07.12 2017
Cierpienie. Iluzja czy realistyczny stan?
Informacja, że mój ukochany synek jest chory na autyzm była jedną z najtrudniejszych wiadomości w moim życiu. Serce rozrywało poczucie niesprawiedliwości i krzywdy, tysiące nasyconych dramaturgią myśli bombardowało mi głowę. Wtedy uznałem to za tragedię, co jeszcze bardziej potęgowało moje cierpienie oraz nie było zwiastunem podejmowania konstruktywnych i efektywnych działań.
Tekst: Piotr Zawiliński
Zdjęcie: Pixabay.pl
Im silniej wypierałem tę informację, tym bardziej ból stawał się nie do wytrzymania. Im mocniej starałem się walczyć z tą myślą, tym bardziej ona triumfowała. Kiedy otrzymałem diagnozę autyzmu u swojego drugiego synka powstało wrażenie, że świat totalnie się zawalił! Poczucie krzywdy, żal do Boga i całego świata dominowały w moim sercu. Jak nauczyłem się być szczęśliwy? Jak zrozumiałem, że bez wiary, entuzjazmu i pasji, terapia synów pozostałaby jedynie setką mechanicznych czynności. Mam głęboką wiarę, że mój tekst zainspiruje was to refleksji nad tym tematem.
Cierpienie nie leży w rzeczywistości, a jedynie w jej interpretacji
Głównym powodem poczucia bycia nieszczęśliwym nie jest sama sytuacja, a jedynie myślenie o niej w kategoriach nieszczęścia. To jak postrzegamy daną sytuację decyduje, czy w naszym wewnętrznym świecie powstaje uczucie negatywne, neutralne lub pozytywne. To od nas zależy, czy interpretację danej sytuacji umieścimy na półce o nazwie niepowodzenie, katastrofa, zła passa czy chociażby bolesna lekcja, a może nawet nauka. To od naszego wyboru zależy, jaki stan wewnętrzny będzie reakcją na potencjalną „niekorzystną” okoliczność. To od naszej reakcji na nią powstaję uczucie przygnębienia, smutku i żalu. Przyznaję, że zazwyczaj te procesy dzieją się tak szybko, iż nie jesteśmy w stanie ich dostrzec , przyklejamy więc etykietkę danej sytuacji i bezwiednie krytykujemy nadchodzące niespodziewanie sytuacje.
Ale jeżeli zdobędziemy się na wysiłek i post factum pochylimy się nad trudną sytuacją z przeszłości, to niewątpliwie będzie to krok milowy na drodze przekraczania barier i uwolnienia się od jarzma własnych sztywnych interpretacji.
Nawet jeżeli tego nie dostrzeżemy, wyzwoleńczą refleksją jest fakt, iż sama sytuacja nie ma mocy nas pokonać dopóki jej na to nie damy przyzwolenia, a to jest punktem wyjścia z impasu ograniczających nas przekonań.
Kto jest „winien”?
Prawda jest jednak taka, że to my właśnie nadajemy ważność wydarzeniom. To my określamy, czy to, co się dzieje jest umieszczone w kategorii korzystne lub nie, bolesne czy pouczające, niszczące lub budujące. Nawet jeżeli poziom naszej świadomości nie pozwala nam od razu wyłapać niespodziewanej reakcji naszego ciała na powstałą sytuację, to w gruncie rzeczy możliwość innej interpretacji jest wyrazem wolności i sam ten fakt powinien nam dodawać otuchy. Świadomość jest podstawą wszechświata. Jest bardzo ważnym, jak nie jedynym narzędziem w procesie stwarzania rzeczywistości.
Kiedy uświadomisz sobie jak nasze przekonania, myśli i emocje wpływają na nasze życie, to zaczynasz łagodniej odnosić się do siebie i do innych.
Z czasem jak wzrasta nam świadomość, zaczynamy poważniej podchodzić do sprawy, ważąc słowa i kontrolując nasz wewnętrzny dialog. Świadomość, że to my sami stwarzamy sobie piekło na ziemi poprzez nasze myśli krytyczne, oceny i wrogości, jest punktem zwrotnym w życiu każdego przebudzonego człowieka. Świadomość tego faktu uwalnia nas, zmieniając naszą percepcję, która już bacznie jest ukierunkowana na procesy dziejące się w naszym wewnętrznym świecie. Wzrost świadomości, wpływu naszych ocen ukazuje nam fakt, że to, na co kierujemy swój wzrok wzrasta i budzi z amoku niejednego, kierując go w stronę światła.
Czy cierpienie przydarza się nam celowo?
Aby dostrzec sens, musimy wejść trochę głębiej i przyjrzeć się temu dokładniej. Uważny człowiek zawsze odnajdzie sens i cel wszystkiego, co dzieje się na świecie, nie wykluczając cierpienia. Natura dawno usunęłaby je z naszego życia, inaczej przestałoby istnieć. Dlatego istnieje cierpienie. Istnieją inne emocje, powszechnie uważane za niekorzystne.
Cierpienie i zło ma sens, zostało stworzone w jakimś konkretnym celu… Zostało stworzone, abyśmy wzrastali, aby życie miało sens. Jeżeli żyjesz, to znaczy, że będziesz cierpiał i już!
Historia każdego człowieka nierozerwalnie związana jest właśnie z cierpieniem. Począwszy od dnia narodzin aż do śmierci, czy nam się to podoba, czy nie, czy jesteśmy gotowi na to, czy totalnie zaskoczeni, czy wyrażamy na to zgodę, czy nie zezwalamy, cierpienie było, jest i będzie w naszym życiu. To nie ma znaczenia, że się teraz oburzymy! Nie ma również znaczenia, że się nie godzimy na to, co tu czytamy!
Również nie ma znaczenia, jakie mamy przekonania religijne czy poglądy polityczne. Kompletnie nie ma znaczenia, czy wierzymy w reinkarnację, w życie po życiu, wędrówki astralne czy w to, że prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki jest faktycznym przywódcą czy marionetką masonerii. Nie ma kompletnie znaczenia, z którego końca świata pochodzimy i jaki kolor skóry mamy. Nieważne w co wierzą nasi rodzice i w jakim środowisku dorastaliśmy. Pewne rzeczy w naszym życiu się dzieją i już. Tak natura to wszystko zaplanowała, tak stworzyła nas i otaczający nas świat.
W ciągu całego naszego życia przechodzimy przez różnego rodzaju trudne, czasami tragiczne okresy, w których doznajemy cierpienia. Stan ten występuje bardziej lub mniej intensywnie. Może przybierać różne postaci, odczuwamy go dramatyczniej lub łagodniej, cierpimy z większym lub mniejszym natężeniem bólu, długofalowo lub w krótkich okresach. Występuje fizycznie lub psychicznie, a często te dwa procesy dzieją się jednoczenie. Cierpienie fizyczne może powodować następstwa psychiczne, a cierpienie psychiczne może skutkować następstwami fizycznymi. Możemy cierpieć z powodów błahych, jak i również z takich, jakie powszechnie uważane są za tragedie i nieszczęścia.
Cały artykuł przeczytasz w listopadowej „Mojej Harmonii Życia”.
Znajdziesz nas w Salonach Empik, punktach Ruch, Inmedio, Relay.
Możesz też zamówić prenumeratę. Sprawdź tutaj.
Elektroniczna wersja magazynu do pobrania tutaj.