachu zaczęła się 2. połowie XX w., ale już w XIX w. czystość i brud  oddzielały bogactwo od biedy. Pisze o tym znakomity francuski historyk Alain Corbin.

 

Wydawałoby się to sprawą naturalną i biologiczną, bo przecież mycie się jest u zwierząt oznaką zdrowia. W gatunku  ludzkim higiena i postacie jakie przybiera nie jest jednak czymś oczywistym i uniwersalnym. Na polskiej wsi w wielu  regionach kraju jeszcze u progu XX stulecia kąpano się i myto całe ciało raz w roku z okazji Wielkanocy.

 

Miesiącami chodzono w tej samej odzieży i rzeczą zwykłą były problemy skórne, ze świerzbem na czele. Jednak  wśród dawnych znalezisk archeologicznych znajduje się duża liczba przedmiotów świadczących o zabiegach  higienicznych na ziemiach polskich już przed tysiącami lat: są tam grzebienie, nożyce do strzyżenia, szczotki, zwierciadła, miednice, cebrzyki do mycia i kąpania niemowląt.

 

Przyrządy do higieny występowały w ozdobnej formie, ale i w prostej, użytkowane przez włościan. Latem  powszechnie kąpano się w naturalnych zbiornikach wodnych, no i były łaźnie. O łaźniach wspomina już Gall Anonim,  pisząc, że korzystał z niej Bolesław Chrobry. Wielki książę Witold chodził do łaźni codziennie, Jagiełło co trzeci dzień, a Zygmunt I w soboty.

 

Publiczne studnie i latryny

Woda odgrywała zawsze ważną rolę w ludzkim życiu, toteż osiedla budowano zwykle,  zwłaszcza we wczesnym średniowieczu, nad rzekami i jeziorami. W każdej miejscowości były studnie. Studnie dzieliły  się na publiczne, na których konserwację i budowę składali się mieszczanie, oraz prywatne.

 

Studnie powstawały na placach lub rogach ulic, gdzie gromadziło się najwięcej mieszkańców. Do XVIII w. budowano  studnie otwarte. Kopano otwór w ziemi i okładano jego ściany drewnianą cembrowiną. Wodę czerpano żurawiem lub  wiadrem na łańcuchu albo sznurku. Już w 1728 r. Prusacy w Szczecinie zaczęli wprowadzać pompy, które  upowszechniały się w XVIII w.

 

Oprócz studni były też w średniowieczu prymitywne wodociągi, złożone z urządzenia z  kołem i czerpakami oraz wydrążonych rur sosnowych. Rury ułożone były wzdłuż ulic na głębokości 1,7 m, a wodę  pobierano na rynku.

 

Problem stanowiły latryny. Każdy dom powinien mieć własną, ale było ich o wiele za mało. Badania archeologiczne w Elblągu na 10 tys. m2 wykazały w tym mieście na kilkudziesięciu przebadanych parcelach 150 latryn, więc nie zawsze  było źle. Najstarsze drewniane latryny lokowane były w mieście w XIII w. i to na tyle dobrze, że ich przeciekanie okazywało się minimalne.

 

Zawartość latryn co jakiś czas wybierano, zwykle tylko częściowo. Nieliczne były latryny  kamienne, zwykle koliste, o średnicy 2-4 m. Natrafiono także na kloakę, złożoną z dwóch drewnianych beczek postawionych jedna na drugiej i wkopanych w ziemię.

 

O rozpuście w łaźni, teorii, że mycie szkodzi, o nowatorskiej wannie i…

czystych nogach Marii Antoniny

przeczytasz w najnowszym numerze Mojej Harmonii Życia!

 

Cały artykuł przeczytasz w najnowszej „Mojej Harmonię Życia” (do pobrania tutaj).

Znajdziesz nas również w Salonach Empik, punktach Ruch, Inmedio, Relay.

Możesz też zamówić prenumeratę. Sprawdź tutaj.

 

Dodaj komentarz